Rozdział 26

227 22 5
                                    

Anna

Powoli wybudzałam się po narkozie. Kiedy otworzyłam oczy naprzeciwko łóżka w zielonym fartuchu stał Leo. 

- Najwyższy czas  ... co wy oboje macie z tym spaniem - chociaż on ma ochotę jeszcze żartować

- Dziecko?

- Piękna, cała i zdrowa. Bardzo kudłata i ma mocne płuca. Gratuluję!

- Chcę ją zobaczyć ...

- Za chwilę przyjdą lekarz i położna, ale zanim to nastąpi, chciałbym się pożegnać. Za jakieś 15 - 20 minut będą tu twoi rodzice i brat, więc według życzenia znikam. Chciałbym przypomnieć co mi obiecałaś.

- Dlaczego Helena?

- Bo to najpiękniejsze imię 

- Zobaczymy ...

Uśmiechnął się. Chyba pierwszy raz widziałam go uśmiechniętego. Chyba nieświadomie też się uśmiechnęłam. 

- Do zobaczenia Sarna! Dbaj o siebie i o Helenę . 

- Sarna? - ale już go nie było. 

Do sali weszła położna. 

- Chciałabym zobaczyć córkę.

- Wszystko w swoim czasie. Najpierw badania, później przewieziemy panią na salę i przywieziemy dziecko. Napędziła nam pani strachu, więc jeszcze chwila cierpliwości i zobaczy pani swoją kruszynę. To piękna i silna dziewczyna i w życiu nie widziałam, żeby młoda dama miała tylko odwiedzających przystojnych mężczyzn - mogłabym przysiąc, że ta kobieta się zarumieniła. 

- Co to znaczy? Kto ją odwiedzał?

- Proszę się nie denerwować, córka leży bezpiecznie w koszyku, ale zza szyby przyglądał się jej przystojny dziadek i wujkowie. Dziadek, to chyba nadal tam stoi już od ponad godziny.

- Nie zgadzam się na żadne odwiedziny! Proszę przywieźć do mnie moje dziecko. Koniec z odwiedzinami. Chcę ją mieć przy sobie. 


Leo

Na oddział wparowała cała rodzina Rosz, więc musiałem zgarnąć pułkownika z neonatologii, zanim go tak spotkają.

- Chodźmy już. Za chwilę tu będą tłumy.

- To moja wnuczka - odwrócił się w moją stronę. Dopiero teraz zobaczyłem jak bardzo jest zmęczony. Jak bardzo się zmienił przez tych parę tygodni.

- Wiem, ale teraz najważniejszy jest Michał. Ona musi poczekać. 

Schował twarz w dłoniach, jakby w nich szukał siły.

- Dziękuję ci chłopcze. Za wszystko co dzisiaj zrobiłeś, zawsze ci będę wdzięczny. Zawsze! Jednak musisz mi coś obiecać. Dzisiaj w tym miejscu. Bez względu na to co będzie z Michałem, albo co on postanowi, ty już zawsze będziesz chronił to maleństwo. Obiecaj mi.

Ozińscy mnie kiedyś wykończą tum składaniem obietnic. 

- Myślisz, że nie wiem o co poprosiła cię moja matka, kiedy szliście do wojska. Myślisz, że nie wiem, że zabezpieczasz tyły Michała. Proszę cię, cokolwiek postanowi ta kobieta i mój syn, to dziecko musi być twoim priorytetem, nikogo innego bym o to nie poprosił.

- Zajmę się tym. A teraz chodźmy stąd. 

Wróciliśmy do sali Oziego, Mati już tam był. Mógłbym się założyć, że coś wziął. Stał oparty o ścianę, lekko się kiwając z głupim wyrazem na twarzy. To będzie kolejna sprawa, którą trzeba się będzie zająć, ale nie teraz. 

FatumWhere stories live. Discover now