Trening zakończyłam dwusetnym brzuszkiem. Nie czułam dosłownie całego ciała. Moje tkanki obumarły. Za mną były prawie trzy godziny nieustannej pracy na moimi wszystkimi mięśniami. Dowiedziałam aż o siedmiu silnych partiach ciała, o których nie miałam pojęcia, ale to była jakaś rzeź.
— Zmęczona? — spytał mnie Alex, siadając obok na trawie.
— Za mało powiedziane — wydyszałam.
— A teraz wyobraź sobie, że Peter ma cztery godziny dziennie trzy razy cięższego treningu — zaśmiał się blondyn.
Wypuściłam powietrze, nie mając siły na samo rozmawianie o ćwiczeniach. Nie wiem skąd to wieczne dziecko czerpało siłę, ale nie dałam rady nawet o tym myśleć.
— Umieram — wysapałam.
— Chodź, skoczymy do mnie, przebierzemy cię z ciuchów z porannego treningu i... — urwał rozumiejąc, co właśnie palnął — znaczy sama się przebierzesz, ja tylko...
— Spokojnie — rzuciłam, widząc jego zakłopotanie.
— No, to chodź — zaśmiał się blondyn, wystawiając w moją stronę rękę. Stał na własnych siłach, choć widać było po nim zmęczenie.
Trenuję po czternaście godzin sportu tygodniowo. Jakim cudem padam na twarz, podczas kiedy oni śmieją się i wyczekują kolejnych treningów?
Nie miałam siły podnieść ręki, więc Alex zaśmiał się i trzymając mnie za ramę, uniósł na nogi i objął, trzymając za mnie równowagę.
— Alex, jestem zmęczona.
— Wiem, dlatego idziemy do mnie. Dam ci coś na wzmocnienie mięśni, przebierzesz się i pójdziemy na grilla.
— Jakie wzmocnienie...
— Wszyscy to biorą, pomaga w szybszym pojawieniu się mięśni i podwyższa naszą siłę.
— Ja już mam sześciopak — uśmiechnęłam się słabo.
— Wiem, wiem. Teraz chodź.
***
— Dobra, czujesz się już trochę lepiej? — zapytał mnie Alex, trzymając w ręce fiolkę z fiolowetowym napojem.
— Może — usiadłam na łożku.
Właściwie, to było już prawie normalnie, gdyby nie ogromne zawroty głowy i ból w podbrzuszu.
O cholera.
— Alex, gdzie jest łazienka? — spytałam blondyna z walącym sercem. W przeciągu jednej sekundy zrobiło mi się strasznie gorąco.
— Tam — wskazał na drzwi w samym rogu — Wszystko w porządku?
— Tak, tak — skłamałam. Prawde mówiąc, jeśli dobrze liczę, to okres powinien mi się zacząć jakiś tydzień temu.
Jestem w dupie.
Nie wiem dlaczego dopiero teraz o tym pomyślałam.
Pobiegłam do łazienki najszybciej jak się da, zdjęłam ubrania i z walącym sercem spojrzałam na bieliznę.
Wszystko w porządku.
Dziwne.
Trochę spokojniejsza wyszłam z pokoju. Nie oszukując się, muszę pomyśleć o jutrze i generalnie pewnie mojej przyszłości w Nibylandii i pogadać z Alexem. Mam nadzieję, że mimo iż jest wiecznym dzieckiem, to wie z czym się musi zmagać kobieta co miesiąc i mnie zrozumie.
YOU ARE READING
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...