Obok Ethana pojawił się Zack tak nagle, że blondyn podskoczył widząc go. Zmierzył go wściekłym spojrzeniem i z westchnięciem niechętnie zaczął iść przed siebie z nowym towarzyszyłem. Nie doszli jednak nawet do celu, bo niemal natychmiast oberwali długim ogonem. Chłopcy przyrżnęli w ścianę na kilku metrach i momentalnie zaczęli lecieć w dół.

Przeraziłam się nie na żarty. Nie dość, że oberwali mocno ogonem smoka, to jeszcze tak twardego zderzenia z gruntem mogliby już nie przeżyć.

Chciałam im jakoś pomóc, ale nie znałam na tyle swojej mocy, więc po ludzku zaczęłam do nich biec. Nie było tak naprawdę żadnych szans, że zdążę, a nawet jeśli, to nie mam pojęcia jakim cudem planowałam obu złapać. Sama pewnie stracę sprawny kręgosłup.

Zasłoniłam usta rękami widząc, że dzieli ich zaledwie kilka metrów od ziemi i oswajałam się już powoli z myślą o prawdopodobnej śmierci.

W ostatnim momencie zatrzymali się, a ich wrzaski urwały się tak nagle, jak sie pojawiły.

Peter westchnął i opuścił rękę, a gruchnęli lekko w ziemię.

Przełknęłam ślinę. Byłam mu naprawdę wdzięczna i mimo, że nigdy nie planowałam tego zrobić, to musiałam schować dumę do kieszeni i wykrztusić to.

— Dziękuję — szepnęłam z nadzieją, że tego nie słyszał, ale prychnął i uśmiechnął się arogancko, co przeczyło mojej nadziei.

— Do roboty — stęknął i zaczął biec w stronę Valice.

Matt spróbował wbić jej sztylet w brzuch, ale nie przebił nawet skóry, za to smok wygiął się i odrzucił chłopaka na dobre kilka metrów. Blondyn posunął po ziemi najadając się sporej ilość gruzu, którą później zaczął wykaszleć.

Nie mieliśmy najmniejszych szans.

Zack podniósł się i zaczął wspinać na grzbiet smoka, ale Valice wyczuła to i podniosła się zrzucając go z kilkunastu metrów prosto na Ethana. Byłam pewna złamanych kości, ale musiałam zająć się tym później.

Wzięłam rozbieg i zaczęłam kierować się na sprincie w stronę Valice. Miałam w planach wskoczył na grzbiet, wdrapać się na łeb i szarpnąć za ucho, czy coś tam, żeby mnie wysłuchała. Wystarczyło się dogadać. Bez rozlewu krwi.

Bo z opowieści Petera wynikało, że nie był to smok, który poszedłby na ugodę i z uśmiechem nam pomógł narażając swoje życie. Ale wystraszyć go tez nie sposób. Ma tysiące lat i jednym ruchem mógłby nas wszystkich pogrzebać.

W tym momencie bestia złapała Alexa i uniosła go w górę za nogę. Chłopak zaczął piszczeć widząc jego odblaskowe ślepia i wielkiego kla, kroey moze zaraz ise w nim zakotwiczyć. Zlasował usta bojąc sie, że blondyn spadnie i rozpłaszczyć sie na ziemi niczym robak.

Zaczęła nim targać, a ja przyspieszyłam biegu. Teraz będzie mi wyjątkowo ciężko się usadzić na jej łbie, ale spróbować nigdy nie zaszkodzi.

Mimo, że mogę przypłacić życiem.

Ale jakby nie patrzeć, wolę zginąć przez smoka, niż przez chorobę, czy starość.

Zbliżając się do niej, wyjęłam z pasa sztylet czując już trochę zadyszkę. Spieszyło mi się na ratunek chłopakowi, bo reszta miała niesamowicie nieudolne plany polegające na idiotycznym i nieskutecznym ataku.

Dobiegłam do Valice i nie myśląc o głupocie mojego sposobu walki, wbiłam sztylet z całej siły w brzuch smoka.

Widząc, że broń jest w skórze potwora, serce szybciej mi zabiło. Jako jedynej mi się to udało.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now