XXXV. Wyzwałeś mnie na pojedynek.

1.4K 112 25
                                    


Draco delikatnie przygładzał czarną koszulę, nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się stara dopóki nie zobaczył się w lustrze. Wyglądał trzy razy lepiej, a przecież zawsze był idealny. Próbował sobie wmówić, że to wcale nie dla Pottera, ale tak naprawdę wiedział, że właśnie tak jest. Mieli się spotkać za godzinę, to miało być ich trzecie spotkanie, musiał przyznać, że te dwa ostatnie mu się podobały. Złapał książkę, którą pożyczył mu Potter, czytał trochę o jego orientacji, ale głównie o swojej, był ciekawy co i jak, a wszystko było tam opisane. Chociaż panseksualizm wydawała się bardziej interesujący i zawiły przybliżyło sobie jego obraz choć trochę. 

Było pięć po piątej, więc gryfon już na pewno jest, wyszedł powoli, nadal nie wiedział czy mu wierzy, modlił się żeby to się nie okazało żartem. Nie mógł też uwierzyć w historię, które mówił mu chłopak, zawsze myślał, że dostał on wszystko na złotej tacy, a tu się okazało, że nie do końca, a właściwie w ogóle nie tak. Cztery dni temu opowiedział mu swoją pierwszą wycieczkę na Pokątną, a na dziś obiecał wytłumaczyć swój brak obecności na ostatnim meczu w sezonie, w pierwszej klasie. Powiedział mu, że pewnie mu nie uwierzy co jeszcze bardziej podsycało ciekawość ślizgona, wiedział, że coś musiało się stać, bo gryfoni nie odpuścili by tak łatwo zdobycia pucharu Quidditcha, do tego pamiętał, że chłopak leżał wtedy w skrzydle szpitalnym. Plotki głosiły, że zabił Quirrella, który pracował dla Sami Wiecie Kogo, ale Draco nie do końca w to wierzył. Myśl o Czarnym Panie zmroziła jego zapał i szczęście? Dwa miesiące temu dostał misję, a jeszcze nawet się za nią zabrał. 

Ciemne korytarze biły pustkami, co było dziwne jak na środowe popołudnie.  A gula w gardle Dracona stawała się coraz większa. Nie chciał prosić o pomoc, ale sam nie był w stanie tego zrobić. Zabić kogoś? Zostało mu tak mało czasu, a on zmarnował dwa miesiące. Jak ma wprowadzić śmierciożerców do szkoły? Jak ma zabić czarodzieja, którego boi się sam Czarny Pan? Może jednak pogada ze Snape'em, ale tylko spyta o radę, żadnej pomocy.

 -Hej- przywitał go ciepły głos.

Malfoy zastanawiał się, kiedy go tak bardzo polubił.

-Cześć, przepraszam za spóźnienie- odrzekł

Oczy Harry'ego lekko rozszerzyły się w szoku, a blondyn zachichotał cicho zdając sobie sprawę o co mu chodzi.

-N..nie ma sprawy- wyjąkał w końcu- więc na czym skończyłem- próbował ukryć rumienieć, ale Malfoy widział go i bezwstydnie się mu przyglądał

-Miałeś mi powiedzieć o tym dlaczego odpuściłeś sobie wygraną pucharu w pierwszej klasie- odparł zaczepnie. 

Nagle każde jego zmartwienie uciekło gdzieś na dalszy plan, nawet te o misji od Czarnego Pana. Musiał to przyznać- lubił spędzać czas z tym gryfogłupkiem.

-Pamiętasz jak Ci mówiłem o tajemniczym pakunku, który Hagrid wyjął ze skrytki w Gringocie?

Malfoy pokiwał pospiesznie głową, za co został obdarzony pełnym uśmiechem.

-Zacząłem się domyślać, że to coś ważnego, kiedy przeczytałem w gazecie, że włamano się do skrytki, którą ktoś opróżnił dzień wcześniej, więc zacząłem pytać Hagrida, ale on tylko powiedział, że to sprawa między Dumbledore'em a Nicolasem Flamelem. I to nas naprowadziło na nowy trop.

-Idiota- mruknął- czekaj, jakich nas?

-Mnie, Rona i Hermione, oczywiście

-A no tak, nierozłączne Golden Trio-prychnął sarkastycznie. 

Tak naprawdę odkąd pamiętał był po prostu zazdrosny o to, że chłopak ma dobrych przyjaciół, a on musi się użerać z tymi idiotami, których nawet nie lubi, a oni go tym bardziej, chcą tylko czerpać korzyści. Jednakże N I G D Y nie powiedziałby tego na głos, nawet sam do siebie.

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now