Rozdział 18

173 21 0
                                    


Jakub Rosz

- Gdzie są dziewczyny? – Piotr pyta konspiracyjnie, chociaż jestem pewien, że widział kiedy Ania wychodziła z tym kundlem pobiegać, więc nawet nie będę odpowiadał na to pytanie.

- Tato co zrobisz? – kolejne pytanie na które nie odpowiem, bo wiem co obiecałem Marysi wczoraj wieczorem i wiem, że złamie tą obietnicę, chociaż postaram się zachować to w tajemnicy.

Jest siódma rano, a ja po drugim kubku kawy ciągle gapię się w okno. 42 godziny temu wydałem masę poleceń i nadal nic nie mam, więc kiedy widzę poruszenie telefonu na blacie stołu, sięgam po niego nerwowo. Czytam kolejną wiadomość. Za chwilę się zagotuję. Odkładam telefon. Wstaję i podchodząc do okna. Widzę jak w dali, w światłach latarni, moja córka biegnie truchtem, ciągnąc na smyczy tego kudłatego śmierdziela. Za chwilę będzie w domu. Odwracam się do Piotra.

- Wróć do Anglii. Znajdź go! Znajdź go zanim ja go znajdę!


Ozi

Dzień osiemdziesiąty ósmy

Mógłbym przysiąc , że rano czułem jej zapach na skórze, chociaż kiedy już otworzyłem oczy wiedziałem, że to jedynie wyobraźnia.

- Szampan. Czy będzie dzisiaj szampanem ? - jęczy od rana Baca – musi być szampan, do cholery.

- Ty rozlej resztki wczorajszej herbaty, a ja może coś wystrzelę do pary – żartuje Mati, chociaż nikogo to już nie bawi.

Nikogo już nic nie bawi, jeszcze parę dni w tej dziurze i zaczniemy strzelać do siebie. Do wieży wchodzi Baron. Bez mrugnięcia okiem podrywają się wszyscy oprócz mnie, więc może dlatego zanim się odzywa przyszpila mnie wzrokiem.

- Schodzimy z posterunku za 48 godzin, a za pięć dni wracamy do domu – i zanim ktokolwiek się odezwał Barona już nie było.

Bezwiednie napinam mięśnie tak bardzo, że kiedy Karol klepie mnie w plecy prawie się przewracam. Za pięć dni ! I pomimo tego że wokół widzę uśmiechnięte gęby i radość, ja spuszczam oczy, bo chyba z ulgi się rozpłaczę. Kiedy wydaje mi się, że już ogarnąłem emocje, podnoszę głowę i pierwsze co napotykam to utkwiony we mnie wzrok Matiego.

- Co? – burczę do niego

- Ty mi powiedz co? Wyglądasz jakby ci ktoś podarował gwiazdkę z nieba.

- Bo cieszę się, że wracamy? Ty chyba musisz się leczyć bracie, skoro ciebie to nie cieszy

- Cieszę się cieszę, ale nie sikam po nogawkach ze szczęścia jak ty

Czasami mam wrażenie, że mógłbym go udusić gołymi rękami. Czasami częściej niż czasami. Wiem jednak, że jeśli zauważy, że coś jest na rzeczy to zatruje mi życie. Zanim mogę mu się odszczeknąć, słyszę głos Zająca:

- Szczęśliwego Nowego Roku PANOWIE !!

- Szczęśliwego !!!! – „krzyczymy", niestety tylko szeptem.

Po osiemnastu godzinach Nowego Roku spotykamy się na ostatniej odprawie. Baron w czterech krótkich zdaniach rozdziela zadania, jednak piąte zdanie zmienia moje opanowanie we wrzenie:

- Rozejść się, Ozi i Mati zostańcie.

Wszystko już zaplanowałem, od parunastu godzin przerobiłem w głowie setki scenariuszy powrotu.

- Macie do wykonania jeszcze jedno zadanie ...

...tego nie miałem w scenariuszu.

FatumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz