XLVI. Nie mogę mu kraść ciuchów

1.5K 108 64
                                    


Harry otworzył oczy. Odsłonił zasłony łóżka i powoli wstał. Przeciągając się podszedł do okna, które było lekko uchylone. Dean siedział na swoim łóżku i patrzył na kolegę, który wciągał głośno powietrze czując pierwsze nutki wiosny. 

Dziś był ciepły dzień.

Pierwszy ciepły dzień.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem, nadal nie zauważył Thomasa, któremu szósty zmysł podpowiadał co się dziś wydarzy. Chciałby ostrzec Pottera, może powinien to zrobić, kiedy widział z jakim zapałem macza pióro w kałamarzu. Kiedy pisząc uśmiechał się pod nosem. Kiedy wysłał Hedwige i ruszył do łazienki podśpiewując coś.

Nie zrobił tego jednak.

Wiedział, że tak musi być. Mógł go posłuchać, został ostrzeżony.

Może gdyby w porę zauważył, że nie tylko on wstał skoro świt. Może gdyby spojrzał na Deana i przywitał się z uśmiechem, ten by mu powiedział. Ale tak się nie stało.

Drzwi trzasnęły cicho za szatynem, a ciemnoskóry chłopak uśmiechnął się blado patrząc na Rona.

-Mam nadzieję, że mu wybaczysz- szepnął.

***

Pansy odrabiała zaległe zadanie w pokoju wspólnym, kiedy przez okno zauważyła śnieżnobiałą sowę Pottera lecącą w stronę dormitorium chłopaków. Musi pogadać z tą szlamą jaknajszybciej. Tak nie może być. Zatrzasnęła książkę ze złością, wiedziała, że już teraz niczego nie zrobi, była zła i nawet dobra pogoda nie mogła tego zmienić.

W tym czasie Draco rozwijał zwitek dostarczony przez Hedwige.


Co tam słychać w ten piękny CIEPŁY poranek? Mam nadzieję, że oferta nadal aktualna. O tej co zawsze, tam gdzie zawsze.

Y.R 


Malfoy skłamałby gdyby powiedział, że kompletnie o tym zapomniał, tak naprawdę odliczał dni aż wreszcie zrobi się ciepło. Nie tylko dlatego, że wreszcie dowie się z kim tak tajnym pisze jego chłopak. Ach czy to nie brzmi pięknie? Ale też dlatego, że idzie z nim na randkę! Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nawet wtedy, kiedy w pokoju wspólnym minął Pansy, która ewidentnie była wściekła. Przywitał się i ruszył na śniadanie. Randka z Potterem. Wyśmiałby kogoś gdyby we wrześniu powiedział mu, że kiedykolwiek pójdzie i będzie się z tego cieszył, na randkę z chłopakiem, a co dopiero Potterem! Jadł jajka z bekonem co chwilę patrząc na stół na przeciwko.

-Kogo tam tak wyszukujesz?- zapytał Blaise, który od dłuższej chwili obserwował to Malfoy'a, to Pansy, chyba zaczynał rozumieć co się kroi.

-Nikogo- burknął.

-Tylko nie mów, że umawiasz się z gryfonką- zaśmiał się- Weasley'ówna? Nie no brzydka nie jest, ale ona chodzi z Potterem wiesz o tym? Zabiłby cię gdyby się dowie..

-Co ty pierdolisz Zabini- warknął.

-Przecież widziałem, że na nią spoglądasz.

-Wcale nie- Draco znowu podniósł wzrok, rzeczywiście po lewej stronie Pottera siedziała wiewióra, ale wcześniej kompletnie nie zwrócił na nią uwagi. Nawet jej nie zauważył.

-Właśnie widzę- sugestywnie ruszył brwiami.

-Daj mi spokój- powiedział tylko, nie wiedząc jak z tego wybrnąć.

Pansy przysłuchiwała się ich rozmowie i złość coraz bardziej na nią spływała. Nie, Draco wcale nie patrzy na te małą rudą pindę. Patrzy na szlamę. Dwa miejsca dalej. Po prawej stronie Pottera gada coś żywo i co chwilę odwraca wzrok na tego ciamajdę Weasley'a. Przynajmniej nie spogląda na ich stolik, tego Parkinson na pewno by nie wytrzymała.

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now