Zamilkłam. Na moje szczęście powiedział to na tyle cicho, że reszta piratów nie słyszała.
Sztylet w mojej ręce się poluzował, a mięśnie zaczęły ciągnąć broń w stronę ziemi. Zamrugałam parę razy, czekając na rozwój wydarzeń.
Peter chyba zrozumiał, bo wywrócił oczami i odwrócił spojrzenie.
W tym momencie wszystko stało się bardzo szybko.
— Nie zdążyłaś — powiedział i wyrwał rękę z uwiązań. Dokładnie to samo zrobili wszyscy Zaginieni Chłopcy. Zabezpieczenia upadły, a jeńcy wstali gotowi do walki. Peter w sekundę dobył noża i upadł na mnie, przystawiając ostrze do mojego gardła — Miałaś pierwszą i ostatnią szansę, żeby mnie zabić — ironizował.
— Zjeżdżaj! — zrzuciłam go siebie i dobyłam miecza, leżącego obok nas. Wokół mnie trwała zacięta i krwawa walka pomiędzy dziećmi, a piratami.
Przybrałam pozycję do starcia i ustawiłam się w gotowości do ataku. Peter jednak inaczej interpretował aktualną sytuację. Stał z przechyloną na bok głową i mierzył mnie wyśmiewającym spojrzeniem.
Skoczyłam na ręce i z wyskoku kopnęłam go w brzuch. Zanim jednak się podniosłam, zielonooki znalazł się za mną. Nawet nie wiem kiedy poczułam chłód noża na gardle.
Nabrałam głęboko powietrza. Musiałam się wić i wyratować. Nawet jeśli będzie bolało.
Natychmiast rąbnęłam Petera łokciem pod żebro i złapałam rękę z ostrzem. Rozciął moja szyję, ale dłoń została wykręcona i zielonooki syknął. Automatycznie kopnęłam go w udo i podskoczyłam, by z obrotu skasować go kopniakiem na wątrobę.
W ostatnim jednak momencie, wyciął mi nogę i zanim zdążyłam upaść, założył duszenie na gardle od tyłu. Zacisnęłam zęby i zaczęłam się wyrywać, a on iść ze mną do tyłu.
— Nie walcz.
— Po moim trupie — syknęłam. Robiłam się czerwona od braku powietrza. Uderzałam jego przedramię i powoli sięgałam ręką po nóż do pasa.
— To już niedługo, jak nie skończysz się wiercić — wyswobodziłam się w końcu, ale Peter szarpnął mnie za łokieć i wrzucił do wielkiej skrzyni. Od razu poznałam kwaterę Fallora. Podniosłam się, żeby wyskoczyć z pudła i stanąć do walki, ale zielonooki w ułamku sekundy znalazł się obok mnie i zamknął pokrywkę skrytki.
— Puszczaj mnie!!! — wydarłam się — POMOCY!!! — ryknęłam, gdy lodowata dłoń zacisnęła się na moich ustach, uniemożliwiając wydanie najmniejszego dźwięku.
Położyłam rękę na podłodze i usiłowałam się wydostać. Było to jednak bez sensu.
Siedziałam między nogami Petera w wielkiej skrzyni w kwaterze Kapitana Fallora. Jedna ręka zielonookiego zabezpieczała moja buzię przed wezwaniem pomocy, a druga mocno przyciskała się do mojego brzucha, uniemożliwiając ucieczkę.
Wcale nie mam motylków w brzuchu.
Wendy, błagam nie pakuj się w to znowu! Ledwo co wyszłaś!!!
Przyjrzałam się jej. Oprócz żył, blizn i rozcięć, jedno było bardzo bardzo widocznie. Wciąż widniał tam napis „Milter", który za nic nie chciał się goić, co było strasznie dziwne.
— Co to znaczy? — szepnęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, więc szybko zmieniłam temat — Puszczaj mnie — wycedziłam przez zęby, ale i tak nie było to pewnie zrozumiałe. Zgrabnie i jak najmniej widocznie sięgnęłam po nóż do małego pasa zaciśniętego na udzie.
CZYTASZ
Take me to the Neverland
Fantasy„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się od kamiennej drogi, tworząc wakacyjną muzykę dla uszu. Odgłosy szczęścia łączyły się w całościowy rytm, który niósł się nocną ulicą. Wydawał...