Rozdział 1

138 8 0
                                    

Musisz to powstrzymać, Kylie. Musisz. Albo to spotka kogoś, kogo kochasz.

Złowieszcze słowa ducha dobiegły gdzieś zza pleców Kylie Galen i wtopiły się w trzaski olbrzymiego ogniska płonącego jakieś piętnaście metrów na prawo od niej. Lodowate powietrze jasno obwieściło pojawienie się ducha, mimo że słowa dotarły tylko do jej uszu, z pominięciem trzydziestu pozostałych obozowiczów Wodospadów Cienia, którzy stali teraz w obrzędowym kręgu.

Miranda, zupełnie nieświadoma obecności ducha, stała obok Kylie. Ścisnęła mocniej jej rękę.

– Ale super – wyszeptała i spojrzała na drugą stronę kręgu, na Dellę. Miranda i Della były najbliższymi przyjaciółkami Kylie i mieszkały z nią w tym samym domku.

– Dziękujemy za tę ofiarę. – Chris, czy raczej Christopher, jak kazał się tego wieczora nazywać, stał w środku kręgu i wysoko unosił uświęcony puchar, błogosławiąc jego zawartość.

– Musisz to powstrzymać – znowu wyszeptał duch, dekoncentrując Kylie.

Zamknęła oczy i wyobraziła sobie duszę w formie, jaką przybierała za każdym razem, gdy się jej objawiała: po trzydziestce, długie ciemne włosy i biała suknia, poplamiona krwią. Frustracja sprawiła, że żołądek ścisnął się Kylie jeszcze bardziej. Ile to już razy prosiła ducha zmarłej, by wyjaśnił kto, co, kiedy, gdzie i dlaczego? A on za każdym razem powtarzał tylko te same słowa.

Krótko mówiąc, początkujące duchy były beznadziejne jeśli chodzi o komunikowanie się. Pewnie równie marne jak początkujący zaklinacze duchów w namawianiu ich do rozmowy. Kylie nie pozostawało nic innego, jak poczekać, aż duch zdoła jakoś wyjaśnić ostrzeżenie. Tyle że nie był to najlepszy moment.

„Jestem teraz trochę zajęta. Jeśli więc nie zamierzasz mi wszystkiego dokładnie objaśniać, to może pogadamy później?", pomyślała Kylie, licząc, że duch umie czytać w jej myślach. Na szczęście chłód zelżał i znów zrobił się upał, teksański upał, parny, duszny i gorący nawet bez ogniska.

„Dziękuję". Próbowała się zrelaksować, ale wciąż czuła napięcie w ramionach. I to nie bez przyczyny. Odbywająca się tego wieczora ceremonia też stanowiła w jej życiu nowość. Wszystko było dużo prostsze, nim się dowiedziała, że nie jest do końca człowiekiem. Oczywiście byłoby znacznie łatwiej, gdyby potrafiła określić swoją nieludzką stronę. Niestety, jedyną osobą, która znała odpowiedź na to pytanie, był Daniel Brighten, jej prawdziwy ojciec. Jeszcze miesiąc temu nie wiedziała nawet o jego istnieniu, a on najwyraźniej uznał, że powinna sama sobie poradzić z tym kryzysem tożsamości. Rzadko ją teraz odwiedzał, nadając zupełnie nowe znaczenie określeniu „martwy związek". Tak, Daniel był martwy. Zmarł, nim Kylie się urodziła. A ona nie była pewna, czy w zaświatach dają lekcje z rodzicielstwa, ale miała ochotę zasugerować mu, aby to sprawdził. Bo teraz, gdy już się pojawiał, patrzył na nią bez słowa, a gdy chciała mu zadać jakieś pytanie, znikał, pozostawiając po sobie tylko chłód.

– Dobrze – odezwał się Chris. – Puśćcie ręce, oczyśćcie umysły, ale bez względu na wszystko, nie przerywajcie kręgu.

Kylie, wraz z pozostałymi, zastosowała się do wskazówek. Tyle że gdy puściła ręce stojących obok osób, jej umysł wcale nie chciał się oczyścić. Podmuch wiatru porwał kilka kosmyków jej jasnych włosów i rozsypał na twarzy. Odgarnęła je za ucho.

Czy jej zmarły tata bał się, że będzie go pytać o seks albo coś w tym guście? Takie pytania zawsze działały na jej mamę, która wtedy natychmiast wybiega a z pokoju w poszukiwaniu kolejnej broszurki dla młodzieży. Nie żeby Kylie kiedykolwiek pytała mamę o cokolwiek związanego z seksem. Prawdę mówiąc, jej mama była ostatnią osobą, do której zwróciłaby się w takiej sprawie.

Przebudzona o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz