Rozdział 3

250 23 2
                                    


Mateusz

Stałem przy oknie głównego holu na drugim piętrze szpitala, spoglądając na główną poczekalnię izby przyjęć. Widziałem jak wysiada z windy i rzuca się w ramiona wysokiego blondyna. „Narzeczona" no ja pierniczę. Kątem oka zobaczyłem jak za jej plecami przemknął Leo. Od pół godziny słucham, że Michał zawdzięcza jej życie, a ja nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem na sali, kiedy stała przy jego łóżku, mógłbym przysiąc, że płakała. Kto to kurwa jest?! A teraz jeszcze ten facet całuje ją w czoło i przyciska mocno do siebie. Usłyszałem kolejne piknięcia w telefonie:

„dokumenty odebrałem w rejestracji, tak jak mówiła zabrali je ratownicy" i kolejna wiadomość od Leo „odjechała, mam nr rejestracyjny" 

odpowiadam: „zajmij się tym, ustal wszystko".

Wracam. Muszę porozmawiać z lekarzem.

Nad ranem wiem już tyle, że mogę się uspokoić i chwilę zdrzemnąć. Skopię mu dupę jak tylko będzie mógł wstać z tego łóżka. Siadam wygodnie na krześle obok łóżka opieram głowę o oparcie łóżka i zamykam na chwilę oczy. Nie wiem ile chwil minęło, ale słyszę, że do sali weszły lekarka i pielęgniarka. Ponieważ Ozi nadal śpi, mam chwile żeby sprawdzić co u chłopaków. Wychodzę do poczekali na tym oddziale, widzę że Baca i Zając drzemią na sofie, Karol pije kawę i przegląda telefon, na Leo stoi w rogu długiego korytarza obok drzwi.

Karol, podaje mi kubek z kawą i pyta:

- Jak sytuacja? – wraz z pytaniem chłopaki otwierają oczy.

- Wracacie, ja zostaję. Baron o wszystkim wie. Lecicie bez nas. Dołączymy za dwa tygodnie. Dam znać.

- Ozi? – pyta w drzwiach Leo

- Co Ozi? Wywinie się jak zawsze. Jednak nie na tyle szybko żeby zdążyć na samolot. Jak to się kurwa mogło stać? – przeczesuję po raz setny włosy, które mógłbym wyrwać gdybym potrafił.

Karol, klepie mnie w ramię, nic nie musi mówić, przecież wiem co myślą. Tak somo jak ja martwią się nie tym jak ten kretyn teraz sobie poradzi, tylko jak my poradzimy sobie bez niego . Jesteśmy jednym organizmem, ale to właśnie Ozi jest jego mózgiem. Jak to do cholery ogarnąć?

- Leo, masz coś dla mnie? – pytam

- Jeszcze nie, ale przed ósmą będziesz miał wszystko na serwerze

- Ok., Idźcie już, będziemy w kontakcie- i żeby nie przedłużać wychodzę i wracam do sali Oziego i słyszę kroki chłopaków, którzy opuszczają oddział szpitalny.

Siadam ponownie na krześle przy łóżku. Zaczynam przeglądać wiadomości, czytam, odpisuję, sprawdzam czy nie ma nic od Ojca, ale wiem, że to za wcześnie, że jeszcze nie wylądował.

Najpierw usłyszałem chrząknięcie, a potem ciche:

- Ania? – otworzył oczy i mętnym wzrokiem skanował salę, zanim trafił na mnie minęła chwila. – to ty? – ciągle chrypiał, ale dokładnie słyszałem to rozczarowanie. Ma szczęście osioł, że się przy tym chociaż trochę uśmiechnął bo chyba trzasnąłbym go w gębę pomimo tych wszystkich rurek. Kiedy chciałem zacząć swoje braterskie wywody, Ozi zasnął ponownie.

Teraz to mnie już zagotował: „Ania?" chyba doszczętnie zwariował. Znalazł się Romeo! Przecież to niemożliwe Ozi i jego kobiety, przecież on nawet nie wie jak one mają na imię. Co oni mu zoperowali? Co tu się wydarzyło? Muszę wiedzieć zanim ten osioł się obudzi.

- Leo, pospiesz się. Muszę mieć wszystko. – bez zbędnych formalności wydaję polecenie i rozłączam się.

Do sali wchodzi lekarz prowadzący i prosi mnie o rozmowę. Wychodzę i zmierzam do pokoju lekarskiego przed którym stoi nasz Ojciec

FatumWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu