| | Rozdział 18 | |

632 30 1
                                    

Michonne oraz Daryl wyszli z budynku zostawiając nas samych. Rick siedział na sofie a głowę miał zakrytą rękoma.

- Myślę, że to ty powinnaś zostać liderem Alexandrii.- Chciałam zaprzeczyć ale mężczyzna uciszył mnie kontynuując rozmowę.- Ludzie będą tobie bardziej ufać niż mi, spieprzyłem sprawę z Neganem przez co wiele osób umarło. 

- Rick ja mam 18 lat, każdy bardziej zaufa tobie niż mnie. Wiem, że wojna z Neganem Ciebie wykończyła psychicznie ale nie powinieneś się poddawać. Na ten moment oboje zostajemy liderami i nie ma mowy abyś przestał nim być.

- Zaufają, to ty najbardziej uczestniczyłaś w wojnie z Neganem. To dzięki tobie nie umarło tyle osób ile mogłoby umrzeć, oni to dobrze wiedzą. 

* Następny dzień *

- Faith, możesz do mnie podjechać? Jestem na moście prowadzącym z Alexandrii do wzgórza oraz królestwa.- Głos Ricka dobiegł z mojej krótkofalówki doczepionej do paska od spodni.-

- Jasne, za 10 minut powinnam być. Bez odbioru.- Pośpieszyłam konia i ruszyłam w kierunku w którym znajdował się Rick.-

Podróż na miejsce zajęła mi mniej więcej tyle ile powiedziałam do mężczyzny. Dojeżdżając na miejsce zauważyłam jak most po którym zawsze się przemieszczaliśmy właśnie leżał w wodzie.

- Pięknie. Najszybsza i najbezpieczniejsza droga do innych osad jest bezużyteczna. Musimy go odbudować, inne drogi są o kilka godzin dłuższe.

- Jedyne osoby które mogłyby ten most naprawić to ludzie z Sanktuarium.

- Wiesz jak to się skończy? Ludzie z Alexandrii nienawidzą ich, nikt nie będzie chciał z nimi pracować a sami mieszkańcy Sanktuarium też nie będą się rwali do pracy.

- A mamy inną opcję? My nie możemy spędzać po 12 godzin na budowie mostu, po drugie nawet nie wiemy jak to budować. 

- Rób jak chcesz, jedyne czego jestem pewna to jest to, że ta współpraca nie skończy się dobrze. Wracajmy do Alexandrii, może Michonne wymyśli coś lepszego.- Ruszyliśmy oboje kłusem w stronę naszej osady.- 

* Tydzień później *

Sytuacja z nową grupą, szeptaczami, z dnia na dzień stawała się coraz gorsza. Z ich ręki zginęło już kilkoro naszych, między nimi był Jezus. Szeptacze zachowują się jak zwierzęta, mają Alfę, Betę i Omegę, słabsze jednostki muszą dostosowywać się do nich. To oni dostają jako pierwsi dostają jedzenie czy inne dobra, wszyscy ludzie Alfy są jej oddani w całości. Mogą poświęcić swoje życie aby uratować życie Alfy. Żyją wraz z sztywnymi, zawsze przemieszczają się z małą grupką zimnych. Wszyscy noszą na swoich twarzach maski zrobione ze skóry szwendaczy, zdzierają skórę z głowy następnie ją dokładnie wyparzając i zakładają na głowy. Nie nakładają na siebie żadnych krwi czy wnętrzności zimnych, maska zapobiega rozprzestrzenianiu się naszego zapachu przy okazji upodobniając nosiciela do reszty hordy. Ludzie zaczęli się niepokoić, budowę mostu postanowiliśmy odłożyć na inny dzień. Po atakach szeptaczy na naszych ludzi nikt nie czuje się bezpieczny. 

Wyszłam z budynku trzymając w ręce ciepłą herbatę, gorący napój w niektórych chwilach to zbawienie. Alexandria była już odbudowana, Eugane proponuje aby zbudować kilka nowych budynków które mogłyby służyć jako składy pożywienia czy innych ważnych rzeczy. Odłożyłam kubek z napojem na stolik i poszłam w stronę bramy widząc jak ta się otwiera.

- Kim ona jest?- Podbiegłam do Daryla który trzymał dziewczynę za przedramię.-

- Jedna z nich, złapaliśmy ją jak wracaliśmy z wypadu. Był wraz z nią jeszcze jeden ale skończył jako pożywienie dla sztywnych. 

- Faith!- Usłyszałam głos Tary za moich pleców.-

- Nie teraz Tara.

- Nie ma Negana!

- Kurwa jeszcze tego brakuje. Dajcie ją do celi w której był Negan. Ja z Chloe pójdziemy szukać Negana. Tara idź powiedzieć o tym Rickowi oraz wartownikom.- Tara pobiegła zrobić swoje a Michonne wraz z Darylem poszli do celi aby zamknąć tam nową. Ja wzięłam swojego konia oraz konia Chloe i podchodząc pod nasz dom.- Chloe rusz dupę i chodź tu!- Dziewczyna wybiegła z domu jak poparzona.- Wsiadaj, tu masz karabinek. 

- Faith przystopuj, co się tu do cholery dzieje?

- Negan uciekł, ktoś najprawdopodobniej nie zamknął celi a ten to wykorzystał. Ci wartownicy są ślepi czy co, że go nie zauważyli.

Objechałyśmy chyba cały teren wokół osady w poszukiwaniu uciekiniera, nigdzie go nie było. Jedyne miejsce którego nie sprawdziłyśmy a mógł tam być to było Sanktuarium. 

Szyby budynku były powybijane a ściany budynku powoli same opadały. Ziemia wokół Sanktuarium była sucha nienadająca się do zasadzenia niczego. Ogrodzenie które wcześniej otaczało osadę leżało na ziemi przykryte w połowie przez ziemie. Naszą uwagę jednak zwrócił odgłos pękającego szkła ze środka budynku.

- Negan wychodź tu z podniesionymi rękoma.- Tak jak powiedziałam, tak mężczyzna zrobił. Zza drzwi wyszedł mając ręce na widoku.- I po jakiego pana uciekałeś? Wsiadaj na konia, zabieramy Ciebie z powrotem. 

- Nie boicie się, że mogę którąś z was zabić? W końcu jestem tym potworem Neganem.

- Zamknij jadaczkę. Jeśli tkniesz którąś z nas posiedzisz sobie jeszcze dłużej, zabić ciebie nikt nie zabije bo każdy wie, że była by to dla ciebie przysługa a nie kara. 

Dotarliśmy do Alexandrii, nową daliśmy do innej celi a Negan wrócił do swojej. Wchodząc do pomieszczenia nie wykazywał żadnych emocji, w ciszy usiadł na łóżku patrząc się w stronę małego okna które wrzucało delikatnie światło do celi. Jeden problem mamy już z głowy czas zająć się drugim. 

* Następnego dnia *

Wraz z Darylem, Carlem oraz Michonne pojechaliśmy na wzgórze aby omówić temat nowo poznanej grupy. Maggie od początku poznania szeptaczy chciała jak najbardziej się od tego. Po śmierci Glenna kobieta odcięła się od Alexandrii, głównie z powodu jednej osoby która nadal żyje a nie powinna. Gdy Wyszliśmy przed główny budynek jeden z wartowników wzgórza zawołał nas wszystkich do siebie. Weszliśmy po kolei na górę a naszym oczom ukazała się niewielka grupa sztywnych, zwłaszcza tak na początku myśleliśmy.

- Chce widzieć się z liderem grupy w której znajduje się Lydia.

- A jeśli Ci coś zrobią?- Carl chwycił mnie za ramię gdy chciałam zejść po drabinie na dół.-

- Nie atakujcie dopóki oni nie zaatakują, nic mi się nie stanie.- Zeszłam po drabinie i wyszłam na spotkanie z Alfą.-

Pomiędzy mną a nieznajomą kobietą było kilka metru odstępu. Jej oczy badały każdy centymetr mojego ciała, jedną ręką schowała siekierę a drugą zdjęła maskę ze swojej twarzy.

- Nie myślałam, że spotkamy się kiedyś ponownie.

Teraz śmierć poluje na życie | | Carl GrimesWhere stories live. Discover now