| | Rozdział 9 | |

822 41 42
                                    

* Dwa dni po akcji z rozdziału 8 *

Przez ostatnie dwa dni nic nadzwyczajnego się nie działo.  Wszystko szło jak po maśle, nie mieliśmy problemu z żadnymi grupami ludzi. Dzisiaj z rana przypadała mi warta więc ruszyłam w stronę wieżyczki obserwacyjnej.

Gdy weszłam już po schodach wzięłam karabin snajperski i wyszłam na zewnątrz. Naciągnęłam na dłonie bluzę którą miałam pod jeansową kurtką, z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej. Przy zewnętrznym ogrodzeniu zebrało się dość dużo sztywnych, w niedalekiej przyszłości będzie się trzeba nimi zająć bo w innym przypadku przewalą ogrodzenie i dostaną się na plac główny. W pewnym momencie poczułam ręce obejmujące mnie w talii.

- Carl twoje nowy hobby poleca na straszeniu mnie?- Chłopak tylko się cicho zaśmiał i pocałował mnie delikatnie w tył głowy.-

- Gołąbeczki chodźcie tu jedziemy na wypad do miasta. Carol teraz idzie na warte więc jesteście wolni a dodatkowe pary rąk się przydadzą.

Gdy zeszliśmy na dole czekali na nas Daryl wraz z Glennem. Wsiedliśmy do samochodu który prowadził Azjata i pojechaliśmy w kierunku miasta.

Droga przeminęłam nam bardzo miło, rozmawialiśmy na ciekawe tematy a w tle cicho leciała spokojna muzyka umilająca czas podróży. Zaparkowaliśmy samochód obok sklepu z produktami spożywczymi i weszliśmy do środka budynku. W środku był tylko jeden sztywny, szybko zabraliśmy to co potrzebowaliśmy i ruszyliśmy z powrotem do więzienia.

Gdy dojechaliśmy już na miejsce zobaczyliśmy, że brama jest otwarta. Daryl wysiadł i zamknął bramę i ruszyliśmy w stronę placu głównego. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy eliminować wszystkie napotkane trupy. Carl pobiegł do Maggie i Lori aby je osłaniać, ja wraz z Darylem, Rickiem i Glennem zaczęliśmy walczyć ze sztywnymi. Mam nadzieję, że reszta zdążyła się schować. Trupów było coraz więcej, większość szwendaczy które stały przed ogrodzeniem jest teraz na terenie więzienia. 

Gdy w końcu udało nam się zabić wszystkich zimnych poszliśmy w stronę reszty grupy. Gdy doszliśmy już do reszty zauważyliśmy Maggie wychodzącą z dzieckiem na rękach a za nimi szedł Carl ze spuszczoną na dół głową. To nie znaczyło nic dobrego, to naprawdę nie znaczyło nic dobrego. Cała grupa domyśliła się o co chodzi, Rick się załamał. Położył się na ziemi a z jego oczu leciały słone łzy. Chciałam podejść i pocieszyć Carla ale ten nie spojrzał mi nawet w oczy i odszedł nic nie mówiąc.

* Następny dzień *

Wszystko wróciło już do normy, ciała trupów zostały spalone kawałek za ogrodzeniem więzienia a my powróciliśmy do swoich celi. Daryl wraz z Maggie pojechali szukać mleka dla małej, Beth zajmowała się dzieckiem zmarłej Lori a ja siedziałam w swojej celi i patrzyłam się w szare ściany pomieszczenia. 

Wyszłam z budynku więzienia a pilnowanie naszego bloku powierzyłam Hershelowi. Carl siedział oparty o ścianę wieży obserwacyjne a głowę miał skierowaną w stronę ziemi.

- Hej, słuchaj wiem, że strata matki to trudna...

- Daj mi spokój, najpierw mówisz o niej jak najgorzej a teraz nagle Ci smutno z powodu jej śmierci.

- Chce Ci jakoś pomóc Carl.

- To pomożesz mi jak się ode mnie odpierdolisz i dasz mi święty spokój.- W tym momencie czułam, jakby ktoś wbijał mi sztylet w serce a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.-

Siedziałam oparta o ścianę naszego bloku i patrzyłam się pustym wzrokiem przed siebie. Po chwili siedzenia w ciszy dosiadł się obok mnie Glenn.

- Wszystko ok?- Zapytał zaniepokojony moim stanem Azjata.-

- Nie, nie jest.- Przetarłam zmęczone oczy, w nocy prawie nic nie spałam.- Nie pytaj nawet czemu, nie mam ochoty o tym rozmawiać.

- Faith słuchaj... Wiem, że o dużo proszę, ale czy mogłabyś być tutaj jako takim liderem tymczasowym? Rickowi po stracie Lori totalnie odwaliło, od wczoraj chodzi po korytarzach czy piwnicach więzienia i zabija sztywnych. Próbowałem go namówić do powrotu ale ten odszedł nic nie mówiąc.

- Czyli to jest główna cecha Grimesów.- Glenn spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.- Obaj wolą wszystko przemilczeć i odejść myśląc, że w ten sposób uciekną od problemów. Jaki ojciec taki syn... Wracając do tego czy mogę być tymczasowym liderem, postaram się.

- Dziękuje Faith.

Daryl i Maggie wrócili z wypadu w poszukiwaniu mleka dla młodej. Weszli do celi gdzie siedziała Beth z dzieckiem i wyjęli z plecaków mleko oraz inne rzeczy dla małej. Nie ma jeszcze imienia, Rick i Carl mieli wymyślić imię ale żadnemu się chyba z tym nie śpieszy.

* Mniej więcej dwa dni później *

Rick nadal nie wracał, Carl cały czas mnie ignorował. Poprosiłam Daryla aby pilnował bloku a ja wyszłam na zewnątrz aby znaleźć chłopaka. Ten siedział tak jak ostatnio oparty o ścianę wieżyczki obserwacyjnej.

- Nadal będziesz mnie omijał jak ognia?- Ten nawet nie podniósł głowy w moją stronę.- Dobra nie będę owijać w bawełnę ani mówić jak mi przykro z powodu straty twojej matki bo i tak mnie zlejesz. Kim dla Ciebie jestem?- Chłopak ani drgnął, siedział nie zwracając na mnie kompletnie uwagi.- Super. Z dnia na dzień coraz bardziej żałuje, że kiedykolwiek się z tobą całowałam i że obdarzyłam ciebie czymś takim jak zaufanie!

Dałam sobie z nim spokój, nie będę marnować na niego moich nerwów. Ale teraz czas na Ricka, Grimesów trzeba docisnąć żeby w końcu coś zrobili. Szłam ciemnymi korytarzami więzienia szukając szeryfa.

- O tu jesteś.- Rick odwrócił się w moją stronę. Jego twarz oraz całe ciało było we krwi sztywnych, a włosy miał w kompletnym nieładzie.- Kiedy wrócisz?- Mężczyzna zaczął odchodzić.- Kurwa, Rick wracaj tu! Masz odpowiedzieć na moje pytanie.

- Dajcie mi trochę czasu. Nie wiem ile, dajcie mi pomyśleć w spokoju.


Na zewnątrz było już ciemno, kilka osób położyło się spać ale nie ja. Nie mogłam zasnąć, w ciągu ostatnich 46 godzin spałam może z 4 godziny. Z nudy postanowiłam wejść na wieże obserwacyjną i wziąć nocną warte. 

Weszłam po schodach od wieży, gdy byłam już na górze usiadłam tak, że tak zwisały mi w powietrzu a przed sobą miałam ogrodzenie od wieżyczki.

- M-możemy pogadać?- Usłyszałam cichy głos zza moich pleców. Chłopak usiadł obok i oparł ręce o barierki.- Ja... Przepraszam.

- Przepraszasz i co? Za kilka tygodni znowu będziesz mnie traktować jak powietrze? Carl ja mam takich rzeczy dość, już nie będę wspominać, że po tym jak Rick ześwirował wszystko stanęło na mojej głowie.- Chłopak cicho się zaśmiał pod nosem.- Co cie tak śmieszy?

- Odpowiadając na twoje pytanie... Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą.- Poczułam jak chłopak delikatnie obejmuje mnie swoją ręką.- 


- Carl... Kilka dni temu zobaczyłam kogoś w krzakach, kawałek za ogrodzeniem. To nie był sztywny bo się kompletnie nie ruszał i stał wyprostowany, mam nadzieję, że mi się przewidziało.

- A ja myślę, że kompletnie Ci się nie przewidziało i niedługo spotkamy kogoś nowego.

Miałam w tamtym momencie ogromną nadzieję, że to się nie stanie. Jednak stało się, spotkaliśmy nową grupę ludzi... Która nie będzie naszymi przyjaciółmi.


Teraz śmierć poluje na życie | | Carl GrimesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz