IV. Co taki Harry Potter może mi zaoferować

4.2K 236 411
                                    

Mijał trzeci tydzień nauki, Harry i Ron nie odzywali się do siebie, od tamtej kłótni, Hermiona też sprawiała wrażenie obrażonej, Harry czuł się samotny, spędzal czas tylko z Cho.

- No proszę, proszę złota trójca rozbita przez to, że rudy pieprzy szlame- aksamitny głos Malfoya przeszły korytarz, ślizgoni unieśli się śmiechem, a Harry miał ochotę podejść i walnąć mu w ten kpiący uśmieszek, ale zanim coś powiedział usłyszał za sobą znajomy głos

- Powtórz to

Harry odwrócił się i zobaczył Rona czerwonego, ze złości i zaciskajacego pięści, za nim stała Hermiona, której wyraz twarzy wskazywał na oburzenie, słowami arystkoraty.

- Ale co? Szlama rudy czy pieprzy? - odpowiedział blondyn, mówiąc każde słowo powoli, tak aby Gryfon, na pewno je zrozumiał, a kiedy tylko skończył Ron rzucił się na niego z furią w oczach. Harry stał I tylko patrzył zbyt zszokowany wybuchem przyjaciela by coś powiedzieć

- Nie, Ron przestań!- zaczęła krzyczeć Hermiona przepychając się przez Pottera, przy okazji obrzucając go spojrzeniem, które wyglądało jakby była zła, że ten nic nie zrobił.
Malfoy, szybkim ruchem przewrócił Rona na plecy i usiadł na nim, zyskując przewagę.

-Co tu się dzieję- Snape właśnie stanął za nimi, a na dźwięk jego głosu odwrócili się, nawet Ron wykręcił głowę, żeby spojrzeć na nietoperza.

- Weasley mnie zaatakował - powiedział blondyn, widząc pochmurny wyraz twarzy opiekuna jego domu.

- Ależ Panie Profesorze to nieprawda! On z nas szydził i..

-Dość panno Granger, minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. A Ty Draco, chodź ze mną.
Harry nadal stał i patrzył się na przyjaciółkę, która pomagała wstać Ronowi, ale była przy tym jakaś spięta, czyżby bała się go dotykać w obecności Harrego? Muszę z tym skończyć postanowił Potter i poszedł do przyjaciół.

-Możemy pogadać?

- Słuchaj Harry my..

- Nie tutaj Hermiono, chodźmy na błonia.

***

Złoty chłopiec miał jeszcze pół godziny do spotkania, gdy szedł korytarzem wpadł na coś, na coś wyższego od siebie i.. O boże to był ktoś. Osoba stojącą przed nim otrzepywała właśnie szaty, a kiedy wreszcie uniosła głowę, machnęła swoimi pięknymi piaskowymi włosami.

- Uważaj jak łazisz Potter!- syknął ślizgon i wyminął go powoli. Harry naprawdę chciał zaczekać aż przyjaciele mu to wyjaśnią, ale nie mógł się powstrzymać wiedząc, że taka sytuacja może się nie powtórzyć.

- Czekaj, Malfoy.

Draco odwrócił się, próbując ukryć szok, Harry Potter coś od niego chciał.

-Co jest Potter? Zapomniałeś hasła do dormitorium Krukonów? Nie martw się, widziałem jak Cho wychodziła gdzieś z jakimś siódmorocznym więc na pewno znajdziesz ją w toalecie jęczącej Marty albo w Pokoju Życzeń- następnie ponownie się odwrócił.
Harry postanowił nie odpowiadać na te zaczepkę, wiedział, że Malfoy chce go tylko sprowokować i nic takiego nie miało miejsca. A te obrzydliwe sugestie, nie dziwił się Ronowi, że wybuchł, w czasie dzisiejszego starcia.

- Słuchaj, chciałem zapytać. Skąd wiedziałeś, że Ron i Hermiona..

- Potter, ty chyba naprawdę jesteś ślepy, chociaż to nawet ślepy by zauważył, ty jesteś po prostu głupi.

- Czyli po prostu się domyśliłeś?

- Czemu myślisz, że będę Ci odpowiadać na pytania, już zapomniałeś, że się nienawidzimy? Nie będę rozwiązywać problemów waszego kółka wzajemnej adoracji.

-Zrobisz coś dla mnie, ja zrobię coś dla Ciebie i wrócimy do starych relacji.

- Potter, Potter, Potter. Po domu, do jakiego należysz, nie spodziewałem się po tobie wysokiego ilorazu inteligencji, ale teraz przeszedłeś samego siebie. Co taki Harry Potter może mi zaoferować.

- Co chcesz, po prostu mi odpowiedz.

- Co chce tak? Hmm- zawahał się - Widziałem ich na pokątnej jak się... - Draco wzdrygnął się, jakby to najobrzydliwsze co w życiu zobaczył - mizdrzyli. Pamiętaj, jesteś mi winny przysługę Potter - powiedział i odszedł szybko, chyba zadowolony z przedstawienia.

***

Potter siedział na błoniach z książką do Obrony przed czarną magią. Cho się myliła, Snape nie zajął tego stanowiska, a miejsce Umbridge przejął profesor Forest. Krążyły plotki, że miejsce Snapa, jako profesora elisirów, miał zająć inny nauczyciel i wtedy Snape dostałaby upragnioną posadę, jednak tamten, koniec końców się nie zgodził.

-Cześć- usłyszał Harry nad głową i natychmiast spojrzał ponad siebie, gdzie stała szatynka, w mocno kręconych włosach,a obok niej rudy, piegowaty chłopak.

- Hej,mìło was wiedzieć.

- Słuchaj, wiem, że się gniewasz, ale ja.. my po prostu poczuliśmy to coś i.. - przerwał Ron,kiedy łokieć Hermiony znalazł się pod jego żebrami.

- Ronald chciał powiedzieć, że przepraszamy za to jak..

- Ależ to nie o to chodzi! - Gryfon aż się zerwał na nogi i cisnął podręcznik, do swojego ulubionego przedmiotu, gdzieś na trawę- nie przeszkadza mi wasz związek- Harry zobaczył jak Hermiona wzdryga się na jego ostatnie słowo i mimowolnie się uśmiechnął - zabolało mnie tylko to, że dowiedziałem się tego od Malfoya, a nie od was, że ukrywaliscie tak ważny fakt. Zawsze chce i będę chciał waszego szczęścia.

- Ja.. O Boże Harry naprawdę Ci to nie przeszkadza? - chłopiec tylko się uśmiechnął i potwierdził ruchem głowy. Hermiona rzuciła się na niego rozdygotana obejmując go mocno ramionami- A my już byliśmy gotowi ze sobą zerwać, dla Ciebie- kontynuowała.

Potter przymknął oczy na to wyznanie, z jednej strony chciałaby ich przeprosić za to, że tak, przez niego, pomyśleli, z drugiej zaś był zły, że mogli tak o nim pomyśleć, a duma i fakt, że nadal się nie wytłumaczyli, dlaczego to ukrywali, nie pozwalała mu ich przeprosić.

- Ale nadal nie rozumiem, dlaczego to ukrywaliście- zaczął po dłuższej chwili.

- My się baliśmy- powiedział Ron, masując miejsce uderzenia - baliśmy się, że nas nie zrozumiesz, nie zaakceptujesz.

-Oh przepraszam, powiedział, w końcu Harry, chowując dumę do kieszeni i objął też przyjaciela, którego mina przedstawiała coś na kształt bólu i ulgi.

- My też- powiedzieli równocześnie, wywołując chichot u Harrego.

- Zastanawia mnie tylko- powiedziała Hermiona, po chwili- skąd Malfoy o tym wie- Harry, nigdy nie był dobrym aktorem, ale teraz musiał udawać, że tak samo go to interesuje, chociaż znał odpowiedzieć na to pytanie. Postanowił jednak nie ujawniać tego, że zaledwie trzydzieści minut temu, gadał o tej sytuacji ze ślizgonem. A więc nie widzieli go tamtego dnia, założył, że tak było, bo przecież od kiedy Malfoy powstrzymywał się od złośliwych docinek, ale teraz to miało sens, gdyby go wtedy zobaczyli na pewno powiedzieliby Harremu, wiedząc, że Draco prędzej czy później postanowi im to wypomnieć.

Słońce zachodziło, a on siedział z przyjaciółmi na błoniach rozmawiając i śmiejąc się, był naprawdę szczęśliwy, pierwszy raz, od trzech, długich, tygodni.

No co jest Pottah? ||Drarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz