Nagle zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z pogardą;
— Na co się tak gapisz?

Wywróciłam oczami i odwróciłam wzrok. Chwilę czułam jego oceniające spojrzenie na moich plecach, ale westchnął i uczucie minęło.

Siedzieliśmy przy drewnianym stoliku w środku miasta. Obserwowaliśmy do tego momentu ludzi przechodzących z głupią nadzieją, że spotkamy kogoś, kto magicznie wprowadzi nas na bal. Odchyliłam się na krześle do tyłu. Czułam się nieproduktywnie. Słońce świeciło pełnią ciepłą, a XVIII wieczne stroje okazały się niezbyt przewiewne.

— Chcesz sie przejść? — ponowiła pytanie Ceddar.

Właściwie, to co innego masz do roboty?

Zamknij się!

Sama się zamknij!

Zagryzłam wargę. To była trudna decyzja. Z jednej strony chętnie bym się przeszła. Może bym coś nawet znalazła. Ale nie lubię brunetki. Cieszę się z takich problemów. Wolę takie, niż podatki, srity, pity. Właściwie, to...

— Tak, błagam. Idź stąd — warknął Peter ruszając szczęką, jakby żuł gumę.

— Pójdę — odpysknęłam podnosząc się — Ale to dlatego, że nie chcę cię widzieć.

— Nikt cię nie lubi — dodał.

— Yhm — pokiwałam głowa z politowaniem — Tylko, że nie wiem, czy to zauważyłeś ale...

— Chodź — Ceddar mnie szarpnęła ucinając cały mój wywód, który chłopak pewnie i tak miałby gdzieś.

Na jego twarz wpłynął sztuczny uśmiech i zaczął do mnie machać na pożegnanie.

Błękitnooka pociągnęła mnie za nadgarstek, gdy widziała, że unoszę wskazujący palec i zaczynam się denerwować.

Ruszyła w dół dróżki ciągnąc mnie za sobą. Nie nadążałam za nią, ale też nie za bardzo miałam ochoty ani na rozmowę z brunetką, ani na kontakt. Minęłyśmy stragany z pieczywem, warzywami, a później z instrumentami. Posłałam przyjazny uśmiech mężczyźnie sprzedającemu te ostatnie i którego okradł Peter-Sreter. Odpowiedział tym samym, a chwilę później minęłyśmy kobietę z uniesionymi włosami u nasady i rozkloszowanej srebrzystej sukience. Miała tonę różu na twarzy i niesamowicie bladą cerę. Zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem i niemal szczęka jej do ziemi opadła widząc różowe włosy.

Zaczyna się.

Szczerze, mam wrażenie, jakbym miała do czynienia ze staruszki z przekonaniami z komuny. Przerażające jest to, że te kobiety mają do trzydziestki, a poglądy siedemdziesięciolatek.

— Coś ty zrobiła z włosami? — odezwała się piskliwym głosem w moją stronę. Matko — Wyglądasz jak...jakaś.... — zacisnęła wargi — Nawet mi to przez gardło nie przejedzie — skrzywiła się.

Na serio. Co im do tego?

Poczułam dreszcz złości, który przebiegł po moim kręgosłupie i rozgrzał komórki w organizmie do ostrej wymiany zdań.

— Jaki masz problem? — syknęłam — To moje ciało. Mój wybór — właściwie, to nie do komca była to prawda zważywszy na to, ze dokonały tego koloru wróżki. Bez mojej zgody. Nie żebym narzekała...

Kobieta przełknęła ślinę i zacisnęła wargi;
— Jak dla mnie wygladasz jak prostytutka — poczułam ukłucie w sercu, ale złość przygniotła wszystko. Tylko nie potrafiłam zrozumieć absurdu sytuacji. Co jej do tego?! Wiem, że czasy były dosyć konserwatywne i coś takiego nie mogło przejść, ale czy to oznacza, ze każdy się musi czepiać? Nawet przypadkowe osoby an ulicy? Miałam gotową wiązankę przekleństw na nią i juz miałam ją wygłosić, gdy Ceddar mi przerwała.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now