80 | Bagheera

Beginne am Anfang
                                    

Zmarszczyłem brwi. Kiedyś już gdzieś takie widziałem.

Nabrałem powietrza, co umożliwiał mi pył od Dzwoneczka. Dzięki niemu nie wypuścimy bąbelków, które zwierze na pewno by zauważyło.

Błagałem los, żeby nikt się nie ruszył i nie zwrócił uwagi pumy.

Każdy z chłopców wykonywał ruchy jedynie gałkami ocznymi i lekko głowami. Dzięki temu, istniała mała szansa, że stworzenie nas nie zauważy.

— Jezus Maria to jest puma! — wrzasnął Alex i zasłonił usta wiercąc się.

Spojrzeliśmy na niego wszyscy, przez co niemal od razu zaczaił co zrobił. W moim ciele zagotowała się złość nie do opisania. Miałem wizję, jak rozrywam go na strzępy. Jeśli tak bardzo chciał zwrócić uwagę zwierzęcia, to niech się teraz z nim mocuje. Wystawił nas wszystkich na ogromne ryzyko utraty kończyn, albo głowy!

— Jesteś martwy — warknąłem do Alexa i spojrzałem panicznie w górę.

Zwierze patrzyło centralnie na mnie. Spojrzałem w jego piękne żółte tęczówki i ociekający wodą pysk. Wtedy zrozumiałem kim był i zacisnąłem usta. Wiedziałem, że nie będzie łatwo.

Bagheera.

Jesteśmy w Księdze Dżungli.

Tylko dlaczego tutaj?

— Wiem, gdzie jesteśmy! — krzyknął Colton, ale było to zupełnie zbędne.

— Tak, jak też. Wynośmy się stąd — złapałem Ashlynn za rękę, a ona Coltona, który chyba nie zdążył złapać Alexa i ten ledwo zaczepił się jego kostki. Gdybyśmy go nie wzięli, to i tak nie byłaby jakaś strata.

Bagheera zawarczała i naprężyła się, widząc nas na brzegu. Automatycznie wyprostowałem się i pchnąłem Ashlynn za siebie, która wyjęła wielki srebrny miecz.

Patrzyłem w jego żółtawe oczy. Obnażył ostrzegająco kły i rozejrzał się wokół nas. Zacisnął łapy ukazując pazury i napiął mięśnie.

— Ludzie nie mają wstępu do dżungli — odezwał się głębokim, chropowatym głosem.

Prychnąłem. W mojej ręce uformowała się zielona kula światła i uniosłem dłoń, żeby ukręcić zwierzęciu kark.

Puma przekręciła głowę mierząc mnie oceniającym spojrzeniem. Zjechała na moją rękę i nieznacznie zaczęła kierować się w naszą stronę.

— Nie możesz mnie zabić. Jestem postacią z bajki. — mimo normalnego zdania, jego ton brzmiał prześmiewczo.

— Chcesz się przekonać? — syknąłem.

Nie mogłem powiedzieć, że się boję. Rzadko doskwiera mi strach. Właściwie nigdy. Ale też nie byłem zachwycony naszą sytuacją i najbardziej bezpieczny, to się nie czułem.

— Jesteś postacią magiczną. — stwierdził nagle Bagheera — Co tu robicie? Bardzo ryzykujecie — warknął ukazując kły.

— Właściwie, to sami nie wiemy. — powiedział spokojnie i powoli Colton. — Chcielibyśmy się stad wydostać do naszego świata.

— A skąd jesteście? — puna podeszła do nas powolnym jednostajnym krokiem i po głośnym fuknięciu usiadła przed nami prężąc mięśnie.

— Z Nibylandii — odezwał się łamiącym głosem Alex. Schował się za Coltonem i nerwowo spoglądał na zwierze.

Bagheerze zaświeciły się oczy i oblizał usta.

— Nie wiesz, jak możemy się stąd wydostać? — zapytała Ashlynn zachrypniętym głosem. Wyszła przede mnie i wyprostowała się.

Take me to the Neverland Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt