Rozdział 34

61 7 0
                                    

Walcząc z chęcią powrotu do ciała, Kylie odwróciła się i poleciała tam, skąd przybyła. Prędkość sprawiała, że nie mogła oddychać.

Ktoś wypowiedział jej imię. Nie Lucas. Ten stary wampir. Chmury były coraz gęstsze.

Czy Lucas nie był tuż za nimi? Poczuła, jak coś ciągnie ją z powrotem. Zaraz się obudzi.

– Lucas, system tuneli pod Houston. Pod budynkiem Toyoty. Słyszysz?

– Co ty robisz? – warknął chrapliwy głos.

Otworzyła oczy. Wpatrywał się w nią stary wampir. Pamiętała, że nie może kłamać.

– Śnię.

– Co takiego? Czułem energię.

– Coś niepokojącego. Gdy byłam młodsza, miałam koszmary.

Zdawał się jej wierzyć, ale wciąż patrzył na nią podejrzliwie. Czy było coś, o co mógł ją podejrzewać? Czy Lucas ją usłyszał?

– Pewni starzy przyjaciele chcieliby cię poznać. Dla twojego własnego dobra mam nadzieję, że będziesz się odpowiednio zachowywać.

– Kto to? I czemu chcą mnie poznać?

– Wygląda na to, Kylie Galen, że jesteś jeszcze bardziej wyjątkowa, niż sądzisz.

– W jakim sensie jestem wyjątkowa?

Nie odpowiedział.

– Jeśli obiecasz, że nie będziesz próbowała uciekać, to zdejmę ci łańcuchy.

Wizja pozbycia się ciężkich metalowych kajdanów była cudowna. Już miała się odezwać, ale doszła do wniosku, że to by było kłamstwo.

– Oboje wiemy, że jeśli jest stąd jakaś droga ucieczki, to z niej skorzystam. Twoim zadaniem jest dopilnować, aby jej nie było.

Roześmiał się.

– Doceniam twoją szczerość.

– Dość, aby mnie rozkuć?

– Nie aż tak – odparł.

Spojrzała w jego stare oczy.

– Nie widzę wyjścia z tego pokoju. Chyba że wierzysz, iż mam dość siły, by cię pokonać, gdy otworzą się drzwi. A skoro nie mogę rozerwać tych łańcuchów, to chcesz powiedzieć, że twoje moce są mniejsze niż ten metal?

Przyjrzał się jej uważnie.

– Jesteś bardzo inteligentna, moje dziecko. Czy mam się martwić, że jesteś równie przebiegła, co mądra?

– Gdybym była taka przebiegła i mądra, to czy byłabym tu teraz?

– Idźmy na kompromis. – Zamknął oczy, a z jej rąk i jednej kostki zniknęły łańcuchy. Do prawej kostki miała teraz przypięty długi łańcuch.

Spojrzała na niego, zszokowana jego umiejętnościami.

– Czym ty jesteś? Uśmiechnął się.

– Widzisz? Już zyskuję twój szacunek.

– Pomyliłeś szacunek z ciekawością – odparła.

Zmrużył oczy, ale na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.

– Czym ty jesteś? – znów zapytała.

Skrzyżował na piersi przywiędłe ramiona.

– Coś nie tak, moja droga? Czyżby podobieństwa cię przerażały? – I z tymi słowy rozpłynął się w powietrzu.

Przebudzona o świcieजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें