10 | Różowa bielizna ✅

1.4K 90 76
                                    

Trening zakończyłam dwusetnym brzuszkiem. Nie czułam dosłownie całego ciała. Moje tkanki obumarły. Za mną były prawie trzy godziny nieustannej pracy na moimi wszystkimi mięśniami. Dowiedziałam aż o siedmiu silnych partiach ciała, o których nie miałam pojęcia, ale to była jakaś rzeź.

— Zmęczona? — spytał mnie Alex, siadając obok na trawie.

— Za mało powiedziane — wydyszałam.

— A teraz wyobraź sobie, że Peter ma cztery godziny dziennie trzy razy cięższego treningu — zaśmiał się blondyn.

Wypuściłam powietrze, nie mając siły na samo rozmawianie o ćwiczeniach. Nie wiem skąd to wieczne dziecko czerpało siłę, ale nie dałam rady nawet o tym myśleć.

— Umieram — wysapałam.

— Chodź, skoczymy do mnie, przebierzemy cię z ciuchów z porannego treningu i... — urwał rozumiejąc, co właśnie palnął — znaczy sama się przebierzesz, ja tylko...

— Spokojnie — rzuciłam, widząc jego zakłopotanie.

— No, to chodź — zaśmiał się blondyn, wystawiając w moją stronę rękę. Stał na własnych siłach, choć widać było po nim zmęczenie.

Trenuję po czternaście godzin sportu tygodniowo. Jakim cudem padam na twarz, podczas kiedy oni śmieją się i wyczekują kolejnych treningów?

Nie miałam siły podnieść ręki, więc Alex zaśmiał się i trzymając mnie za ramę, uniósł na nogi i objął, trzymając za mnie równowagę.

— Alex, jestem zmęczona.

— Wiem, dlatego idziemy do mnie. Dam ci coś na wzmocnienie mięśni, przebierzesz się i pójdziemy na grilla.

— Jakie wzmocnienie...

— Wszyscy to biorą, pomaga w szybszym pojawieniu się mięśni i podwyższa naszą siłę.

— Ja już mam sześciopak — uśmiechnęłam się słabo.

— Wiem, wiem. Teraz chodź.

***

— Dobra, czujesz się już trochę lepiej? — zapytał mnie Alex, trzymając w ręce fiolkę z fiolowetowym napojem.

— Może — usiadłam na łożku.

Właściwie, to było już prawie normalnie, gdyby nie ogromne zawroty głowy i ból w podbrzuszu.

O cholera.

— Alex, gdzie jest łazienka? — spytałam blondyna z walącym sercem. W przeciągu jednej sekundy zrobiło mi się strasznie gorąco.

— Tam — wskazał na drzwi w samym rogu — Wszystko w porządku?

— Tak, tak — skłamałam. Prawde mówiąc, jeśli dobrze liczę, to okres powinien mi się zacząć jakiś tydzień temu.

Jestem w dupie.

Nie wiem dlaczego dopiero teraz o tym pomyślałam.

Pobiegłam do łazienki najszybciej jak się da, zdjęłam ubrania i z walącym sercem spojrzałam na bieliznę.

Wszystko w porządku.

Dziwne.

Trochę spokojniejsza wyszłam z pokoju. Nie oszukując się, muszę pomyśleć o jutrze i generalnie pewnie mojej przyszłości w Nibylandii i pogadać z Alexem. Mam nadzieję, że mimo iż jest wiecznym dzieckiem, to wie z czym się musi zmagać kobieta co miesiąc i mnie zrozumie.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now