| | Rozdział 16 | |

662 32 31
                                    

Siedziałam wraz z Carlem na sofie, brakuje mi ostatnio odpoczynku. Ciągle jestem gdzieś w ruchu, a sytuacja z odbudowaniem Alexandrii nie pomaga. 

- Nad czym tak myślisz?- Zapytał chłopak który delikatnie przeczesywał ręką moje włosy.-

- Brakuje nam bryczek dla koni, potrzebujemy ich aby ułatwiły nam prace nad budowaniem nowych budynków. Szukałam ostatnio gdzie byśmy mogli takie znaleźć i zastanawiałam się nad jakimś muzeum. Najbliższe w którym są tego typu pojazdy to muzeum w Waszyngtonie.

- Ale to jest kilka dni jazdy, skąd masz pewność, że tam coś będzie.

- Nie mam pewności, ale muszę zaryzykować.- Spojrzałam się w niebieskie oczy Carla.-

- Spędzamy ze sobą coraz mniej czasu, co chwilę gdzieś wyjeżdżasz albo siedzisz poza domem.

- Carl...

 - Nie możesz chociaż jeden dzień spędzić ze mną? Cały dzień jesteś poza domem a jak wieczorem przychodzisz to ze zmęczenia od razu zasypiasz. 

-  Jutro nie muszę nic robić więc możemy ten dzień spędzić razem. Jak twoje oko?- Chłopak spuścił wzrok na dół nie patrząc się w moją stronę.- Hej - Objęłam twarz Carla tak aby patrzył się prosto na mnie.- Nie musisz się tego wstydzić, kocham cię bez względu na to czy masz to oko czy nie masz. Pozwól, że zdejmę tą opaskę.- Zdjęłam bandaż na oku chłopaka, rana prawie całkowicie się zagoiła. Nie ma żadnego zakażenia czy innych problemów.- 


Wczorajszego wieczoru zasnęłam na kolanach Carla, chłopak przeniósł mnie do swojego pokoju przykrywając mnie kołdrą. Po tym jak się ogarnęłam zeszłam na dół czując zapach jajecznicy. Na stole były dwie porcje wcześniej wspomnianego posiłku a do pokoju właśnie wchodził Carl wraz z dwoma kubkami herbaty. Zjedliśmy wspólnie śniadanie nigdzie się nie śpiesząc.

- Carl zostań moim prywatnym kucharzem.- Przeciągnęłam ostatnie słowo klejąc się do chłopaka.-

- Dla ciebie mogę.- Cicho zaśmiał się pod nosem biorąc mnie na ręce.- Nigdy mi nie przestaniesz kraść tych koszul prawda?- Usiedliśmy oboje na sofie.-

- Oczywiście, że tak.- Usiadłam na kolanach chłopaka a nasze usta połączyły się w czułym pocałunku, przerwał nam dźwięk otwieranych drzwi.-

- Sorry nie wiedziałam, że jesteście zajęci.- Zaśmiała się Chloe która stała w drzwiach od domu.- Spancer Ciebie szuka.

- Czego ten dupek ode mnie chce?

- Nie wiem, powiedział tylko, że mam tobie powiedzieć, że masz do niego iść.

- To powiedz mu, że ma spierdalać bo dzisiaj cały dzień zajęta jestem.

Chloe tylko przewróciła oczami i wyszła z budynku zamykając za sobą drzwi. Chłopak siedzący obok uśmiechnął się do mnie i wziął mnie na ręce. Próbowałam mu się wyrwać ale i tak wiedziałam, że nie mam z nim szans. Położył mnie na łóżku a gdy ten usiadł obok ja popchnęłam go tak aby leżał na łóżku. 

- I czego się tak szczerzysz debilu mój.- Nasze usta ponownie połączyły się w pocałunku a ręce Carla zaczęły powoli ściągać moją bluzkę.-


- Boże, człowiek spokoju nie ma.- Zirytowana wstałam z łóżka zakładając na siebie tylko za dużą koszule Carla aby nie wyjść tylko w bieliźnie. Otworzyłam drzwi a w nich stanął Spencer, super, w drzwiach stoi mi prawie nieznany mężczyzna a ja w samej koszuli.- Wypad, nie mam czasu dzisiaj.- Widziałam jak oczy mężczyzny dokładnie badają moje ciało.- Spierdalaj zboczeńcu.

