Dwa dni po spotkaniu Milesa w schronisku obudził mnie jakiś szelest. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po skąpanym w mroku pokoju. Zwęziłam powieki, bo zupełnie nic nie widziałam. Wciąż jeszcze w połowie tkwiłam we śnie, w którym znowu chodziłam do liceum i pisałam kartkówkę z historii. Coś okropnego.
Dreszcz przebiegł mi po plecach, gdy w sypialni wyczułam czyjąś obecność. Może to zwykłe omamy, może wciąż śniłam, ale byłam niemal pewna, że słyszałam czyjś nierówny oddech.
— Lindsey — ktoś szepnął.
Krzyknęłam. Szybko ukryłam się pod pościelą, tworząc z niej tarczę ochronną. Na wojnie by się nie sprawdziła, ale teraz miałam nadzieję, że ochroni mnie przed niebezpieczeństwem. Moje plecy oblał zimny pot. Byłam za młoda, by umierać!
— Cii, Lindsey, to ja. Miles.
Nadal trzęsłam się z przerażenia, gdy powoli docierały do mnie słowa intruza. To tylko Miles. Już całkiem rozbudzona, złapałam za pościel i odkryłam się. Usiadłam na łóżku, a moje ciało zalała fala ulgi pomieszanej ze złością.
— Co ty tu robisz?! — syknęłam, podrywając się, by zapalić lampkę na biurku. — Wkradasz się w środku nocy do mojego domu jak jakiś złodziej? Co to ma być, Milesie?
— Spokojnie, tylko się nie denerwuj. — Uniósł ręce, jakby chciał uspokoić jakieś dzikie zwierzę.
Przyjrzałam mu się. Czuć było od niego alkoholem, choć wcale nie wydawał się być pijany.
— Czy coś się stało? Wyglądasz na... zmachanego. — Rzeczywiście brunet miał potargane włosy i rumiane policzki, z czego łatwo wywnioskowałam, że musiał tutaj przybiec.
— Powiedzmy, że wdałem się w taką maluteńką bójkę, a facet zawołał swoją paczkę i zrobiło się niemiło — skrzywił się.
Posłałam mu pełne politowania spojrzenie. Mogłam się domyślić.
— Poczekaj, wiem, co teraz powiesz: że w ogóle się nie zmieniłem. Ale ja tylko próbowałem obronić pewną kobietę, która akurat była w tym samym pubie co ja, bo ten buc chciał ją pobić i on strasznie się zdenerwował, że mu przeszkodziłem i...
— Zaczekaj, powoli. Czemu po prostu nie zadzwoniłeś na policję, skoro chciał jej coś zrobić?
— Ta kobieta prosiła, bym nie dzwonił. Nie chciała narobić problemów temu mężczyźnie, nawet jeśli zamierzał ją skrzywdzić. Powinienem był to zrobić, wiem, ale ona tak błagała i płakała... Nie mogłem. Za to miałem ochotę dać mu w gębę i w sumie to właśnie zrobiłem, ale ni stąd, ni zowąd pojawili się jego kumple. Zaczęli się dziwnie szczerzyć i jeden pokazał trzymany w kieszeni scyzoryk. No i... wtedy zrozumiałem, że należy wiać.
Poczułam uścisk w żołądku.
— Gonili cię?
— Tak, dasz wiarę? Krzyczeli za mną, że się ze mną policzą i w ogóle. Nie wygrałbym z nimi. A chciałem tylko pomóc niewinnej kobiecie, Lindsey. Tylko tyle, a może aż, bo omal... — urwał i przełknął ślinę. Chyba nie był w stanie nawet myśleć o tym, co tamci zapewne pijani i zdolni do wszystkiego ludzie by mu zrobili.
Ja zresztą też nie.
Zrobiło mi się niedobrze. Zacisnęłam dłoń na rąbku góry od piżamy.
— Widzieli, jak tu wchodzisz? — spytałam ze ściśniętym gardłem.
— Nie. Nie sądzę. Byli dość daleko. Cholera...
YOU ARE READING
Kiedy wschodzi słońce
Teen Fiction~Moje serce stało się zimne jak lód, gdy mnie zostawił. Teraz wrócił, by na nowo rozniecić w nim ogień.~ Dla Lindsey Reynolds najważniejsza jest rodzina. Bez problemu dzieli swą miłość na piątkę rodzeństwa, rodziców i przyjaciół. Z pozoru jej życiu...