85 | bardzo niespodziewany rozdział

Zacznij od początku
                                    

— Niby czym? — zaśmiałem się obserwując chwile w jej tęczówki. Były niesamowicie piękne. Odwróciłem jednak szybko wzrok.

— Addams! — nawet nie zauważyłem, gdy nauczycielka zaczęła sprawdzać listę obecności. Wyrównałem książki na biurku i ziewnąłem wyciągając zeszyt. Byłem strasznie niewyspany. Tej nocy ciężko było mi zasnąć.

Wendy pisała do mnie wieczorem w sprawie zadania domowego z chemii, ale to była ostatnia wiadomość od niej.

Nie wiem dlaczego na to wcześniej nie wpadłem, ale kiedy już mnie olśniło, to poczułem się niesamowicie bystry.

Czemu Cię nie ma??

Wstukałem wiadomość i wysłałem do Wendy.

— Clark... — nie podniosłem głowy czekając, aż pod wysłanym SMS-em pojawił się „odczytane 8:02" — ...Evans — natychmiast zauważyłem tą nieścisłość. Między „C", a „E" jest jeszcze przecież „D". Jak Darling.

***

Nie wiem. Czy ona gdzieś poszła i nic mi nie powiedziała? To musi być jedno wielkie nieporozumienie.

Albo nieśmieszny żart.

— Hej, Sam! — krzyknąłem przez cały korytarz do wysokiej szatynki* z podzwaniającymi bransoletkami i butami na obcasach.

Trzecioklasistka odwróciła się, a jej twarz omiótł gąszcz ciemnych loków i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

— Tak? — spytała, gdy w końcu przed nią stanąłem lekko dyszeć po biegu przez kilka szkolnych korytarzy.

Unormowałem w końcu oddech i postanowiłem zadać nurtujące mnie pytanie. Jeśli ktoś zna w szkole wszystkich, to właśnie Samantha Morgan. Zna tez wszystkie tajemnice.

— Nie wiesz, co się dzieje z Wendy? — spytałem zagryzając wargę.

— Sam! — krzyknęła koleżanki dziewczyny, od których ją odciągnąłem. 

— Chwila! — odkrzyknęła szatynka i wróciła do mnie wzrokiem marszcząc brwi — Nie wiem o kim mówisz, Adam — zarzuciła włosami i przejechała językiem po zębach.

— Jak to nie...? — poczułem lekkie ukłucie w klatce piersiowej.  Piwne oczy dziewczyny wyrażały zupełne zdezorientowanie.

— Sam! — jedna z koleżanek trzecioklasistki, podbiegła i złapała ja za ramie pokazując coś w telefonie.

— Już... — odepchnęła ja lekko, ale ruda znajoma zaczęła lekko ciągnąć ja do ich koła. — Przepraszam Alex, nie pomogę ci. Nie znam żadnej Wendy. A przynajmniej nie taką, którą ty znasz — uśmiechnęła się pocieszająco i wróciła do dziewczyn tupiąc swoimi piętnastocentymetrowymi szpilkami.

Byłem rozdarty. Co się działo?

***

Lekcje trochę mi się dłużyły przez rozmyślania, ale w końcu nastąpił ten ostatni dzwonek.

Na hiszpańskim Panna Martinez pytała z czasów, ale zbliża się koniec roku i nauczyciele, jak i uczniowie, mają już nieco gdzieś naukę. Ambitni próbują podnieść oceny, a reszta macha na to ręka. Ja nie mam się o co starać, bo mam maksymalnie wysokie oceny i bardzo mnie to cieszy.

Take me to the Neverland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz