-Rozdział 23-

401 31 3
                                    

Mogłabym jeszcze przez wieczność wpatrywać się w te oczy. Robiąc to, czułam się, jakbym dryfowała na łódce pośrodku jeziora. Jeziora pełnego czyhających w nim piranii i wirów, za wszelką cenę pragnących ściągnąć mnie na dno. Tak właśnie czułam się w tamtej chwili — jakbym ze świadomością wszystkich czekających na moją zgubę niebezpieczeństw wciąż brnęła naprzód, w ramiona człowieka będącego jednocześnie ucieleśnieniem moich marzeń jak i koszmarów.

Nie marzyłam o kimś, kto zamąci mi w głowie. Kto będzie w stanie złamać mi serce w ciągu jednej chwili. Kto doprowadzi moje myśli do obłędu. Ale pragnęłam kogoś, kto będzie się o mnie troszczył. Kto w stosunku do mnie będzie cierpliwy i łagodny niczym kwiat niezapominajki. Kto będzie patrzył na mnie tak czule, jak czule patrzył na mnie teraz Miles.

Wciąż znajdowaliśmy się w kuchni chłopaka kilka godzin po tym, jak zapukałam do jego drzwi zmęczona i przeziębiona. Jednak teraz, przy nim, czułam się o niebo lepiej. Chłopak nadal stał za moim krzesłem, a ja byłam obrócona do niego bokiem. Trzymając dłonie na moich ramionach, dodawał mi otuchy i nawet nie zdawał sobie sprawy, ile to dla mnie znaczyło.

Uniosłam wzrok, a on samoistnie osiadł na pieprzyku zdobiącym lewy policzek Milesa. Kiedyś lubiłam zataczać wokół niego małe kółeczka palcem wskazującym. Wyobraziłam sobie, że znów to robię.

Czemu miałabym nie dopuścić do tego, by wyobrażenia pokryły się z rzeczywistością?

Uniosłam dłoń i przyłożyłam ją do gładkiej skóry Milesa. Ledwie go dotknęłam, a on już zaczął drżeć, zupełnie jak ja wczorajszego wieczoru w drodze do Sainbury's, pod którym leżał Nick. Tyle że teraz przyczyna dreszczy była zupełnie inna. Jego skóra tylko czekała, aż jej dotknę, dlatego teraz w charakterystyczny dla siebie sposób pokazywała, że nie posiada się z radości. Przybliżyłam palec do pieprzyka, a Miles przyglądał się moim poczynaniom jak zahipnotyzowany. Nie mógł oderwać wzroku od mojej dłoni, a ja nie mogłam oderwać swojego od jego policzka.

— I po co była mi ta przerwa od ciebie? — zapytałam cicho. — Tylko po to, żeby udowodnić mi, że uwielbiam do ciebie wracać?

Zblokował ze mną spojrzenie. Zauważyłam w jego oczach zdziwienie. Widocznie nie spodziewał się, że wypowiem te słowa i wcale się mu nie dziwiłam. Jeszcze niedawno twierdziłam, że potrzebuję dystansu, ale już rozumiałam, że nie był mi on potrzebny. Nie byłam w stanie uciec przed moimi uczuciami względem Milesa. Znów coś do niego poczułam — a może nigdy nie przestałam? — i to nie mieściło mi się w głowie. Dlaczego los robi ludziom takie rzeczy? Dlaczego rozłącza ich na długi czas, tylko by potem na nowo postawić ich na tej samej drodze? Czy to w ogóle miało jakikolwiek sens?

— Nie wiem — szepnął w odpowiedzi. — Ale jeśli tak, to ta przerwa była bardzo dobrym rozwiązaniem.

Uśmiechnęłam się. Jak mógłby powiedzieć coś innego?

Pogłaskał kciukiem moją brodę.

— Tak bardzo chciałbym cię teraz pocałować.

Na te słowa poczułam, jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim sercu. Musiałam jednak nieco je ostudzić.

— Nie ma mowy. — Pokręciłam głową, odsuwając się lekko. Usłyszawszy to, zmarszczył brwi, więc wyjaśniłam: — Jestem chora, pamiętasz?

— Ach, o to ci chodzi. Nie przeszkadza mi to.

— Ale  m n i e  przeszkadza. Nie chcę cię zarazić, Milesie. Musisz pogodzić się z faktem, że dziś, no cóż, nic z tego. — Wzruszyłam ramionami, zaciskając usta w wąską linijkę.

Kiedy wschodzi słońceOn viuen les histories. Descobreix ara