XXX. Chciałem na chwilę porwać Harry'ego

1.6K 103 187
                                    

-Uparł się żeby przyjść- oświadczył Remus, widząc karcące spojrzenie Granger.

Oczy Pottera zaświeciły się niebezpiecznie i chwilę później rzucił się w objęcia Lupina, żeby następnie pogłaskać psa. 

-No Ron, Ginny chodźcie do nas, co tak daleko stoicie- zagadnął wilkołak.

Dwójka przyjaciół spojrzała na rudego z fałszywymi uśmiechami, za chłopakiem stała Ginny, która wyraźnie starała się nie zwracać na siebie uwagi. Hermiona nie czuła się komfortowo w  towarzystwie niebieskookiego, a Harry był zły za scenę, którą Weasley przed chwilą urządził. Bał się, że Malfoy już się do niego nie odezwie. Miał zamiar nakrzyczeć na przyjaciela, jak tylko dotrą na Grimmauld Place 12.

Zza kolejnej kolumny wyłoniła się ruda głowa Arthura Weasley'a.

-No dzieciaki, ruszamy, bo jak to mówią mugole; Komu w drogę temu czas. Co nie Harry?- poklepał chłopaka po ramieniu i poprowadził ku wyjściu z peronu całą szóstkę. 


***

-Szumowiny! Męty! Nędzne, plugawe kreatury! Wynocha stąd, bękarty, mutanty, potwory!- zawarczał obraz Walburgii Black, zaraz przy wejściu do domu. 

-Wyśmienite miejsce na ślub-pomyślał Harry, ale ugryzł się w język, wiedział, że wcale nie jest ono wymarzone przez narzeczonych i było mu ich żal.

Reszta także zdawała się ignorować wzburzoną kobietę i ruszyła spokojnie do saloniku. 

-Harry, kochaneczku!- zapiszczała pani Weasley, kompletnie ignorując własnego syna, który stał z założonymi rękami.

 Dopiero kiedy pojawiła się za nim Ginny, kobieta oderwała się od wybrańca i ruszyła w stronę własnych dzieci. Molly miała na sobie rękawice i Harry już wiedział, że czeka ich dużo sprzątania. Do ślubu i świąt, zostały 3 dni, ale dziś było za późno by cokolwiek zrobić, więc wszedł po schodach prosto do sypialni, gdzie wraz z Hermioną i Ronem mieli spędzić resztę ferii. 

-Ron, co to do cholery było!- wrzasnął, kiedy tylko drzwi pokoju zamknęły się cicho skrzypiąc

-Co było?-obruszył się rudy, który nie gadał z Potterem od kłótni sprzed czterech dni.

-Mieliśmy się nie wtrącać w te sprawę miedzy Malfoy'em, a krukonami!

-Bronisz go?- zakpił

-Nie! Mówię, że obiecaliśmy się nie wtrącać, bo to nie ma żadnego sensu i Malfoy, i dwa najstarsze roczniki krukonów to nasi wrogowie ani jedno, ani drugie nie zasługuję na poparcie!

-Nikogo nie poparłem. Nazwałem Malfoy'a tym kim jest, czyli wstrętnym pedałem!

Hermiona aż zadrżała na ten pokaz homofobii, nie tego spodziewała się po swoim byłym chłopaku, zawsze był taki wyrozumiały i tolerancyjny, a może działało to tylko u tych których lubił?

-Ronaldzie Weasley!-zagrzmiała-jak możesz tak kogoś nazywać! Nieważne kim jest czy go lubisz, czy nie! Nie można nikogo nazywać ,,wstrętnym pedałem"! Szczególnie w miejscu, gdzie przybyliśmy na ślub dwóch mężczyzn! Mogli Cię usłyszeć! Użyj czasem tego mózgu!- jej słowa zawisły w powietrzu, a Ron stał oszołomiony, dziewczyna zwróciła się do niego pierwszy raz od zerwania.

Harry nadal gromił go wzrokiem, zgadzał się z Granger w stu procentach i nie mógł uwierzyć, że przyjaciel powiedział coś takiego. Kochał Syriusza i zależało mu na Lupinie, nie obchodziło go to czy są hetero, homo, czy bi. Mogą sobie być kim chcą, jakie to ma znaczenie? Ciarki przeszły go też na myśl, że rudy mógłby go nie zaakceptować, przecież jemu też się podoba mężczyzna i to do tego ten sam, którego godzinę temu zwyzywał na peronie. Wcześniej myślał, że orientacja nie będzie problemem i, że wyznanie jej, jak tylko się dowie jaka jest, to będzie pikuś, ale wygląda na to, że jednak się mylił. Przełknął ślinę patrząc na kręcono-włosom. Była wściekła. Weasley trochę się zaczerwienił, ewidentnie żałował swoich słów. Ach, to takie typowe, przecież Potter robił tak samo- najpierw robił, potem myślał.

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now