LVI. Dowód dlaczego nie ufa się szlamom

1.3K 85 38
                                    


 Lucjusz chodził niespokojnie po posiadłości. Od zaginięcia jego syna minął tydzień. Nie wierzył w to żeby mógł uciec szczególnie, że ten zapchlony Potter nadal był na miejscu. Tak samo jak reszta uczniów. Zniknął tylko on. Czyżby ktoś się dowiedział o jego planach? Przeczytał mu myśli? 

Podrapał się po karku. Czarny Pan uznał to za zdradę, a Malfoy senior obiecał, że znajdzie syna i uda im się napaść na Hogwart. Jeżeli tego nie zrobią zginie Narcyza... nie mógł na to pozwolić. Najchętniej by się tam wybrał, ale był poszukiwany... Pani Malfoy praktycznie zamieszkała w szkole. Oby się odnalazł... 

***

Harry nie spał od czterdziestu ośmiu godzin. 

-Harry, kochanie... - Ginny ścisnęła jego ramię. -Zjedz coś. 

-Nie, nie chce, za ile będzie poczta? - Rozglądał się niespokojnie. 

-Harry... - Szepnęła mu do ucha. - To jest zbyt podejrzane, jesteście wrogami, pamiętasz?

-Nie obchodzi mnie to! - Rudowłosa wymieniła spojrzenia z Hermioną, z dnia na dzień zaczynały wątpić czy to na pewno był dobry pomysł. Co jak ktoś go znajdzie? Pójdą do Azkabanu? Jak bardzo Harry je znienawidzi? A Malfoy? Co zrobi Voldemort? Czy nie wypadałoby iść do Dumbledore'a ostrzegając, że za niecały tydzień ma się odbyć atak? 

Blaise patrzył nieprzeniknionym wzrokiem na Ginny. Gdzie jest Draco? Dlaczego go uderzyła, dlaczego zniknął w te samą noc? To przypadek? W takie rzeczy może uwierzyć chyba tylko puchon. Pansy obok niego obgryzała skórki, nigdy tego nie robiła, też się stresowała. Jej wzrok wodził jednak po Granger. Dziewczyna zachowywała się podejrzanie. Czy ma coś wspólnego z zaginięciem Draco? Gdzie jest jej Drakuś! Czy źle zrobiła rozdzielając ich? Co mu grozi? Czemu Potter wygląda jak na jakiś mocnych prochach? 

Do sali wleciały sowy. Parkinson i Blaise od razu złapali za swoje gazety. Harry wyrwał ją Hermionie, bo on nie prenumerował Proroka. 

Nie było tam nic, nic poza ogłoszeniem o zaginięciu. 

Cisnął papierem przez sale i wylądował on nad głową zdezorientowanego Crabbe'a. Wszyscy patrzyli na niego w szoku. A on nie zaważając na to wstał i wyszedł. Hermiona pospieszyła za nim. Plan był prosty, a jedną z jego podstaw było nie mówienie Harry'emu, a czemu? Proste, był tak głupi, że na pewno by tam łaził cały czas i w końcu ktoś by go przyłapał. Nie mogła na to pozwolić. Ona z Ginny chodziła tam na zmianę dwa razy dziennie. Pożyczając niewidkę Pottera. 

-Harry! - Zawołała, tak samo jak wtedy, kiedy Ginny przeszukiwała jego rzeczy szukając mapy Huncwotów. Jak wtedy, kiedy znalazły Dracona na korytarzu, a potem nadal stojąc pod peleryną ogłuszyły i zaniosły do Komnaty Tajemnic. Słuchanie śpiącego Harry'ego na coś się zdało. Tak samo jak wtedy, kiedy przerażony ocknął się koło gada. Jak krzyknął żeby go wypuściły, jak wrzeszczał, że są chore. 

-Zostaw mnie! 

-Musimy pogadać... - Chłopak odwrócił się z niechęcią, tak samo jak Malfoy dziś rano, kiedy Granger zajrzała do niego patrząc czy żyję. Warknął na nią, że ma spieprzać. Mówił, że lepiej żeby nigdy go nie wypuszczała, bo jak to zrobi to zginie. Po tej groźbie Granger zabrała wszystkie kły bazyliszka z jego jamy. Tak w razie czego. Blondyn prawie nie jadł, dużo pił. Już nie krzyczał. Dziewczyny dbały żeby słuchał tego co dzieję się w szkole i na świecie. Malfoy jednak nic nie mówił, chyba liczył, że w końcu ktoś go znajdzie. A może nie? Zawsze spinał się na imię Harry'ego, ale kiedy dowiedział się, że ten o niczym nie wie widocznie mu ulżyło. 

-Słucham? 

-Chodź. - Nie mogli chodzić po korytarzach. Tylko na zajęcia i posiłki, cały czas musieli jednak być w przynajmniej dwuosobowych grupach. Wepchnęła go do łazienki Jęczącej Marty. 

-Co ty wyrabiasz?

-Ciii! - Wzięła wdech. - Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz.

-Co? Dlaczego... 

-Ciii! Powiedziałam. Muffliato. Otwórz Komnatę.

-Co?

-Otwórz.

-Herm... to na pewno ty? 

-Och... 

-Za kogo wyszedł Łapa?

-Za Lunatyka. 

-A kto był jego świadkiem?

-Ty, Harry proszę Cię chodź...

-Gdzie to było?

-Na Grimmauld Place.

-Dobra... Otwórz się. - Wysyczał, a Hermionę przeszedł dreszcz. 

-Wchodź. 

-Po co?

-Zobaczysz, chodź. 

Malfoy zamarł słysząc głos ukochanego. Automatycznie poprawił włosy. Co ta Granger odpierdala? Jeszcze jej mało? 

-Oto dowód dlaczego nie ufa się szlamom. - szepnął sam do siebie.

-Hermio... - Urwał. Całe ciało mu zesztywniało, kiedy zobaczył siedzącego na materacu Malfoy'a. Ślizgona zmartwił wygląd Potter'a, ale nic nie powiedział.

-Draco...? - Odezwał się w końcu. - Hermiono co to ma znaczyć. - Szatynka zwiesiła wzrok. Gryfon znowu spojrzał na byłego, a widząc jego uśmieszek coś w nim pękło. - Ty gnojku! - Rzucił w niego torbą z książkami. Malfoy spodziewał się wszystkiego, ale nie tego. - Uciekłeś! I nic mi nie powiedziałeś! Schowałeś się! Twoja matka odchodzi do zmysłów! Cały kraj Cię szuka! Zamartwiałem się na śmierć! - Nawet nie poczuł, kiedy zaczął płakać. - Zerwałeś ze mną i zwiałeś! Ty tchórzofretko! - Blondyn wstał mierząc Hermione pełnym złości spojrzeniem. 

-Harry... - Przytulił go, ale okularnik się odsunął. -Przepraszam...

-Jak mogłeś! Schowałeś się tu... dlaczego!?

-Nie schowałem się! Porwały mnie! - Wskazał palcem na dziewczynę stojącą w koncie.

-C... c... co - Głos Potter drżał. - Dlaczego to zrobiłaś? I jak to porwały... kto jeszcze? - Starał się oddychać.

-Niech sam Ci powie. - Wyszeptała przez łzy. 

-Nie! Ty masz mi... - Przerwał czując dłoń na swoim ramieniu. 

-Powiem Ci... - I powiedział. Wszystko nawet to jak ojciec go pobił, to jaką dostał misję, wszystko.

-Ale... dlaczego mi nie powiedziałeś? - Szlochał w jego koszulkę. 

-Byłbyś w niebezpieczeństwie, ale teraz dzięki tym dwóm idiotkom i tak jesteś, więc to nie ma znaczenia. Cud, że moja matka jeszcze żyję... - Wziął głęboki wdech. 

-Draco...  chce Ci pomóc. Hermiono musisz go wypuścić! - Był na nią tak wściekły, od początku wiedziała gdzie był, tak samo jak Ginny! Jak one mogły! Kłamały mu w żywe oczy! Widziały jak się zamartwiał i nawet ich to nie ruszyło!

-Nie ma takiej możliwości, będzie bezpieczny, tak samo jak Hogwart. - Draco prychnął.

-Ty durna szlamo! Nikt nie będzie! Czarny Pan najpewniej po prostu zaatakuję od zewnątrz zamiast od wewnątrz!

-Jesteśmy gotowi. - Nie skłamała, Ginny właśnie była u dyrektora, postanowiły się przyznać. Wiedziały, że Dumbledore to zatuszuję, w końcu były przyjaciółkami samego Harry'ego Pottera.

Nastała cisza, którą przerwały kroki. Obcasy uderzyły o kamienną powierzchnie. Malfoy wstrzymał oddech, czyżby był tu ktoś jeszcze? 


Od autorki:

Zbliżamy się do końca opowiadania! Zachęcam do gwiazdkownia i komentowania!

Buziaki i do następnego ♥

No co jest Pottah? ||Drarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz