| | Rozdział 21 | |

542 28 30
                                    

Słońce zaczęło wstawać tak samo jak mieszkańcy Alexandrii. Przed tym wszystkim nigdy nie byłam rannym ptaszkiem, zdecydowanie wolałam spać dłużej. Teraz jestem typowym rannym ptaszkiem, wstaje słońce, wstaje również i ja. 

- Nad czym tak myślisz? Minę masz jakbyś chciała rozgryźć co było pierwsze, jajko czy kura.- Chłopak objął mnie ręką.-

- Nie, nie myślę o tym. Nie wiem czy nie będę czegoś żałować.- Obróciłam się tak aby patrzeć chłopakowi prosto w oczy, próbował zrozumieć o co mi chodzi.- Ja... Wypuściłam Negana.- Carl otworzył szerzej oczy, czułam jak jego mięśnie się delikatnie napinają.-

- Wypuściłaś tego wariata?! Nie pamiętasz jak znęcał się nad moim ojcem lub jak chciał nas wszystkich pozabijać?- Chłopak poderwał się z łóżka siadając na jego krawędzi.-

- To nie tak jak myślisz, to jest dobry plan na pozbycie się Alfy.- Oczy chłopaka skierowały się w moim kierunku.- Ona nigdy go nie widziała na oczy, po drugie Negan opowie historyjkę, że uciekł oraz, że chce do niej dołączyć. Ona pewnie połknie haczyk, Negan zdobędzie jej zaufanie a gdy ta straci czujność... Ciach, odetnie głowę a my nabijemy ją na pal graniczny tak aby reszta mogła to zauważyć.

- Myślisz, że on nagle się zmienił i nam pomoże? Jeśli tak, to jesteś chyba ślepa.

- Zawsze musisz być taki pesymistyczny?! Ja się tu staram aby pozbyć się MOJEJ matki aby nam nie zagrażała a ty masz jakiś życiowy problem. Zabije swoją matkę po to abyście wy byli bezpieczni!

- Nikt Ci nie każe jej zabijać, jeśli Negan wykorzysta okazję, że go wypuściłaś do własnych celów to wiedz, że będziemy mieć ostro przejebane.

- Czyli co nagle nie chcesz jej zabijać? Po tym jak zabiła Jezusa, Enid, Henrego, Tarę czy Chloe!- Wstałam z łóżka zarzucając na siebie swoją bluzę, Carl chwycił mnie za rękę abym została z nim.- Zostaw mnie.

Zeszłam, prawie zbiegłam ze schodów na dół. Oczywiście nie mogło to się obejść bez zauważenia i zwrócenia na mnie uwagi.

- Problemy w raju?- Usłyszałam głos Michonne która siedziała na sofie czytając książkę.-

- A żebym ja w ogóle w nim była.

Usiadłam przy murze osady, nikt tam nie chodził a ja mogłam w spokoju pomyśleć. Sama do końca nie wiem czy postąpiłam dobrze wypuszczając Negana. Nie ufam mu, jednak w tym momencie nie mamy niczego lepszego. On jako jedyny może zbliżyć się do Alfy i ją po cichu zabić a następnie przynieść jej głowę. 

- H-hej.

- Nowa? Co ty tutaj robisz, w ogóle kto Ciebie wypuścił? Mniejsza, siadaj.

- Daryl mnie wypuścił za zgodą Ricka. Dziwnie się czuje rozmawiając z tobą, jesteś liderką tej osady. Gdy byłam wraz z nimi rzadko rozmawiałam z mamą, była uznawana za kogoś wyjątkowego.- A ja dziwnie się czułam słysząc jak obca mi dziewczyna mówi do mojej rodzicielki ''mamo''.- Ty wydajesz się być kimś wyjątkowym tutaj, jednak masz bliższe kontakty z mieszkańcami.

