130 | karczma

328 41 81
                                    

— Mamy ochotniczkę — podsumował Peter, ściskając mocno moją talię w palcach.

— To na pewno dobry pomysł? — szepnęłam walcząc ze sobą, żeby się nie zaprzeć, gdy pchał mnie w stronę ringu.

— Fantastyczny — mruknął, przekładając rękę na mój tyłek. Nie zdążyłam go po niej trzepnąć, gdy zacisnął dłoń na pośladku — A spróbuj przegrać.

— Mogę spróbować — syknęłam.

Król Nibylandii złapał moje ramiona i odwrócił do siebie przodem. Wbiłam w niego stalowe spojrzenie spod byka i nie zamierzałam odpuścić.
— Jesteś wojownikiem. Wojownicy wygrywają i koniec — po ciepłych słowach chłopaka, czułam jak przyjemne uczucie rozlewa się po moim ciele — Zostałaś wyszkolona do walki ze smokami przeze mnie — zaakcentował słowa „przeze mnie" jakby sądził, że jest jakimś pieprzonym bogiem. Jedyne kim był, to zarozumiałym dupkiem — Walka z jakimś podlotem w barze to dla ciebie pikuś. Wygrasz czy ci się to podoba, czy nie.

— Tak sądzisz? — wyrzuciłam prowokacyjnie. Z mojego języka kapała kpina i ironia, gdy zakładałam pasmo włosów za ucho i posyłałam Królowi Nibylandii niewinne spojrzenie. Moja dłoń złośliwie przejechała po jego szyi, a następnie wzdłuż klatki piersiowej.

Świetnie się bawiłam.

— Mamy umowę — pokręcił głową, besztając się, gdy jego zielone oczy mimowolnie zsunęły się na moje wypchnięte usta — Skup się na walce, Darling — odwrócił mnie i raz jeszcze łapiąc za dupe, wepchnął na schodki do ringu. Chciałam go walnąć po łapie, ale znów nie zdążyłam.

Błękitne oczy Ceddar śmiały się do mnie szczerym szczęściem po drugiej stronie lin.

— W lewym narożniku niepokonany... — głęboko oddychałam, słysząc zapowiedzi chudego jak patyczek komentatora — ...wyjątkowego, silnego... — nogi mi się trzęsły — ...jedynego w swoim rodzaju Łupacza Kości!

Super. Nazwa zachęca.

Słysząc jednak prychnięcie Petera na dźwięk imienia przeciwnika, zrobiło mi się trochę lepiej.

— W prawym narożniku nieznajoma, zamaskowana wojowniczka — miałam ochotę walnąć typa po łbie za te mrożące i niezręczne zapowiedzi.

Mój przeciwnik nie wydawał się być łatwym do wygrania. Miał szerokie barki gęsto pokryte tatuażami.

Nie, to nie były tatuaże. Przyjrzałam się uważniej. Wzory na skórze zostały wypalone czymś rozgrzanym do czerwoności.

Przeszedł mnie deszcz.

Mężczyzna patrzył na mnie spod byka, a jego jasnoszare oczy wydawały się wbijać w moje ciało i atakować je setką igieł. Mial przynamniej ze dwa metry wzwyż i wszerz.

Komentator coś jeszcze ględził, aż w końcu zaczęła się walka.

Musiałam obmyśleć plan działania. W kwestii siły nie miałam szans, bo facet mógłby mnie zgnieść jedną ręką.

Zaatakował mnie pięścią, ale szybko odskoczyłam. Kretyn odsłonił bok, w który ze wszystkich sił wpakowałam kolano.

Zgiął się w pół, ale machnął ramieniem, zcinając mnie z nóg. Poleciałam, a przy uderzeniu głową przed oczami zatańczyły mi mroczki. Mruknęłam i w ostatnim momencie odsunęłam łeb przed kolejnym uderzeniem.

— Nie wygląda to za dobrze dla nowicjuszki — słowa komentatora mnie irytowały. Złączyłam nogi i kopnęłam przeciwnika w twarz. Poleciał do tyłu, ale gdy się podniosłam, on już był zaparty na czworakach.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now