Idę po ciebie...

1K 65 0
                                    

Mimo potężnej mocy i umiejętności szatyna, Śmierciożercy mieli nad nim przewagę. Chłopak walczył ze wszystkich sił. Rzucał klątwy, robił uniki, powoli zabijał wszystkich obecnych. Jednak sam nie był w stanie odeprzeć wszystkich uderzeń i klątw. Na jego twarzy można było zauważyć ból i zadrapania, a szara koszulka, przesiąkła krwią. Złoty Chłopiec jednak nie pozwalał sobie na odpoczynek. Miał cel. Pokonać pieski Toma, uratować Draco i wrócić do domu. Potter wypluł trochę krwi i znowu ruszył w wir walki. W końcu zostało mu już tylko ośmiu ludzi do pokonania. Jedna z postaci krzyknęła do wybrańca.
- Poddaj się Potter!
Nastolatek zaśmiał się, jednak na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Chyba nie sądzisz iż naprawdę to zrobię?Poddajcie się, a nie skończycie tak samo jak wasi towarzysze. Daje wam dziesięć sekund na ucieczkę.
- Żadne z nas nie ulegnie szantażowi jakiegoś chłopca! Pora umierać Potter!
Złoty Chłopiec westchnął i znów stanął w pozycji bojowej. Nie miał już sił na walkę i liczył iż jego prośba skusi tych zachłannych ludzi. Niestety ten dzień nie przebiegł po jego myśli od samego początku. Pojedynek rozpoczął się od nowa. Coraz więcej zaklęć docierało do zielonookiego krzywdząc go coraz bardziej. Zielonooki czuł że zaraz straci przytomność i przegra. Resztkami sił przywołał do siebie swoją moc i wykończył ostatnich sługusów Czarnego Pana. Gdy upewnił się że wszyscy już mi nie zagrażają, opadł na ziemię i zaczął ciężko oddychać. Przed oczami latały mu mroczki, całe ciało pulsowało mu nieznośnym bólem.
- Robię się za stary na takie zabawy...
Harry spróbował wstać jednak całe jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Szatyn sięgnął po różdżkę i zaczął się uzdrawiać przy pomocy zaklęć. Jednak ból nadal pozostał. Jedyne co mógł teraz zrobić to wstać i dojść o własnych siłach do gabinetu Voldemorta. Wybraniec ruszył powoli z różdżką w dłoni aby spotkać się ze swoim przeznaczeniem.
- Idę po ciebie Tom...

Bond Where stories live. Discover now