- Uwierz mi nie jestem wyjątkowa, a oni?- Wskazałam ręką chodzących mieszkańców.- Oni się mnie boją i zarazem nienawidzą mnie. W sumie, nie dziwię im się.- Nastała chwila niezręcznej ciszy, teraz sama nie wiedziałam czy dziewczyna przypadkiem nie zaczęła się mnie bać.-

- Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki.- Wzięłam głęboki wdech aby nie rozkleić się przy niej, nie ufam jej do końca więc nie chce ukazywać ewentualnemu wrogowi swoich słabości.- Carl to twój chłopak, prawda?- Pokiwałam twierdząco głową.- Mama zawsze mówiła, że miłość jest słabością. Mówiła również, że ufać możesz jedynie sobie. Oraz, że takie miejsca jak te... Nie mają prawa istnieć.

- Mają prawo i to miasto jest idealnym przykładem. Miłość nie jest słabością, jedynie oślepia ludzi. Fakt, nie zawsze ale często.

- Mówisz po części o sobie.

- Wiem, właśnie taki miałam zamiar.- Naszą rozmowę przerwał przeraźliwy krzyk kobiety. Pobiegłam w stronę hałasu, duża grupka ludzi zdążyła się zebrać a ja próbowałam przedostać się do środka.- Przesuńcie się pacany!

Weszłam w końcu do środka, stała tam kobieta a obok niej zwłoki mężczyzny. Wszyscy patrzeli się na siebie z przerażeniem oprócz jednej osoby, chłopak w moim wieku stał obserwując mnie uważnie. Na jego rękach były ślady krwi a na nożu który trzymał w ręce tych śladów było jeszcze więcej. Chłopak wybiegł od reszty rzucając się na mnie, ostrze noża przecięło kilka razy moją skórę. Niall, bo tak miał na imię chłopak przewrócił mnie a ja czułam jego pięści na mojej twarzy.

- To za wszystkich którzy zginęli przez Ciebie. 

- Nikt mnie tak szybko nie zabije kochany.- Nóż który wyjęłam z kabury wbiłam chłopakowi prosto w serce. Jego oczy zamarły a ja zrzuciłam ciało chłopaka na bok.- Przedstawienie się podobało?! Czy może wam za mało i chcecie powtórki?- Z tłumu wyszedł pewien siebie chłopak, zacisnął pięści i podszedł do mnie.-

- Nie dasz  ze mną rady mała dziewczynko.- Ten nie zdążył nawet zareagować, nóż którym zabiłam wcześniejszego chłopaka wbił się w głowę kolejnego.-

- Zabierzcie te ciała i spalcie, ktoś się sprzeciwi, śmierć na miejscu.

Ręce jak i bluzkę czy twarz miałam całą we krwi. Wróciłam do domu, Michonne nie zwróciła na mnie uwagi książka widocznie była ciekawsza. Weszłam na górę wchodząc do łazienki i biorąc szybki prysznic. Założyłam na siebie czyste ubrania i wyszłam z pomieszczenia. Oczywiście kto inny mógł mi zagrodzić drogę niż Carl.

- Czego chcesz?- Powiedziałam obojętnym głosem.-

- Faith co się z tobą dzieje?! Zabijasz ludzi za każdą pierdołę, zabijasz ludzi w swoim wieku. 

- Sugerujesz mi, że jestem świrnięta?- Wrzuciłam brudną bluzę do kosza na pranie oraz przemyłam twarz wodą.- 

- Księżniczko, nic Ci takiego nie sugeruje.- Zdjął ze swojej głowy kapelusz i założył go na moją.- Świrusie jeśli się nie ogarniesz zamknę Cie w pokoju aż się ogarniesz, zrozumiałaś? I się uśmiechnij w końcu.

- Carl jestem zmęczona, możesz mi nie robić teraz wykładów?- Chłopak nie zwracając uwagi na to co powiedziałam przerzucił mnie przez ramie i poszedł w stronę pokoju. Zaczęłam się śmiać a włosy zaczęły mi się przyklejać do mojej mokrej twarzy- 

Teraz śmierć poluje na życie | | Carl GrimesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz