Rozdział 9

55 7 0
                                    

Odgłos trzaskających pod stopami gałązek powiedział Kylie, że jej towarzystwo stoi za nią. Zamarła, wstrzymała oddech, a w głębi serca poczuła strach. Czyżby dopadły ją anioły śmierci? Nim zdecydowała się na następny ruch, usłyszała.

– O rany, fajnie było.

Natychmiast rozpoznała ten śpiewny głos. Opanowała panikę i się odwróciła. Nie wierzyła własnym oczom. Miranda tuliła się do pleców Delli i obejmowała ją w pasie nogami.

– Koniec przejażdżki. Otwórz oczy. Znalazłyśmy ją. – Della rozplątała nogi Mirandy i szturchnęła ją, by zeszła na ziemię, ale nie spuszczała oczu z Kylie.

– Wszystko w porządku? – Della spytała Kylie. – Serce ci wali. Coś się stało?

Chociaż wciąż jeszcze była przerażona, nie mogła powstrzymać uśmiechu. Przyszły.

Wzruszenie ścisnęło ją za gardło. W oczach zalśniły niechciane łzy.

– Pozwoliłaś jej jechać na barana? – zapytała, licząc, że nie usłyszą w jej głosie łez. – Miałam do wyboru albo to, albo na nią czekać. Jest wolniejsza niż trzynogi żółw idący o lasce.

– Nieprawda – zawołała Miranda.

– Właśnie, że tak.

Kylie próbowała przełknąć gulę w gardle.

– Co się stało? – zapytały chórem Miranda i Della, przekreślając nadzieję Kylie na to, że nie zauważą jej wzruszenia. Co prawda nie miało to większego znaczenia, widziały już wcześniej, jak płakała.

– Przepraszamy, że ci odmówiłyśmy – odezwała się Miranda, dając kuksańca Delli.

– Prawda?

– Tak – dodała Della. – Naprawdę wszystko w porządku? Twoje serce wali naprawdę mocno i bardzo szybko. Nieludzko wręcz.

Kylie znów zamrugała. Czuła się dziwnie, ale niekoniecznie źle.

– Wszystko w porządku. A nawet lepiej, od kiedy tu jesteście. Dziękuję. – Odezwała się z uczuciem, a z oczu polały się kolejne łzy.

Della wzruszyła ramionami.

– No wiesz, jeśli umrę albo co, to wrócę i będę cię straszyć.

– Nie przejmuj się. – Miranda uśmiechnęła się lekko. – Jeśli ona zacznie cię straszyć, to mam czar, który zamknie ją w czyśćcu na jakieś dwadzieścia lat.

Della udała, że gromi Mirandę wzrokiem, a potem złapała Kylie za łokieć.

– Chodź, pora wytropić kilka aniołów śmierci.

– Mogę znów jechać ci na barana? – zapytała Miranda i zatarła ręce.

– Nie. A jeśli powiesz komuś, że cię podwiozłam, to przetrącę ci kolana. Nie jestem do ujeżdżania.

– Chyba że to będzie chłopak, co? – roześmiała się Miranda.

– To obrzydliwe – odparła Della, a Miranda roześmiała się jeszcze głośniej. Kylie spojrzała na przyjaciółki i uświadomiła sobie, że po raz pierwszy od kilku dni słyszy śmiech Mirandy.

– Kocham was.

– Tak, wiemy – odrzekła Miranda.

I ruszyły. Gdy zagłębiły się w las, wesołość z wolna ustąpiła powadze. Szły w milczeniu.

Przebudzona o świcieWhere stories live. Discover now