70 | „Wynoś się stąd!"

Start from the beginning
                                    

Nie byłam do tego przyzwyczajona.

Wypuściłam powietrze, a po ciele rozeszło mi się ciepło. Nagle ruszyłam głową słysząc kolejne rąbnięcie i momentalnie wróciło mi czucie. Poderwałam się z łóżka jak oparzona. Od razu źle mi się skojarzyło z kolejnym koszmarem. Zostawiłam Ceddar i skierowałam się w stronę zasłoniętego okna.

Znowu byłam zmęczona. Koszmary nocne, chodzenie spać późno i codzienne męczące zajęcia zaczynały mnie gnieść.

Podeszłam do łóżka i wyjęłam spod niego moj pas z bronią. Do ręki wzięłam podręczny pistolet i załadowałam broń. Ceddar mruknęła i poruszyła się trochę ale na szczęście nie obudziła.

Powoli z łomocącym sercem zaczęłam kierować się w stronę okna. Na rurze wisiały czerwone zasłony, przez które przebijało światło świadczące o rozpoczęciu dnia.

Czego miałam się spodziewać? Może to Cień? Albo złodziej? Może morderca?!

Uniosłam pistolet niedaleko twarzy i wzięłam głęboki oddech. Położyłam rękę na spuście i wsłuchiwałam się we własne tętno i bicie serca. Panowała zupełna cisza. Bałam się co tam ujrzę. Jeśli ktoś jest pod zamkiem, będę musiała wyjść na balkon, a to może się okazać bardzo niebezpieczne. Za to jeśli ktoś stoi bezpośrednio pod oknem, dostanę zawału.

Cisza piszczała mi w uszach.

Nagle usłyszałam huk rąbnięcia kamieniem w okno i podskoczyłam czując jak licznik tętna wzrasta w moim ciele.

O nie nie. Nie będziesz mnie tu straszyć.

Nie wiem co mną sterowało, ani czemu szarpnęłam zasłonę jednym ruchem i wybiegłam na balkon.

Podbiegłam do ramy i stając przy kamiennej balustradzie, skierowałam pistolet na ziemie w potencjalnego napastnika.

Zanim zdążyłam zidentyfikować postać, ona również wyjęła broń spod koszulki i wycelowała centalnie we mnie.

Zielone oczy zmrużyły się, a brwi zmarszczyły.
— Dobra. Już myślałem, że to jakis książe — Peter schował pistolet z powrotem pod koszulkę.

Na jego widok nieświadomie się cofnęłam. Blondyn podleciał na balkon i stanął przede mną. Stał za blisko. Cofnęłam się i wpadłam na szybę. Klatka piersiowa mi się unosiła.

Czemu ja się boje?

Peter wzbudzał we mnie takie przerażenie, że ciężko było mi chociażby przełknąć ślinę.

Może to ma jakiś związek z Cieniem? W sumie, to jest jego. W jakiś sposób są połączeni. Ale choćby nie wiem co, nie nie powiem mu o tym.

Ogarnij się Wendy.

— Co z tobą? — warknął poprawiając t-shirt. Również się cofnął i usiadł na balustradzie — Ubierz się.

Spojrzałam na mój strój. Miałam na sobie jedwabną halkę, spod ktorej prześwitywała mi jednoczęściowa bielizna. Szybko się zreflektowałam i szarpnęłam łapczywie zasłonę, naciągając ją na siebie.

Na horyzoncie poprawiało się poranne słońce. Było lato, więc jeśli się nie mylę, to mogła być jakaś piąta.

— Powaliło cię? Czy ty wiesz, która jest godzina? — syknęłam. On był chyba nienormalny — Daj mi się chociaż raz wyspać.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now