XI.Malfoyowie nie miewają uczuć.

2.7K 137 268
                                    


Snape miał opanowany głos, ale zdradzała go nerwowo drgająca warga.

-Jak to nie wziąłeś żadnej rzeczy, która może dowodzić, że ten olbrzym naprawdę tam jest, Draco będziesz musiał tam jutro wrócić.

Malfoy przełknął ślinę, nie mógł już poprosić Pottera,a pójście tam samemu nie wchodziło w grę,bał się, chociaż nikomu by się do tego nie przyznał. Jak mógł być tak głupi i wrócić bez dowodu, przecież to cholerny Czarny Pan, a nie Dumbeldore czy inna McGonagall. 

-Tak Profesorze, do kiedy mam czas?

-Jutro wieczorem Czarny Pan chce się dowiedzieć jak Ci poszło, ale ja będę tam w twoim imieniu. Jeżeli Czarny Pan będzie zadowolony z wykonanego zadania będziesz mógł dołączyć do nas na następnym spotkaniu.

-Czyli.. mam tam iść w ciągu dnia? 

-Tak, jeżeli to będzie problem wlepię Ci jakiś szlaban, ale mam nadzieję, że uda Ci się samodzielnie wyjść. Lepiej żeby nikt nie wiedział gdzie będziesz, ktoś mógłby połączyć fakty.

Draco nie miał odwagi spytać jakie fakty, pomimo, że jego chrzestny zawsze był dla niego dobry on bał się pytać, kiedy Severus umyślnie, bądź nie, nie dopowiadał pewnych rzeczy.

- Powinieneś już iść, przemyśl w jaki sposób zamierzasz wyjść i dobrze się wyśpij, dobranoc Draco

-Dobranoc Profesorze- odpowiedział, ale po głowię chodził mu inny dylemat, komu ufa na tyle żeby wziąć go jutro ze sobą. 

***

Rick Middle, Rick Middle, Rick Middle. To nazwisko chodziło po jego głowię całą noc. Nie wiedział czemu, ale pałał do niego jakąś sympatią, chociaż oczywiście bał się sam do tego przyznać. Malfoyowie nie miewają uczuć. Postanowił, że zagada go na śniadaniu, o ile tylko nie będzie zajęty rozmową z Chang. Zacisnął zęby. 

W drodze do łazienki zabrał elegancką białą koszulę i czarne spodnie, które idealnie przylegały do jego smukłych łydek. Zamknął drzwi z gracją i ruszył w stronę umywalki by umyć śnieżnobiałe zęby. Rozchylił usta kiedy zobaczył widok w lustrze. Wielkie, sine wory pod oczami kontrastowały z bladą skórą, a zazwyczaj malinowe usta teraz nabrały barwy jego włosów, które także nie były w dobrym stanie. Roztrzepane w każdą stronę i lekko z puszone, pomimo porannego czesania. Była sobota, więc nie musiał iść na lekcje, ale na śniadanie już tak. Chciał pogadać z Rickiem o ewentualnej możliwości pójścia  z nim do lasu. Tylko jaki da powód? Może uda mu się go tak urobić, że nawet nie zapyta? Nie. To krukon, a nie jakiś głupkowaty gryfon, bądź pożal się boże, puchon.

Wyszedł z dormitorium i przechodząc przez pokój wspólny zauważył nie kogo innego jak Pansy Parkinson. 

-Cześć Draco..- zagadała ciemnowłosa szczerząc się lubieżnie, ale jednak nieśmiało

-Cześć Pansy- odpowiedział bez większego zainteresowania

-Co dzisiaj robisz, bo tak sobie pomyślałam, że może chciałbyś..

-Mam plany

-Oj, rozumiem, a jutro?

-Też- skłamał

- A co ty taki zajęty

Nie twój zakichany interes                                                                                                                                       Chciał powiedzieć

-To raczej tajemnica- odparł jednak, wiedząc, że rodzina dziewczyny była szanowana i ważna w czarodziejskim świecie, a to stanowiło większą wartość niż jego własne odczucia czy chęci

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now