Rozdział 28

164 27 1
                                    

Wilgotna ziema chrzęściła pod stopami Travisa, kiedy szedł, a jego nozdrza wypełniał przyjemny zapach ogrodów. Znaczy się, Travis nigdy nie miał wielkiej słabości do hodowli roślin, ale ta woń była całkiem, całkiem. Kojarzyła mu się z Katie Grander, o czym wolał teraz jednak nie myśleć.

Connor miał nieco mniej entuzjazmu.

- Czy ta siedziba naprawdę musi być otoczona takimi bagnami? Trochę tu śmierdzi.

- Nie jest aż tak źle - zaprotestował Travis.

Okej, to była jedna z tych nielicznych sytuacji, kiedy bracia mieli poróżnione zdania.

Lavinia odwróciła się do nich z uśmiechem.

- Będzie dobrze, zobaczycie.

- Ty tak mówisz - mruknął Travis. - Nie mogłyście wziąć na taką misję samych dziewczyn?

- Pamiętasz, co mówiła najada Alfejosu? - spytała Billie.

Travis chciał coś odpowiedzieć, ale zabrakło mu pomysłu. Zacisnął usta w wąską kreskę.

Lavinia wyglądała na zamyśloną. Szła na końcu, co chwilę uporczywie gryząc wargę.

- Co do tych wyjaśnień... Coś mi się wydaje, że nimfa wiedziała, co mówi. Każdy z nas...

- Tak, tak - przerwał jej Connor, który prowadził resztę wesołej wycieczki. - To, że jesteśmy na tej misji, nie jest przypadkiem. Każdy z nas ma jakieś zadanie do wykonania, rolę, w której może się wykazać i zaprezentować z jak najlepszej strony, przy okazji dobrze czyniąc światu i ratując przyjaciół. - Pociągnął nosem. - Ja mam chyba wdychać gnój aż do omdlenia.

- Wszyscy go wdychamy - upomniała Billie. - I to nie gnój.

- Czuć jak gnojem.

- Hej, ale Connor ma rację - odezwała się Lavinia. - Poza ostatnim zdaniem. Według przepowiedni, mamy podzielić się na trzy grupy. Przyjechaliśmy tu razem, może poza Owenem, ale... No, nikt z nas nie dostał znaku na darmo.

Te słowa miały sporo sensu.

Billie ściągnęła brwi. Oczywiście, była gotowa stawić czoło wyzwaniu. A jednak coś ją niepokoiło. Czy naprawdę mieli dobrze wybraną drużynę?

Lavinia Asimov. Rzymianka, centurionka, która awansowała poprzez świetnie przeprowadzony atak na flotę dwóch potężnych, rzymskich cesarzy. Potrafiła posługiwać się munubalistą, co samo w sobie stanowiło powód po podziwu, jednak była najmłodsza z całej grupy, a więc nie siedziała w świecie mitologii zbyt długo.

Connor i Travis. Ich umiejętności na pewno mogły się przydać. W przeciwieństwie do Lavinii, mieli większe doświadczenie, tyle, że nigdy tak naprawdę nie byli na misji - nie licząc może dotarcia do obozu.

Sama Billie miała za sobą tylko dwie bitwy, a jedną dość błahą, z Kolosem Nerona. Naprawdę żałowała, że nie ma tutaj kogoś bardziej... profesjonalnego. Nie to, że nie doceniała członków swojej drużyny i z góry spisywała ich na porażkę. Wręcz przeciwnie, bardzo w nich wierzyła. Po prostu chciałaby mieć przy sobie kogoś z Wielkiej Siódemki, żeby móc go obserwować i brać z niego przykład. Sama też chciała być dobrym herosem.

- Przypomina mi toto muskeg - odezwał się Connor. - Percy opowiadał, że spotkał taki na Alasce.

- To nie jest muskeg - powiedziała Lavinia. - To po prostu trochę wilgotna ziemia. Może padał tu deszcz albo co, w nocy.

- Kojarzy mi się z muskegiem - upierał się Connor.

- Hej, zobaczcie! - zawołał Travis. - Jesteśmy na wzgórzu. Tam widać las. Myślicie, że mieszkają w tym lesie?

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Donde viven las historias. Descúbrelo ahora