Rozdział 31

223 23 2
                                    

Anna

Trzeci raz przeglądam się w lustrze. Nie wiem po co, bo wyglądam żałośnie i nie jestem w stanie tego zmienić. Nieprzespaną noc widać w cieniach pod moimi oczami, zamiast zaliczyć godzinną drzemkę po karmieniu, wybiegłam na chwilę z Vansem. Z włosami też już nic nie zdążę zrobić, więc związałam je tylko w luźny supeł. Dobra, nieważne, kogo to obchodzi jak wyglądam, mam to gdzieś. Chociaż może zmienię tylko koszulkę, albo nie. Za późno, słyszę dzwonek przy bramie. No tak, punkt dziewiąta. Jeszcze jeden rzut oka w lustro, nic lepiej nie będzie. Dobra schodzę. Zostawiam śpiącą córkę i zabieram ze sobą nianię. Schodząc słyszę jak wesoło rozmawia z mamą. Tato stoi w kuchnia  miną gradową, chociaż on mnie wspiera. Ozi odwraca się w moją stronę kiedy stoję tuż za nim. No ja pierniczę, te jego oczy, jak ja mam sobie z nimi radzić. Jak miałam się do tego przygotować? No i wisimy w przestrzeni niczyjej złączeni wzrokiem. Z zawieszenia wyrywa mnie mruknięcie taty.

- Cześć - Ozi chciał chyba wyciągnąć dłoń, ale Vans wskoczył pod jego ręce, domagając się uwagi. Skutecznie odwracając ją ode mnie.

- Hej - minęłam go, ale ruszył za mną nie czekając na zaproszenie.

Boże, nawet nie wiem jak mam się zachować. Nalewam sobie wody i czuję, że stoi za mną, już ręce mi się trzęsą, a jest tu od paru minut. Z pomocą przychodzi oczywiście ubawiona mama.

- Może pójdziecie do ogrodu, przyniosę wam coś do picia

- Ja już mam - pokazuje szklankę. 

- Anka, zachowuj się - beszta mnie co wyraźnie bawi Michała

- Dla mnie też wystarczy woda - patrzy na mnie z rozbawieniem - jeśli mógłbym, chciałbym zobaczyć córkę 

- Nie mógłbyś, bo śpi

- Anka, do cholery - obrończyni za chwilę zdzieli mnie ścierką 

- Co Anka? Mam ochotę mu przyłożyć, a nie poić wodą 

- Nie krępuj się 

- Nie prowokuj mnie

- Dzieci, idźcie już do ogrodu. Jak skończycie rozmawiać zobaczysz Helenkę

- Nie zobaczy, bo będzie długo spała

- A my będziemy długo rozmawiali 

- Nie będziemy! Nie mam ci nic do powiedzenia. Oprócz tego, że jesteś dupkiem, a Leo przestępcą ! a swoją drogą gdzie ta menda ?

- Anka !! Idźcie już do tego ogrodu bo zwariuję - mama skutecznie wypędza nas na zewnątrz, wyciągając nianię z moich rąk i zamykając drzwi tarasowe.

Zapada krępujące milczenie. Siadamy w cieniu spoglądając na siebie, ja z mordem w oczach, a on ledwie powstrzymuje rozbawienie. Dobra dość tego.

- Nie chcę twoich pieniędzy. Żadnych! Zwrócę ci je wszystkie.

- A ja je ponownie przeleję. Nie możesz ich nie chcieć. Wychowujesz nasza córkę, te pieniądze są ci potrzebne.

- Moją córkę. Nie chcę ich. Poradzę sobie.

- Naszą. Potrzebujesz ich i chociaż wiem, że poradziłabyś sobie, to nie chcę byś musiała sobie radzić. Jesteśmy w tym razem. Będę je przelewał dopóki nie będziemy mieszkali razem.

- Ty chyba zwariowałeś ! Nigdy nie będziemy mieszkali razem. 

- Będziemy. I to koniec rozmowy o kasie - za chwilę mu przywalę. Już czuję zaciśnięte dłonie. Mierzę go wzrokiem, który według mnie mógłby zabić, a on jedynie przygląda mi się z zwiększoną uwagą - Kiedy się złościsz pobudzasz mnie tak bardzo, że nie posłuży to naszej dzisiejszej rozmowie, więc przestań. 

FatumTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon