Rozdział 28

237 23 1
                                    

Piotr

Kiedyś myślałem, że nie chcę mieć dzieci, teraz nie wiem, ale kiedy patrzę na uśmiech Helenki, czuję jak mnie duma rozpiera.

- Znowu się do mnie uśmiecha

- Już ci mówiłam głupolku, że ona do wszystkich się uśmiecha. Poza tym zauważ, że ona śpi, więc uśmiecha się, bo pewnie cycki się jej śnią - Anka tłumaczy i ziewa jednocześnie 

- Idź się prześpij, ja przy niej posiedzę.

- Nie, to nic nie da, ale może wykorzystam propozycję i pójdę z Vansem na spacer.

- Nie możesz jeszcze biegać. Chcesz, żeby cię ojciec nakrył ?

- A kto mu powie? Vans? A ty bądź cicho, bo mu powiem, że od trzech dni masz spakowaną torbę.

- Grzebiesz w moim pokoju? 

- Nie, po prostu roznosiłam pranie. Więc jak ? kiedy wyjeżdżasz?

- Nie wiem jeszcze, na dniach. Muszę jeszcze gdzieś zajrzeć i czekam na sygnał. 

- Gdzie?

- Nigdzie. Nie interesuj się, bo ... sama wiesz - uchylam się przed lecącą poduszką - Muszę odwiedzić kumpla. 

- No dobra, nic nie powiem, ale ty popilnujesz Helenki, ja pójdę pobiegać i ty też nic nie powiesz.

- Spadaj, masz półgodziny, później tato zacznie pytać, a wiesz, że ja nie kłamię.

Kolejny unik. Cieszę się, że wraca do formy. Minął miesiąc od porodu. Czasami jednak widzę jak potrafi się wyłączyć i myślami ucieka gdzieś daleko. Tylko przy córce wraca prawdziwa Anka. Momentami mam wrażenie, że będzie groźniejszą lwicą niż mama, a to przecież wydawałby się niemożliwe. O wilku mowa.

- Chcesz kawy ? Ja muszę się napić, zanim pobiję waszego ojca. Idź do niego, bo zwariuję. Nie pozwala sobie pomóc, nie idzie mu przy skręcaniu kolejnej pergoli w ogrodzie. Widziałam, że Ania poszła pobiegać z psem, więc ja będę się delektowała kawą i widokiem mojej wnusi.

- Pospacerować, nie pobiegać.

- Jasne. Skoro tak ci kazała powiedzieć. 

- Dobra idę do niego. Już porwał instrukcję, czy zdążę jeszcze na nią zerknąć?

- Podarł ją jakiś kwadrans temu

- Super, po prostu super...

Przeciągałem się na schodach przed domem, kiedy pod bramę podjechał samochód. Poznałem go zanim wysiadło z niego trzech gości. Zamurowało mnie na chwilę. Popatrzył na mnie i przez moment wróciłem pod ruiny starej fabryki. Tam widziałem go po raz ostatni. 

- Piotr? - tato jak zwykle czujny zmierzał w moim kierunku.

Zanim podeszli do furtki, już w niej stałem, zapraszając ich do środka. Przywitałem się w milczeniu z moim wybawicielem. 

-  Dobrze cię widzieć. Miałem w planach cię odwiedzić w szpitalu, ale widzę, że się spóźniłem. Dobrze wyglądasz. 

Nie odezwał się słowem. Weszli na dziedziniec w momencie w którym dołączył do nas ojciec.

- Tato, to jest ...

- Wiem kto to jest - tato wyciągnął dłoń.

Przez moment wydawało mi się, że Oziński się zachwiał. Cała trójka spojrzała na siebie. Ozi uścisnął dłoń ojca, ten jednak zamknął go w mocnym uścisku.

FatumWhere stories live. Discover now