129 | miasteczko

412 43 80
                                    

— Co ty odstawiasz? — warknął tak spokojnie, że przeszedł mnie dreszcz. Spokój u Petera w takiej sytuacji nie wróżył niczego dobrego.

Chciałam go przeprosić. Powinnam to z resztą zrobić. Zamiast tego odepchnęłam go od siebie. Zanim zdążyłam odejść, złapał moje gardło i prawie zmiażdżył, wciskając w ścianę.

— Powaliło cię?!? — próbowałam wrzeszczeć, ale ledwo łapałam oddech. Wbiłam paznokcie w jego rękę, ale nic sobie z tego nie robił.

— Nie skończyłem! — zaczęłam go kopać — Co się z tobą dzieje!? Możesz mi z łaski swojej powiedzieć?!

— Puszczaj mnie! — wystawiłam ramiona, żeby wbić mu paznokcie w oczy.

Szlag mnie trafił. Sięgnęłam do sztyletu i zanim zdążył zareagować, zrobiłam zmyłkę na jego twarz, po czym wbiłam ostrze w jego rękę.

Peter sklął głośno i puścił mnie.

Staliśmy teraz naprzeciwko siebie, a atmosferę można by ciąć nożem. Mordowałam go wzrokiem, ale jego oczy wyglądały, jakby już patrzyły na martwe ciało.
— Skąd te bóle głowy? Bo domyślam się, że nie od myślenia — warknął, zlizując krew z ręki. Przyglądałam się temu ze zmarszczonymi brwiami.

Zaśmiałam się tak lodowato, że przeszedł mnie dreszcz.
— Długo nad tym myślałeś?

Chwilę na mnie patrzył. Starł krew z warg i nabrał głęboko powietrza.
— Gadaj albo rozetnę ci usta, by wygodniej ci się mówiło — wyciągnął nóż, a ja się cofnęłam. Natychmiast dobyłam swojego i wróciłam do pozycji natarcia — GADAJ!!!

— Ale skąd ja mam wiedzieć!?! Boli mnie łeb i co mam niby twoim zdaniem zrobić?!? Urwać go sobie?!? — po minie Petera mogłam jasno stwierdzić, że taki obrót spraw nie przeszkadzałby mu szczególnie.

— A te koszmary? Nie miałem czasu się tym zainteresować. Co ci się śni co noc? — uspokoił trochę ton. Przestaliśmy przynamniej się na siebie wydzierać i mierzyć w siebie ostrzami, bo statek powoli się trząsł.

— Ty i twoja goła klata — powiedziałam z tak kipiącą ironia, że widziałam jak knykcie Petera bieleją od zaciśnięcia pięści — Stąd te wrzaski przerażenia.

— Darling — zaczął, a ja już wiedziałam, że jego cierpliwość się kończy — Jeżeli mi nie powiesz, będę musiał zacząć cię torturować.

— Będziesz musiał?

— Chęć, to tylko przyjemny skutek uboczny.

Rozkoszowałam się tym, że wiem coś, czego on nie wie. Że musi się prosić, abym w ogóle cokolwiek powiedziała. Że to ja jestem w lepszej pozycji i to ode mnie wszystko zależy.
— Co mi dasz w zamian? — wyprostowałam się, patrząc mu prosto w oczy. Mogłam to wykorzystać na swoją korzyść i dokładnie taki miałam plan.

— To, że zachowasz głowę — podszedł bliżej, więc machnęłam sztyletem, nakazując mu się cofnąć.

— Chcę wpływów. Chcę mieć coś do powiedzenia. Nie chcę więcej tajemnic. Chce stać u twego boku, wiedzieć wszystko i walczyć ramię w ramię z tobą. Chcę prowadzić tą wojnę razem z tobą — powiedziałam. Nie sądziłam, że aż tak tego pragnę. Jednak władza, sprawczość, świadomość i siła były czymś, czego pragnęłam, a co Peter niezmiennie usiłował mi odebrać. Koleś sobie może być królem tego kurwidołka, ale ja chciałam poważną pozycję. Bez tytułów i rozdmuchań. Jedynie przywileje — Później wrócę do domu.

Król Nibylandii nabrał głęboko oddechu i wypalał we mnie dziury wzrokiem, zastanawiając się czy wyrazić zgodę. Widziałam jak poczerwieniał ze złości na twarzy. Nienawidził przegrywania i kompromisów, a ja bardzo chętnie rozkoszowałam się jego cierpieniem i wściekłością.
— Zgoda — wystawił do mnie rękę. Obserwując go bacznie, podałam mu moją.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now