Kiedy już porządnie stłukła materac, ubrała się, przeprosiła Łapka za głupie zachowanie i wyszła z domku w poszukiwaniu Holiday.
Poranki robiły się coraz cieplejsze i coraz bardziej parne. „Oto i lipiec w Teksasie", pomyślała Kylie, kierując się w stronę biura. Buzująca w niej złość sprawiała, że miała ochotę biec, ale chociaż pragnęła znaleźć odpowiedzi na temat snów, nie miała najmniejszej ochoty zadawać pytań. Holiday, ze swoim czujnikiem emocji, na pewno odkryje, o jakie sny jej chodzi. Potrzeba znalezienia odpowiedzi była jednak silniejsza niż wstyd, bo szła dalej. Kiedy dotarła na ganek, usłyszała dobiegające z wnętrza podniesione głosy. Zatrzymała się przy fotelach na biegunach, na których poprzedniego wieczora jadła z Derekiem pizzę, i zaczęła słuchać. Nie chciała podsłuchiwać, po prostu niepokoiła się, czy z Holiday wszystko w porządku. – A co u licha jest złego w moich pieniądzach? – zadudnił męski głos i Kylie natychmiast rozpoznała, że to Burnett.
– Nic – odparła Holiday. – Nie powiedziałam, że ich nie przyjmę. Powiedziałam, żebyś dał mi kilka tygodni na decyzję.
– Kilka tygodni, podczas których będziesz szukać innego inwestora. Może mi jeszcze powiesz, że tego nie robisz?
– Dobrze – odpowiedziała Holiday. – Właśnie to robię, ale...
– Naprawdę nienawidzisz mnie i wampirów tak bardzo, że zaryzykujesz zamknięcie Wodospadów Cienia?
Kylie skrzywiła się, uświadamiając sobie, że jej niepokój przeistoczył się w podsłuchiwanie. Nie chcąc bardziej naruszać prywatności Holiday, zeszła z ganku i odeszła jakieś pięć metrów dalej.
– Nie dopuszczę do zamknięcia Wodospadów Cienia! – Kylie wciąż słyszała głos Holiday. Skrzywiła się i odeszła kolejne pięć metrów.
– Ale nie zaprzeczysz, że mnie nienawidzisz? – warknął Burnett.
– Nienawiść to bardzo mocne słowo – odparła Holiday.
Kylie spojrzała na biuro, skrzywiła się i odeszła kolejne kilka metrów.
– Cholera! – Usłyszała czysto i wyraźnie głos Burnetta. Zupełnie jakby stał obok niej. – Niedobrze – mruknęła Kylie, stwierdzając, że nie powinna być w stanie ich słyszeć. Oni byli w środku. Ona na zewnątrz. I to ponad piętnaście metrów od biura.
O kurczę! Znów zaczęła się przemieniać. Złapała się za piersi, by się upewnić, że nie urosły jeszcze bardziej. Na szczęście były wciąż takie same.
– Chcę tylko pomóc – mówił dalej Burnett. A Kylie oddalała się coraz dalej i dalej, na tyle daleko, by nie słyszeć ich rozmowy.
– Więc pomóż mi, próbując zrozumieć – odparła Holiday.
– Co niby mam zrozumieć? Że zrobisz wszystko, by się mnie pozbyć? Bo dlatego to robisz, prawda?
– Ja nie... – Głos Holiday się załamał.
– Bo się boisz, że jeśli weźmiesz moje pieniądze, to będziesz musiała mnie tu znosić? Aż tak bardzo ci się podobam, że nie możesz przebywać w moim towarzystwie? No to prześpijmy się ze sobą i będzie z głowy. Może wtedy przestaniesz mieć ze mną problem.
– Ależ jesteś arogancki – warknęła Holiday. – Seks z tobą to ostatnie, na co mam ochotę.
– No wreszcie. Wiem, że kłamiesz – powiedział. – Podobam ci się.
La-la-la-la-la! – Kylie zaczęła śpiewać i zatkała sobie uszy.
Nie chciała tego słuchać. Ani trochę. Odwróciła się i ruszyła ścieżką do swojego domku. Moment później usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Poczuła podmuch powietrza. Zamrugała, a kiedy otworzyła oczy, stał tam Burnett, przeczesując palcami włosy.
VOUS LISEZ
Przebudzona o świcie
FantasyKylie Galen przebywa w Wodospadach Cienia już od jakiegoś czasu. Choć wśród tych wszystkich niezwykłych istot jej życie już nigdy nie będzie takie samo, czuje, że jej miejsce jest właśnie tutaj. Wciąż jednak nie ma pojęcia, kim jest naprawdę. Desper...