Rozdział 11

237 30 2
                                    

- K, J, B - przeczytała głośno Rachel, marszcząc brwi. - Nic mi to nie mówi.

Connor podciągnął kolana pod podbródek i zatopił palce w kędzierzawych, czekoladowych włosach - dość krótkich, bo dopiero niedawno odrosły mu po pewnym niefortunnym wypadku, jaki miał miejsce zimą. Dzięki tej długości pozostali obozowicze potrafili go jednak odróżnić od starszego brata, Travisa.

- To może znaczyć cokolwiek - przyznał. - Rozkminialiśmy to z Harper. I nic nie wymyśliliśmy.

- Może to inicjały - zasugerowała Diana. - Kayla... Jackson... I yyy...

- A gdyby tak Jackson zmienić na Jason - wtrąciła Lavinia.

Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczonym wzrokiem. Śmierć byłego pretora i grupowego jedynki wciąż była dla nich delikatnym tematem - nawet ci, którzy nie mieli okazji go poznać, doskonale zdawali sobie sprawę, że utrata tego herosa poważnie wstrząsnęła zarówno Grekami, jak i Rzymianami.

Lavinia wydęła policzki.

- Wybaczcie! - zawołała szybko. - Ale... Teraz mi przyszło do głowy... Jason nie żyje, tak? - Pochyliła się nad skrzynką, usiłując zachować spokój. - To mogą być inicjały tych, którzy polegli w ostatnich latach. Litera "B"... niedawno zginął jeden z moich przyjaciół, Bobby.

- Kastor - wypaliła nagle Rachel i kiwnęła głową. - Tak. Ale dlaczego Ethan Nakamura miałby trzymać skrzynkę z tymi litrami? O ile pamiętam, on sam zginął jeszcze przed śmiercią Jasona i Bobby'ego.

Diana zmarszczyła brwi. Jeśli nawet wyrocznia nie wiedziała, co o tym myśleć... Cóż, to oznaczało, że sprawy miały się naprawdę nieciekawie.

- Może te śmierci nie były przypadkowe - zasugerował Connor.

Harper spojrzała na niego. Miał minę, jakby zamierzał to rozwinąć, ale tego nie zrobił.

- No dobra - oznajmił Owen. - Póki co nadal nigdzie nie ruszamy. Mamy za mało informacji. Ta najada się nie pojawiła, choć od czasu do czasu chodzę nad jezioro.

- A ona zacznie dopiero ciąg zagadek - mruknęła Lavinia.

Paolo wstał nagle i wygłosił krótką przemowę po portugalsku, lecz nikt nie zrozumiał ani słowa. Chłopak usiadł, oczekując na reakcję innych, aż wreszcie Connor Hood się odezwał:

- Aha. Okej.

Brzmiał nieco obojętnie, bo prawdopodobnie sam nie wiedział, czemu potaknął, ale Paolo wydawał się usatysfakcjonowany jego odpowiedzią.

Will Solace przygryzał wargę.

- Może ona nie potrafi się często pokazywać - rzekł. - Wiecie... Podróże nie są mocną stroną nimf. Ta krótka wizyta musiała ją sporo kosztować. Powinniśmy poczekać.

- Ale nie możemy też czekać w nieskończoność - przypomniał Travis. - Myślicie, że Percy da radę się z nią jakoś skontaktować?

- Już próbował - powiedziała Harper. - Na próżno. Jest synem Posejdona, ma moc kontroli wody, a nie telepatii.

Laurel wstała, kręcąc na palcu kosmyk swoich długich, jasnych włosów.

- Więc wszystko ustalone, mamy pełen skład - powiedziała. - Pozostaje tylko czekać na dalsze wskazówki.

Parę osób jej potaknęło. Travis wpatrywał się w otwarte okno niecierpliwie, co nie umknęło uwadze Harper. Córka Nemezis przerzuciła przednie pasma włosów, które zsunęły jej się na plecy, z powrotem na ramiona.

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Where stories live. Discover now