— Ale czaderski — zachwycił się śledź i wyrwał mi znalezisko z ręki — Biorę go — zaśmiał się i uniósł nad głowę w stronę księżyca.

Przekrzywiłam głowę z politowaniem
— Chyba śnisz — niemal od razu odebrałam mu kamienne serce. Spojrzał na mnie oburzony i wyciągnął ręce w wiadomym celu. Pokręciłam głową i wystawiłam do niego język, głaszcząc kamień — Jest mój — szepnęłam do siebie, ale niemal od razy naszedł mnie pomysł — chwila.

Podniosłam się z ziemi i skierowałam w stronę z której przyszliśmy.

Alex od razu się poderwał i skierował w moją stronę.
— Gdzie idziesz? — dobiegł do mnie i potknął się przed samym wyjściu z naszej miejscówki. Szybko jednak się podniósł, co przyprawiło mnie o parsknięcie niepohamowanym śmiechem.

— Słyszałeś kiedyś o naszyjnikach przyjaźni? — podałam mu rękę i z trudem pomogłam wstać. Spojrzał ma mnie i przeczesał włosy — Podzielimy je i zrobimy bransoletki — widząc nieprzekonaną minę Alexa, uśmiechnęłam się przekonująco — Weź. Będzie super.

— Możliwe. Nie wiem o co ci dalej chodzi — wydymał usta, przez co zrozumiałam, że nic nie rozumie.

— Chodź — szarpnęłam go za rękaw w stronę naszego obozowiska, z którego słyszałam już głośne rozmowy i powolne pakowanie rzeczy.

***

— No proszę Cię — założyłam ręce w błagalnym geście i przekrzywiłam głowę.

Peter patrzył na mnie znudzony i bez przerwy wywracał oczami;
— Co będę z tego miał? — przekrzywił głowę.

— Dobry uczynek. Proszę Cię — szepnęłam z uśmiechem.

Prosiłam go by przepołowił nasz kamyczek na pół, i zrobił w nim dziurki. Może i umiałabym to zrobić, ale za cholerę nie wiedziałam jak. Poza tym mogłabym coś zrobić nie tak i rozwalić taki wyjątkowy kamień. Chciałam je później nawlec na sznurki i obwiązać nam na nadgarstkach. Później złożylibyśmy jeszcze przysięgi przyjaźni i będzie w porządku.

— Nie przekonałaś mnie — mruknął Peter przecierając oczy — Podaj więcej argumentów — założył ramiona na piersi i ziewnął przeciągle.

— No proszę Cię — ugięłam przed nim błagalnie nogi.

Przekrzywił głowę i odwrócił się ode mnie, palcami oglądając nasze znalezisko.
— Przecież umiałabyś sama.

— Nie umiem.

— Kłamiesz.

— Nie.

— Nie chce ci się.

Wzruszyłam ramionami, na co on westchnął i odwrócił się do mnie
— Ale nie odzywasz się do mnie przez cały jutrzejszy dzień — pogroził mi palcem.

Serce zabiło mi szybciej.

Udało się.

— Dill? — wystawiłam do niego rękę. Tak wyjątkowa bransoletka przyjaźni za dzień milczenia była jak za darmo.

— Co? — zmarszczył brwi.

Westchnęłam i sama podałam sobie jego rękę ściskając ją w ramach obietnicy. Zanim zdążyłam poczuć niepokojące dreszcze, puściłam ją i odeszłam do chłopców, starając się ukryć zdenerwowanie.

Przeczesałam włosy i kiwnęłam głową do Felixa.
— Siedzę obok ciebie. Przygotujesz nam miejscówkę? — szepnęłam jakby nagle odebrało mi głos.

Szarowłosy uśmiechnął się i unosząc brwi pokiwał głową z ukazanymi białymi mleczakami.

Skierowałam się do Zack'a, który siedział pod drzewem i skubał patyka scyzorykiem. Był ewidentnie przybity, a dziwnie byłoby gdybym po tylu latach przyjaźni nie umiała zidentyfikować jego emocji.

Stanęłam przed nim i przekrzywiłam głowę pytająco. Nie uniósł na mnie nawet wzroku, a od razu poczułam przyspieszenie serca.

Był wściekły

I to na mnie.

Za dobrze go znałam.

