VIII. Profesor Snape Pana szuka

Zacznij od początku
                                    

Blondyn z nieukrywanym zaciekawieniem przyglądał się tej scenie, tak długo jak pozwalało mu na to niezwracanie na siebie uwagi, ciekawe o co się kłócą, czyżby o Middle'a? Nie, wtedy to Potter wyrwałby Chang z sali i syczał na nią z furią, nie odwrotnie, jak miało to aktualnie miejsce. Wszedł do sali powolnym krokiem, zerkając jeszcze na parę, Harry darł się właśnie na swoją dziewczynę, która zdawała się skulić lekko na ton jego głosu.  A może jednak Middle? Uśmiechnął się chytrze, właściwie to nawet przepadał za Rickiem, był zabawny i inteligenty, trochę nadęty, ale to wada każdego krukona jakiego znał. Dracon doskonale wiedział, że Cho traktuję go jak brat, czego nie można powiedzieć o niebieskookim, ten był w niej zakochany praktycznie od zawsze, ślizgon jak wczoraj pamiętał, jego smutne spojrzenie, kiedy zeszła się z Cedrikiem, a potem z Potterem. Rzadko rozmawiali, a jedynie witali się skinieniem głowy, pomimo to Malfoy, jako mistrz dedukcji, co jest niestety rzadką cechą, jeżeli chodzi o płeć brzydką, wiedział doskonale o uczuciu do Chang oraz nienawiści do wybrańca, która właściwie była, tylko i wyłącznie, wynikiem żalu, że to on umawia się z jego miłością. Draco lubił obserwować krukona, jego nonszalancki krok i szyk, którego brakowało tym rozbrykanym gryfonom, piękne włosy, zawsze idealnie ułożone, podobnie jak te jego, jasne uśmiechnięte oczy, kiedy patrzył na Cho i te piękne dołeczki, gdy śmiał się z żartu, który akurat opowiedziała, zacisnął pięści, kompletnie nieświadomie i niewytłumaczalnie poczuł niechęć, wręcz wrogość do dziewczyny Pottera i miłości Ricka.

Nim zdążył przekroczyć próg wpadł w niego chłopak o podobnym wzroście, a jego rude włosy pachniały wanilią, za nim biegła niższa, od ich dwójki dziewczyna, z wielkimi zębami i kręconymi brąz włosami, przepchnęła się przed Weasleya, a następnie popchnąwszy Malfoya ruszyła ku dwójce zakochanych. Draco po pierwszym szoku, wywołanym szybkością zdarzeń i blaskiem niebieski tęczówek, które teraz przyglądały się z fascynacją, najprawdopodobniej, zerwaniu nasłynniejszej pary w Hogwarcie, złapał się za ramię i warknął;

- Jak śmiesz mnie dotykać, wredna szlamo

Hermiona odwróciła się powoli, rozumiejąc do kogo kierowane były słowa nieprzyjaciela. Middle stający wcześniej w progu również zwrócił na niego uwagę, a Cho przestała wyzywać Pottera, który zaciskał wargi tak mocno, jakby od tego miało zależeć jego życie i spojrzała w kierunku, z którego usłyszała obrzydliwe wyzwisko. Draco widząc teraz jej twarz miał ochotę zamachnąć się i ją  zdzielić, co nie umknęło wysokiemu szatynowi, który powoli zbliżył się do niego kładąc mu rękę na ramieniu, przez ciało Malfoya przeszedł dreszcz, a on automatycznie się uspokoił, łypnął tylko na Harrego, który nadal stał koło Cho, teraz jednak z rozdziawioną buzią i wszedł do Wielkiej Sali, żeby zjeść wreszcie upragnione śniadanie, Rick nadal z ręką na jego ramieniu ruszył po cichu za nim.

***

Biblioteka o tej godzinie, w piątek była, jak zawsze, pusta, nie licząc kilku pilnych krukonów i Dracona Malfoya, który właśnie do niej wszedł, ze swoją obładowaną książkami torbą, lekko dysząc, rozejrzał się po pomieszczeniu, a widząc minimalną ilość uczniów wywrócił oczami rozzłoszczony

-Cała ta szkoła jest odporna na wiedze czy tylko mi zależy na ocenach- westchnął cicho zdając sobie sprawę,że gada jak Snape, ale co miał poradzić, dawno znudziły mu się imprezy, szczególnie, że picie czegoś mocniejszego niż piwo kremowe nie wchodziło w grę, nie mógł się, przecież upić, co by powiedział Lucjusz albo Narcyza, gdyby dostali list od Dumbeldora, zadrżał na te myśl. Wyciągnął książkę, która szybko okazała się być za mało ciekawa żeby się na niej skoncentrować, na więcej niż trzydzieści sekund. Myśli Dracona uciekały do dzisiejszego śniadania

-Co ty wyprawiasz- zagrzmiał głos Ricka, kiedy drzwi od Wielkiej Sali zamknęły się z trzaskiem

-Ja..- wyjąkał speszony ostrym wzrokiem domownika Ravenclaw

- Draco do cholery co się takiego stało, że straciłeś panowanie, nigdy nie widziałem żebyś zdjął chłodną maskę przed kimkolwiek, a szczególnie przed Gryfonami!

Wzdrygnął się na to wspomnienie, w sumie nie wiedział co go tak rozjuszyło, na początku myślał, że może dotyk Granger, ale to nie to. Jasne, ta odrażająca szlama nie miała prawa nawet nie niego spojrzeć, ale to nie wtedy stracił kontrole, rozmyślenia przerwało mu nieśmiałe chrząkniecie

- Przepraszam Panie Malfoy, ale profesor Snape Pana szuka- oznajmiła bibliotekarka

Draco pobladł, o ile to możliwe na jego śnieżnobiałej skórze, na pewno chodzi o wczorajszą misję, nie chciał zawieść Czarnego Pana, a jednak dopiero pijąc sok dyniowy, na kolacji zdał sobie sprawę, że nie ma żadnych dowodów na to,że rzeczywiście się tam udał, niby nikt go o to nie prosił, ale to się wydawało oczywiste, że wymagał. Zadbał by nikt go nie widział, nikt poza Potterem.. Uderzył się w czoło, za te myśl, na co odchodząca Irma Pince odwrócił podejrzliwie głowę. Co miał zrobić, wziąć tą gryfońską niedorajdę i zanieść do kwatery, gdzie przebywa ten, którego imienia nie wolno wymawiać, aby zeznawał, że Draco rzeczywiście tam był. Parsknął pod nosem. Był jeszcze drugi problem, co jak Voldemort zażąda pokazania mu wspomnień na dowód wykonanego zadania. Wstał powoli pakując książki, a następnie wyszedł z  biblioteki, z wielką gulą w gardle.

No co jest Pottah? ||Drarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz