XLII.Dobry powód by zginął

1.4K 103 95
                                    


Pansy obserwowała Draco, który z wielkim uśmiechem na ustach jadł obiad. Na eliksirach zdawał się mieć paskudny humor, ale na następnej lekcji biła od niego nowa energia, a nawet się uśmiechał, co było raczej dziwne i mało spotykane. Czarnowłosa miała pewne podejrzenia. Podążyła za wzrokiem przyjaciela, który patrzył prosto na.. gula w gardle dziewczyny urosła do takich rozmiarów, że miała problem z odetchnięciem... Hermione Granger, rozmawiającą z tym zawszonym Potterem. 

-Draco i szlama, Draco i szlama, Draco i szlama- huczało w jej głowie- przecież jak dowie się o tym Narcyza, a co gorsza Lucjusz to Draco może zapomnieć, że ma rodziców, co za idiota.

Uśmiech ślizgona zauważył też Middle, który siedział na drugim końcu sali. Zawsze lubił chłopaka, chyba nawet bardzo, jednak wystraszył się tego co zaszło wtedy w bibliotece. Nie tego, że Draco go pocałował, a tego, że sam Rick tego chciał, a do tego mu się to podobało. Uciekł i próbował zakryć swoje zainteresowanie płachtą homofobii. Wyszło mu, jak widać. Nie wiedział czy żałuję, ale widząc jego uśmiech zdał sobie sprawę, że tak. Mógł po prostu wstać i go przeprosić, ale nie byłby sobą gdyby to zrobił. Kiedy zobaczył, że blondyn wychodzi ruszył za nim. Popchnął go do schowka na miotły, wcześniej upewniając się, że nikt za nim nie idzie. 

-Czego się tak szczerzysz? Znowu molestowałeś jakiegoś NORMALNEGO chłopaka?

Uśmiech z twarzy ślizgona zniknął, można by powiedzieć, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jednakże nie byłaby to wtedy przenośnia, a zwyczajna prawda. Różdżka Middle'a wbijała się mu w krtań, a brunet sam nie wiedział czemu jest zły. Ślizgon szczerze się wystraszył widząc furię w niebieskich oczach. 

-Odwal się ode mnie Middle- powiedział głośno, mając nadzieję, że ktoś na korytarzu go usłyszy.

***

Potter wyszedł z Wielkiej Sali z bananem na twarzy. Nawet nie zauważył, że kawałek za nim szła Ginny, Hermiona oraz Ron, a z boku korytarza czaiła się na niego pewna dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Odnajdując idealny moment wyłoniła się zza filaru podchodząc do zielonookiego, który był aktualnie w swoim świecie.

-Harry..

- Cho? Co się stało?- Chłopak był szczerze zdziwiony, ale nie zamierzał jej odtrącać, bo widział, że jest przerażona, coś musiało się stać.

-Rick wybiegł za Malfoy'em z obiadu i..., Harry ja nie wiem o co mu chodziło, ale był wściekły, nie mam kogo poprosić o pomoc. Nie żebym się przejmowała tym śmieciem, ale jak Rick coś mu zrobi będzie miał problemy..

Ręce Pottera zacisnęły się w pięści.

-Gdzie on jest?- syknął

-Nie wiem, poszli tam- wskazała ręką

-Dzięki Cho- pobiegł w kierunku wskazanym przez dziewczynę, nawet nie zdając sobie sprawy, że Azjatka idzie za nim.

Rozglądał się, ale nie nikogo nie widział, nagle usłyszał za sobą trzask. No tak- schowek na miotły. Ruszył w kierunku drewnianych drzwi, które otworzył z impetem.

-Radzę Ci się od niego odsunąć, Middle- warknął, nie kontrolując się widząc jak krukon przyciska jego chłopaka do ściany i próbuję rzucić jakieś zaklęcie.

Rick odwrócił się do niego, co było jego błędem. Potter momentalnie znokałtował wyższego chłopaka, który teraz leżał pod nim. Nie pozwoli atakować swojego chłopaka. 

Draco rozejrzał się w poszukiwaniu przyczyny tak nagłego pojawienia się tu jego chłopaka- ach, jak to pięknie brzmi- i nagle ją ujrzał. Przestraszona Cho Chang stała pod drzwiami, jej wielkie oczy lśniły z przerażenia. Złość jaka w nim zakipiała była większa, niż ta, która odczuł dziś rano, kiedy wiewióra pocałowała Harry'ego. Chang to jego ex, do której, nieważne co mówił, nadal wzdychał. 

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now