Epilog

2K 112 107
                                    


Harry nie był zachwycony, kiedy Draco poinformował go, że MUSZĄ iść na ślub i wesele Pansy, i Blaise'a. Narzekał całe dwa miesiące, ale w końcu, kiedy blondyn oświadczył, że Zabini zgodził się na przyjście Rona i Hermiony trochę poweselał. Wiedział, że Rona zmusi Hermiona, która polubiła się z chłopakiem. ( Z Pansy nadal się nienawidziły, chodź brunetce było trochę głupio za te akcję z zerwaniem. Była blisko... ) Będą siedzieć tam razem jak na balu w czwartej klasie. Uśmiechnął się do siebie. Draco zatańczy z Hermioną żeby dopiec Pansy i każdy będzie zadowolony. No może oprócz Rona. 

-Pamiętaj żeby nawet po pijaku nie wspominać o tym, że to małżeństwo jest aranżowane. - Poinstruował go tydzień temu Draco. - Bo Cię przez miesiąc do łóżka nie wpuszczę, przysięgam. - Harry wykrzywił się wtedy w uśmiechu i pokiwał na zgodę. Dowiedział się kiedyś, od, o ironio, pijanego Dracona, że on też miał zaaranżowane małżeństwo, z jakąś Greengrass'ówną. Jednak po śmierci rodziców postawił na swoje szczęście i tak o to jest narzeczonym czarodzieja półkrwi. O dziwo większość otoczenia przyjęła to całkiem dobrze. Nawet ta czystokrwista. 

Tak właśnie ubierał wyjściową szatę, bo podobno na wesele czystokrwistych nie wypada przychodzić w garniturze.

-Harry! Co ty wyprawiasz! - Usłyszał wrzask za sobą. Obrócił się żeby napotkać zniesmaczone spojrzenie narzeczonego. - Wpychasz głowę w rękaw. - Powiedział próbując się nie zaśmiać. Potter spłonął rumieńcem i szybko wysunął się z materiału. - Daj to. - Nakazał blondyn. 

Harry posłusznie wziął ręce od materiału i pozwolił ukochanemu go ubrać.

-Dzięki. - Mruknął cicho, kiedy ostatni guzik został zapięty.

-Ta, ta. Pamiętasz wszystko? - Przez ostatnie trzy dni blondyn uczył go używania różnych rodzajów sztućców i różnych innych, osobiście uważał, że głupich, zasad. Potter naprawdę starał się to zapamiętać, ale tego było za dużo. Pokiwał jednak głową. - Harry... - Odezwał się Draco widząc minę narzeczonego. - Damy radę, to naprawdę nie jest takie ważne, nikt nie będzie na nas zwracał uwagi. - Pocałował go w policzek, na co Potter tylko się uśmiechnął i pokiwał głową.

Powiedzenie, że się mylił byłoby w tym przypadku umniejszeniem. Każdy, ale to dosłownie K A Ż D Y chciał poznać wielkiego wybrańca i jego narzeczonego, który porzucił tradycję i w pewnym sensie wyparł się rodziny. Niektórzy odważni pytali nawet czy ma zamiar wziąć nazwisko po Harrym. 

-Moi drodzy, myślę, że już starczy. - Odezwał się Zabini, który pojawił się tam znikąd. Pansy stała obok niego uśmiechając się, co było dla Pottera niemałym szokiem.

-Zabieracie nam naszą atencję. - Jęknęła żartobliwie.

- Nie martw się Parkinson, na pewno zaraz coś wymyślisz żeby z powrotem ją odzyskać. Sprawdź może czy Draco nie ma czasem romansu z Zabinim... myślę, że to bardzo prawdopodobne. Patrzy! Uśmiecha się do niego! - Oczy Pansy pociemniały, kiedy usłyszała przesączony jadem i złośliwością głos Hermiony, którą przyciągnął tu Ron. Harry zrobił urażoną minę. 

- Spędzasz u nas za dużo czasu, Granger. - Powiedział Draco, przerywając niezręczną ciszę, musiał przyznać, że mu zaimponowała.

-A ty Potter. - Odezwał się nagle Blaise. - Nie martw się, nie zabiorę Ci go. - Szatyn zarumienił się wściekle i odwrócił twarz. Cała piątka, łącznie z Pansy, zachichotała. - Mam już żonę. - Mruknął udając zawiedziony ton. Pansy syknęła i wbiła mu łokieć pod żebra.

- Ostrzegam Cię Blaisie Zabini, noc poślubna nadal może się nie odbyć. - Draco wykrzywił twarz, a ciemnoskóry uniósł dłonie w obronnym geście, uśmiechając się jednak słysząc jak jego żona ewidentnie wyśmiewa się z tego, jak Granger zazwyczaj zwraca się do Weasleya, kiedy ten zrobi coś nie na miejscu.

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now