Rozdział 23

53 8 0
                                    

Kylie zmarszczyła brwi i odtrąciła rękę Selynn.

– Nigdzie nie idę, dopóki nie powiecie, o co chodzi. – Kylie znów spojrzała na Holiday, która obserwowała zbliżającego się Dereka. – Czy ktoś raczy mi powiedzieć, co się dzieje?

Holiday popatrzyła znów na nią. Niepokój na twarzy komendantki utwierdził ją w przekonaniu, że to coś poważnego.

– Chodzi o twoją mamę.

– Moją mamę? – Kylie nabrała głęboko powietrza. Nagle przypomniała sobie rozmowę z mamą, a potem ostrzeżenie ducha. Musisz to powstrzymać. Musisz. Albo zginie ktoś, kogo kochasz.

„O Boże, nie!"

– Co się dzieje z mamą? – Ledwie zdołała wydusić te słowa. Pamiętała, że jej mama miała w ciągu dnia przylecieć z powrotem do domu. Nagle serce jej się ścisnęło na myśl o katastrofie lotniczej. O Boże, czyżby ona...

– Najwyraźniej przyjechała cię odwiedzić – powiedziała Holiday. – Spóźniona. I z jakichś przyczyn alarm przy naszej bramie nie zadziałał. I weszła, a nikt o tym nie wiedział.

– Jest tutaj? – Bardziej niż powietrza pragnęła informacji, że jej mama jest cała i zdrowa. Że samolot się nie rozbił. Że nie porwał jej żaden zboczeniec i nie torturował jej tak, jak sugerowały to sny.

– Tak, jest tutaj – odezwała się Selynn wyniośle. – Wbrew zasadom. Czas odwiedzin minął już dawno.

Popatrzyła na Selynn. Co mówiła wilczyca? Czy z jej mamą było wszystko w porządku?

Spojrzała znów na Holiday.

– Co się stało? – powtórzyła Kylie. – Nic jej nie jest?

– Jest... zdenerwowana. – Holiday skrzywiła się jeszcze bardziej. – Próbowała znaleźć twój domek, ale źle trafiła. Zobaczyła coś... coś, czego nie powinna.

– Co? – Przypomniała sobie, jak wielkie wrażenie zrobiło na niej, gdy Perry przemienił się w jednorożca. – Co zobaczyła?

– Trzeba ją wymazać – warknęła Selynn. – I to szybko.

„Wymazać?"

– Co to znaczy?

Wilczyca złapała Kylie za ramię i zaczęła ją ciągnąć w stronę lasu.

Kylie się zatrzymała.

– Co oznacza wymazać? – znów zapytała. Nie rozumiała, o co chodzi, ale wcale jej się to nie podobało. Wyrwała się wilkołaczce i stanęła naprzeciwko niej, tak blisko, że mogłaby policzyć jej rzęsy.

– Lepiej nie dotykaj się do mojej matki! – warknęła. Nie poznawała swojego głosu. Był głębszy i bardziej szorstki.

– Kylie, posłuchaj. – Holiday położyła rękę na jej plecach, wysyłając falę spokoju. Może by i posłuchała, może nawet przyjęłaby uspokajający dotyk, gdyby nie stała tam Selynn.

– Nie mamy na to czasu – warknęła wilkołaczyca.

Złapała Kylie za ramiona, wbijając palce w jej bicepsy tak mocno, że mogła ją posiniaczyć. A gdy ta próbowała się wyrwać, jeszcze zwiększyła uścisk.

Jest człowiekiem – odezwała się Selynn. – Trzeba się z nią uporać. I to już. – Uporać? – Wściekłość, gniew i strach o bezpieczeństwo matki prawie przygniotły Kylie. – Cholera, gdzie jest moja matka?

Przebudzona o świcieWhere stories live. Discover now