— Co zrobiłam? — zapytałam czując kołatające serce. Nienawidzę się z kimś kłócić, a już zwłaszcza z mojej winy. Od razu zaczęłam analizować wszystkie zdarzenia i szukać błędów przeze mnie popełnionych.

— Zack — kucnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu, którą niemal od razu strząsnął. Poczułam gorąco na twarzy, palce zaczęły mi się chłodzić — Co jest? — zapytałam pod natłokiem emocji.

Oj jestem w...

— Może Ci Alex powie — warknął.

Zmarszczyłam brwi. Mimo niepewności, powoli zaczynałam rozumieć o co brunet się gniewa, ale miałam wielką nadzieję, że się mylę.

— O co ci chodzi? — zapytałam nie ukrywając drążącego głosu.

Chłopak prychnął i rzucił wściekły patykiem na drugi koniec polany. Przeczesał włosy i podrapał się po nosie, jakby próbując się uspokoić.

— Wiesz co? — zaczął i podniósł się na równe nogi, a ja od razu poczułam chłód bijący z jego oczu. Mimo, że wyglądał, jak krasnolud, to i tak czułam ten gniew i żal — Nie spodziewałem się tego po tobie. Przyjaźnimy się od pierwszej klasy — powiedział, a jego ręce zaczęły się trząść — Mamy razem tyle wspomnień. To ja nauczyłem cię pierwszym chwytów w boksie i zaciągnąłem na trening. To ja nauczyłem cię kłamać i zrobiłem z tobą największy przypał w szkole — pokazywał na siebie agresywnie palcem niemal uderzając się nim klatkę piersiową. Serce kołatało mi jak szalone — To ja ci zawsze pomagałem i to ze mną i z Adamem spędzałaś najlepsze chwile życia. To ze mną oglądałaś ulubione seriale życia. To ze mną śmiałaś się z dziewczynek na przystankach. Ze mną zawsze bawiłaś i to we mnie zawsze miałaś oparcie.

Od razu zrobiło mi się przykro i spuściłam wzrok. Ma rację. Jestem świnią. Jestem podła. To, jak się zachowuję jest okropne. Znałam Alexa jakiś tydzień, a już traktowałam jak brata. Pokochałam go już całym sercem i przypisałam do grona przyjaciół, ale zaniedbałam przy tym tak ważne dla mnie osoby. Niemal zapomniałam o Adamie i Zacku. Czułam się ohydnie i brudno.

Nigdy się tak nie czułam. Takiego obrzydzenia do samej siebie. On robił dla mnie tak wiele, a ja potraktowałam go jak śmiecia. Wyrzuciłam do śmieci jak starą zabawkę.

— To my się zawsze pocieszaliśmy i pomagaliśmy ci. To Adam uczył cię Matmy, a ja chodziłem z toba na treningi, gdy zaczęła tam chodzić Courtney i ci dokuczać. To ja poradziłem ci byś dała jej w pysk i sprawa się rozwiązała — poczułam napływ wspomnień, a w oczach zbierające się łzy — Kurde myślałem, że jesteśmy dla siebie kimś więcej, niż tylko kolegami. Miałem cię za najlepszą przyjaciółkę! Albo i siostrę! — zaczął niemal krzyczeć, przez co zwrócił uwagę chłopców na polanie — A ty tak po prostu o nas zapomniałaś — szepnął smutno. Po policzku popłynęła mi łza.

— Przepraszam, ja...

— Daj spokój — przerwał mi — Nie chcę już z tobą rozmawiać — zacisnął wargi — Ale wiesz co? To boli. To boli, gdy ktoś wywala wieloletnią przyjaźń do śmieci, bo poznał kogoś nowego.

Zaszlochałam. Nigdy nie czułam się aż tak źle we własnej skórze. Brzydziłam się sobą. Byłam nic nie warta.

— Zack... — wyszlochałam.

— Daj spokój — przerwał mi kończąc naszą rozmowę, a ja już zupełnie się rozryczałam i schowałam twarz w dłoniach.

— Ej co się tam dzieje? — wtrącił się Ethan, ale jego słowa docierały do mnie jak z daleka. W tamtym momencie miałam tylko jedno w głowie.

Straciłam go.

Straciłam mojego Zack'a.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć

Oceńcie rozdział

Całuski
Zosia

Take me to the Neverland Kde žijí příběhy. Začni objevovat