Słońce zaczęło wstawać tak samo jak mieszkańcy Alexandrii. Przed tym wszystkim nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, zdecydowanie wolałam spać dłużej. Teraz jestem typowym rannym ptaszkiem, wstaje słońce, wstaje również i ja.
- Nad czym tak myślisz? Minę masz jakbyś chciała rozgryźć co było pierwsze, jajko czy kura.- Chłopak objął mnie ręką.-
- Nie, nie myślę o tym. Nie wiem czy nie będę czegoś żałować.- Obróciłam się tak aby patrzeć chłopakowi prosto w oczy, próbował zrozumieć o co mi chodzi.- Ja... Wypuściłam Negana.- Carl otworzył szerzej oczy, czułam jak jego mięśnie się delikatnie napinają.-
- Wypuściłaś tego wariata?! Nie pamiętasz jak znęcał się nad moim ojcem lub jak chciał nas wszystkich pozabijać?- Chłopak poderwał się z łóżka siadając na jego krawędzi.-
- To nie tak jak myślisz, to jest dobry plan na pozbycie się Alfy.- Oczy chłopaka skierowały się w moim kierunku.- Ona nigdy go nie widziała na oczy, po drugie Negan opowie historyjkę, że uciekł oraz, że chce do niej dołączyć. Ona pewnie połknie haczyk, Negan zdobędzie jej zaufanie a gdy ta straci czujność... Ciach, odetnie głowę a my nabijemy ją na pal graniczny tak aby reszta mogła to zauważyć.
- Myślisz, że on nagle się zmienił i nam pomoże? Jeśli tak, to jesteś chyba ślepa.
- Zawsze musisz być taki pesymistyczny?! Ja się tu staram aby pozbyć się MOJEJ matki aby nam nie zagrażała a ty masz jakiś życiowy problem. Zabije swoją matkę po to abyście wy byli bezpieczni!
- Nikt Ci nie każe jej zabijać, jeśli Negan wykorzysta okazję, że go wypuściłaś do własnych celów to wiedz, że będziemy mieć ostro przejebane.
- Czyli co nagle nie chcesz jej zabijać? Po tym jak zabiła Jezusa, Enid, Henrego, Tarę czy Chloe!- Wstałam z łóżka zarzucając na siebie swoją bluzę, Carl chwycił mnie za rękę abym została z nim.- Zostaw mnie.
Zeszłam, prawie zbiegłam ze schodów na dół. Oczywiście nie mogło to się obejść bez zauważenia i zwrócenia na mnie uwagi.
- Problemy w raju?- Usłyszałam głos Michonne która siedziała na sofie czytając książkę.-
- A żebym ja w ogóle w nim była.
Usiadłam przy murze osady, nikt tam nie chodził a ja mogłam w spokoju pomyśleć. Sama do końca nie wiem czy postąpiłam dobrze wypuszczając Negana. Nie ufam mu, jednak w tym momencie nie mamy niczego lepszego. On jako jedyny może zbliżyć się do Alfy i ją po cichu zabić a następnie przynieść jej głowę.
- H-hej.
- Nowa? Co ty tutaj robisz, w ogóle kto Ciebie wypuścił? Mniejsza, siadaj.
- Daryl mnie wypuścił za zgodą Ricka. Dziwnie się czuje rozmawiając z tobą, jesteś liderką tej osady. Gdy byłam wraz z nimi rzadko rozmawiałam z mamą, była uznawana za kogoś wyjątkowego.- A ja dziwnie się czułam słysząc jak obca mi dziewczyna mówi do mojej rodzicielki ''mamo''.- Ty wydajesz się być kimś wyjątkowym tutaj, jednak masz bliższe kontakty z mieszkańcami.
