47

902 62 92
                                    

Stojąc już obok Alexa z wodą sięgającą do moich sinych i poharatanych kostek, zmierzyłam chłopaka pytającym spojrzeniem. Miałam w ten sposób zasugerować, żeby rozbudował temat Ethelis'ów.

— Widzisz je? — błękitnooki pokazał na ziemię rosnącą na głazie.

— Nie — wydymałam usta. Przyglądałam się naturalnej ozdobie tego miejsca bardzo dokładnie, ale wciąż nic nie mogłam dostrzec. Nawet w dobrze widocznym i rozświetlającym księżycu, tak na prawdę gówno widziałam.

— No jak nie? Przypatrz się.

— Nie widzę nic.

— Oh no tak — Alex zaśmiał się i wymienił z Ceddar znaczące spojrzenia. Zrobiło mi się chłodniej. Nienawidzę, gdy ktoś ma przede mną tajemnice. Zwłaszcza tak bliski, jak błękitnooki.

— Co? — zapytałam dość ostro. Ich sztama szczególnie działa mi na nerwy, a najbardziej irytującą rzeczą, która dzieje się w Nibylandii jest to, że czegoś nie wiem.

— Wyobraź je sobie — brunetka podeszła do nas bliżej i stanęła obok mnie. Widząc, że na mojej twarzy maluje się niezrozumienie, postanowiła objaśnić mi wszystko — Wyobraź je sobie, to ci się pokażą. Dorośli nie mają tej samej wyobraźni, co dzieci — uśmiechnęła się i spojrzała na głaz porośnięty ziemią tak, jakby faktycznie widziała te istoty — Jakoś magia dzieci musi wiedzieć kto nim jest, a kto nie. Ludzie dorośli widzą tylko to, co chcą zobaczyć. Dzieci jednak widzą o wiele więcej. Widzą to, co jest ukryte dla ludzi pozbawionych magii — przejechała językiem po wardze — Jeśli będziesz chciała i mocno wierzyła, to zobaczysz.

Zmarszczyłam brwi, ale wyobraziłam sobie. Dziewczyny nie lubię, ale ma dar do przekonywania ludzi do swojej racji. Właściwie, to nie nam nic do stracenia. A jeśli się postaram, to może je zobaczę.

Wyobraziłam sobie istotki latające wokół mnie. Nie skupiłam się na wyglądzie, tylko ich obecności. Każdy postrzega nawet najmniejszą rzecz inaczej, więc nie mogę się spodziewać, że Ethelisy wyglądają tak, jak moje wyobrażenia o nich.

Cos śmignęło mi koło ucha, a mój szok przytłumił śmiech Alexa, który witał się już z każdym nich, jak ze starym znajomym. Ja dalej nie wychodziłam ze zdziwienia. Jeszcze przed chwilą ich tu nie było! Wyobraziłam sobie trójkę stworzonek i nagle się pojawiły. Niesamowite jak działa moja wyobraźnia.

— Zaraz powinny dać ci coś do kąpieli. Ja spadam. Nara syrenko — Alex poczochrał mi włosy i pochlapał wodą. Nie chciałam mu tego darować. Jednym szybkim ruchem, zmoczyłam cały jego strój przejrzystą cieczą. Wokół nas panował mrok, a jedyne światło dawał księżyc i Ethelisy latające wokół.

Nie wyglądały jak wróżki. Bardziej przypominały ważki. Ich skrzydła były grube i z licznymi wzorkami. Oczy były siatkowane i przypominały te występujące u owadów. Z twarzy wystawały czułki, a kończyny jakby rozpływały się w powietrzu, zamieniając w brokat.

Chłopak oddał mi i uciekł znad wodospadu, zanim zdążyłam wymierzyć w niego kolejną miarkę moich dłoni.

Alex biegał jak antylopa, więc widząc go oddalającego się, nie mogłam powstrzymać śmiechu.

— Możesz wykąpać się pierwsza. I tak muszę załatwić pare spraw. Wołaj, jak będziesz gotowa. Tu i to tej porze nie jest bezpiecznie — powiedziała Ceddar i pobiegła po kamieniach na drugą stronę rzeki. W świetle nocy wszystko było ładniejsze i bardziej magiczne, a dziewczyna przypominała mi wróżkę.

Brunetka zniknęła za skałą, a ja mogłam w spokoju się wykąpać. Rozebrałam się, a ciuchy rzuciłam na brzeg rzeki. W końcu miałam czas dla siebie. Mrok tu dawał złudne i nietypowe poczucie bezpieczeństwa, a para roznosiła się wokół mojego ciała. Trochę dawały mi te czynniki poczucie, że raczej przypadkowy przechodzień nie będzie musiał oglądać mnie nago.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now