Rozdział 27

56 6 0
                                    

Spojrzał na nią zdziwiony.

– Co? Tom Selleck?

Zrobiło jej się wstyd. Naprawdę to powiedziała?

– Próbuję powiedzieć, że to się już więcej nie powinno zdarzyć, więc po prostu o tym zapomnijmy, dobrze?

– Dlaczego nie powinno się zdarzyć? – Jego powieki stały się ciężkie, nachylił się do niej odrobinę. – To oczywiste, że czujesz wobec mnie to samo, co...

– Ty wobec Fredericki? – Żałowała, że nie może cofnąć tego pytania.

Zmarszczył brwi i odchylił się na piętach.

– To dlatego jesteś zła.

Nie zaprzeczała. Nie dlatego, że nie chciała, ale dlatego, że nie sądziła, aby jej się to udało.

– Posłuchaj, Fredericka i ja... – To nieważne.

– Dla mnie tak. Nie dotknąłem jej, gdy nas tu nie było. Ani razu.

– To nieważne, bo... to, co robicie i jak to nazywacie... to wasza sprawa. Bo ty i ja... jesteśmy tylko przyjaciółmi.

– Możemy być czymś więcej – zaprotestował. – Już teraz mam wrażenie, że jesteśmy.

– Nie. – Spojrzała mu prosto w oczy, mając nadzieję, że zrozumie, iż mówi serio.

Odgarnął pasmo jej włosów za ucho i pogładził ją kciukiem po policzku.

– Ostatnim razem, kiedy staliśmy na tym ganku, zaprosiłaś mnie do środka i myślę, że to zaproszenie dotyczyło czegoś więcej niż tylko... bycia przyjaciółmi.

Pamiętała, jak tu stała, prawie błagając, by wszedł do środka, pragnąc... znacznie więcej, niż tylko jego towarzystwa. Ale to było wtedy... zanim jej uczucia wobec Dereka stały się poważniejsze.

Odsunęła jego rękę od swojej twarzy.

– Ale powiedziałeś nie. I miałeś rację.

– Naprawdę w to wierzysz? – Delikatnie ujął jej dłoń.

Tak, wierzyła, bo uciekł z Fredericką.

– Ona poszła za mną, Kylie. Nie prosiłem jej o to. Odesłałbym ją, ale okazało się, że jej potrzebowałem.

Próbowała zabrać rękę, ale trzymał ją mocno.

– Nie chodziło mi o to, że potrzebowałem jej... tak. Odszedłem komuś pomóc. – Zamilkł na chwilę. – Nie pisałem ci o tym, bo gdyby Holiday się o tym dowiedziała, to dostałaby zawału. Mam przyrodnią siostrę. Została wciągnięta do jednego z gangów. Musiałem ją stamtąd zabrać. Nie zasługiwała na... Powinienem zająć się tym wcześniej, ale nie zrobiłem tego, bo musiałbym spotkać się z ojcem. To była moja wina i musiałem jej pomóc. I wtedy pomogła mi Fredericka.

Odchyliła głowę.

– Pomogła ci. Mnie próbowała zabić.

Potrząsnął głową.

– Wczoraj w nocy by cię nie zabiła.

To był on. Wiedziała, ale gdy to powiedział, wydało jej się to bardziej rzeczywiste.

– Chciała cię tylko przestraszyć – mówił dalej. – Nie lubi cię, bo wie, co wobec ciebie czuję.

– Musiałeś z nią walczyć, by ją powstrzymać.

Przebudzona o świcieWhere stories live. Discover now