- Uwierz mi nie jestem wyjątkowa, a oni?- Wskazałam ręką chodzących mieszkańców.- Oni się mnie boją i zarazem nienawidzą mnie. W sumie, nie dziwię im się.- Nastała chwila niezręcznej ciszy, teraz sama nie wiedziałam czy dziewczyna przypadkiem nie zaczęła się mnie bać.-
- Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki.- Wzięłam głęboki wdech aby nie rozkleić się przy niej, nie ufam jej do końca więc nie chce ukazywać ewentualnemu wrogowi swoich słabości.- Carl to twój chłopak, prawda?- Pokiwałam twierdząco głową.- Mama zawsze mówiła, że miłość jest słabością. Mówiła również, że ufać możesz jedynie sobie. Oraz, że takie miejsca jak te... Nie mają prawa istnieć.
- Mają prawo i to miasto jest idealnym przykładem. Miłość nie jest słabością, jedynie oślepia ludzi. Fakt, nie zawsze ale często.
- Mówisz po części o sobie.
- Wiem, właśnie taki miałam zamiar.- Naszą rozmowę przerwał przeraźliwy krzyk kobiety. Pobiegłam w stronę hałasu, duża grupka ludzi zdążyła się zebrać a ja próbowałam przedostać się do środka.- Przesuńcie się pacany!
Weszłam w końcu do środka, stała tam kobieta a obok niej zwłoki mężczyzny. Wszyscy patrzeli się na siebie z przerażeniem oprócz jednej osoby, chłopak w moim wieku stał obserwując mnie uważnie. Na jego rękach były ślady krwi a na nożu który trzymał w ręce tych śladów było jeszcze więcej. Chłopak wybiegł od reszty rzucając się na mnie, ostrze noża przecięło kilka razy moją skórę. Niall, bo tak miał na imię chłopak przewrócił mnie a ja czułam jego pięści na mojej twarzy.
- To za wszystkich którzy zginęli przez Ciebie.
- Nikt mnie tak szybko nie zabije kochany.- Nóż który wyjęłam z kabury wbiłam chłopakowi prosto w serce. Jego oczy zamarły a ja zrzuciłam ciało chłopaka na bok.- Przedstawienie się podobało?! Czy może wam za mało i chcecie powtórki?- Z tłumu wyszedł pewien siebie chłopak, zacisnął pięści i podszedł do mnie.-
- Nie dasz ze mną rady mała dziewczynko.- Ten nie zdążył nawet zareagować, nóż którym zabiłam wcześniejszego chłopaka wbił się w głowę kolejnego.-
- Zabierzcie te ciała i spalcie, ktoś się sprzeciwi, śmierć na miejscu.
Ręce jak i bluzkę czy twarz miałam całą we krwi. Wróciłam do domu, Michonne nie zwróciła na mnie uwagi książka widocznie była ciekawsza. Weszłam na górę wchodząc do łazienki i biorąc szybki prysznic. Założyłam na siebie czyste ubrania i wyszłam z pomieszczenia. Oczywiście kto inny mógł mi zagrodzić drogę niż Carl.
- Czego chcesz?- Powiedziałam obojętnym głosem.-
- Faith co się z tobą dzieje?! Zabijasz ludzi za każdą pierdołę, zabijasz ludzi w swoim wieku.
- Sugerujesz mi, że jestem świrnięta?- Wrzuciłam brudną bluzę do kosza na pranie oraz przemyłam twarz wodą.-
- Księżniczko, nic Ci takiego nie sugeruje.- Zdjął ze swojej głowy kapelusz i założył go na moją.- Świrusie jeśli się nie ogarniesz zamknę Cie w pokoju aż się ogarniesz, zrozumiałaś? I się uśmiechnij w końcu.
- Carl jestem zmęczona, możesz mi nie robić teraz wykładów?- Chłopak nie zwracając uwagi na to co powiedziałam przerzucił mnie przez ramie i poszedł w stronę pokoju. Zaczęłam się śmiać a włosy zaczęły mi się przyklejać do mojej mokrej twarzy-
CZYTASZ
Teraz śmierć poluje na życie | | Carl Grimes
FanfictionFaith Seed, 15 letnia dziewczyna która próbuje przetrwać apokalipsę żywych trupów. Podczas walki o przetrwanie poznaje dużo nowych osób, niestety większa część nich umiera albo przez ugryzienie sztywnego albo podczas walk z innymi grupami. Jak długo...