Zamknęłam drzwi przed twarzą Spencera, i poszłam dać psom jedzenie i czystą wodę. Wzięłam czyste spodnie i ubrałam je na siebie, koszule włożyłam pod nie a rękawy podwinęłam. Założyłam obroże dla naszych czworonożnych przyjaciół i wraz z Carlem poszliśmy na spacer. 

- Rick.- Podeszłam do szeryfa który szedł wraz z Michonne.- Możecie spytać się Aarona, Maggie, Chloe,Daryla oraz Jadis o to czy jutro z rana wyjedziemy do Waszyngtonu?

- Po co chcesz jechać do Waszyngtonu?- Podeszła bliżej Michonne.-

- Potrzebujemy bryczek aby szybciej przewozić rzeczy czy to pomiędzy osadami czy aby przewozić rzeczy potrzebne do odbudowy budynków. To co zapytacie się? Ja pojadę dzisiaj z Carlem do Królestwa spytać się Ezekiela i Carol czy też pojadą.- Michonne i Rick zgodzili się a ja wraz z Carlem poszliśmy w stronę koni.- Bierz swojego konia i jedziemy.

Dotarliśmy do Królestwa po wejściu na teren osady oczy wszystkich mieszkańców królestwa jak zawsze były zwrócone w naszym kierunku. Pojechaliśmy w stronę gdzie znajduje się król Ezekiel mając nadzieję, że Król zgodzi się z nimi jechać. 

- Królu Ezekielu mamy do Ciebie prośbę. Jutro wraz z kilkoma innymi osobami chcemy pojechać do Waszyngtonu aby zabrać pojazdy które mogą się przydać. 

- Jakie osoby zabierasz?- Król poprawił swoje siwe dredy.-

- Ja, Rick, Michonne, Chloe, Maggie, Aaron, Daryl oraz Jadis. Prosimy, Król będzie mógł znaleźć rzeczy które będą potrzebne dla Królestwa.

- Jutro ja wraz z Carol przyjedziemy do Alexandrii.

Pożegnaliśmy się z Ezekielem i wróciliśmy do naszej osady. Carl widocznie nad czymś się zastanawiał. Większość drogi nikt z nas się do siebie nie odzywał.

- Dlaczego nie jadę z tobą?

- Carl, mnie ani Ricka nie będzie w Alexandrii chce aby osoba która pilnuje osady mnie nie zawiedzie. A wiem, że ty mnie byś nigdy nie zawiódł, dlatego chce żebyś ty został.

* Następny dzień *

Wstałam z samego rana i szybko zeszłam na dół. Zjadłam na szybko owsiankę a do torby spakowałam kilka puszek i kanapkę aby mieć później co jeść. Chłopak również już wstał, usiadł na krześle jedząc śniadanie. Na jego barkach było kilka blizn, tak samo jak na brzuchu oraz klatce piersiowej, chodź oczywiście najwięcej było ich na rękach.

- Jak wam nie jest zimno gdy rano chodzicie bez bluzek, mi w grubej bluzie jest zimno.- Niebieskooki się zaśmiał odkładając talerz do zlewu.-

- Ja otworze.

- Um, h-hej.- Chloe stojąca w drzwiach delikatnie się zarumieniła patrząc na ciało chłopaka który otworzył jej drzwi.- Faith my już jedziemy, twój koń już gotowy czekamy na ciebie przy bramie.- Poprawiłam włosy i wstałam idąc w stronę drzwi.-

- Tylko wróć szybko.- Chłopak delikatnie pocałował mnie w usta na pożegnanie a ja poszłam w stronę miejsca gdzie wszyscy na mnie czekali.-

- Rick prowadzisz, ja z Chloe pilnuję tyły.- I właśnie w tym momencie ruszyliśmy w kilkudniową wycieczkę do stolicy państwa aby znaleźć potrzebne nam rzeczy.-

Według tego co przeczytałam w różnych książkach oraz z tego co zapamiętałam przed tym wszystkim w muzeum powinno być dość dużo przydatnych rzeczy. Tylko żeby ktoś inny nie wpadł wcześniej na ten sam pomysł.

Teraz śmierć poluje na życie | | Carl GrimesWhere stories live. Discover now