𝒯𝓇𝓏𝓎🔪

1K 104 12
                                    

OKEY misie!

Trochę późno dodaje, ale trudno ^^

Zapraszam do czytania!❤️

🦎🦎🦎

Maki wysiadła z auta i zatrzasnęła za sobą drzwi. Obeszła samochód i otworzyła bagażnik, z którego wyjęła torbę. Zamknęła pojazd i ruszyła do gmachu szpitala. Przeszła przez szklane drzwi i znalazła się w dużym holu. Spokojnym krokiem skierowała się na piętro, gdzie znajdowało się jej biuro.
– Że też zostałam zmuszona do tego... – mruknęła pod nosem, wchodząc do środka.
– Maki-chan! A nie miałaś mieć dziś wolnego? – przywitał ją głos swojego przełożonego.
– Miałam. – burknęła z grymasem na twarzy i położyła torbę obok biurka. Spojrzała się na czerwonowłosego. – Dlaczego leżysz na leżance, kiedy masz dyżur?
– Nie ma nic ciekawego. – podniósł się do siadu z naburmuszoną miną. – A, właśnie! – powiedział szybko, a jego twarz się rozweseliła. – Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś.
– Zgubiłam telefon. – wzruszyła ramionami, a Tendou westchnął przeciągle.
– Mam dla ciebie zdjęcie. Musisz zobaczyć. – westchnął, a Maki usiadła na krześle obrotowym. Satori stanął za nią i włączył komputer. Wszedł w dane, a następnie na ekranie pojawiło się zdjęcie. – Jak myślisz, co to jest?  – zapytał. Piwnooka przysunęła się trochę bliżej i zastanowiła się przez moment, marszcząc lekko brwi.
– Myślę, że to Gwiaździak włosowatokomórkowy. – mruknęła. Czerwonowłosy przekrzywił głowę na bok i zaraz wyprostował się z uśmiechem.
– Racja.
– Sprawdzasz mnie? Przecież sam o tym wiesz. Na dodatek jestem Kardiologiem. – burknęła odchylając się na krześle. Zerknęła na niego kątem oczu. – Nic się nie stanie, jak zostanę tu kilka dni, nie? – zadała pytanie. Tendou spojrzał na nią zdziwiony, ale zaraz klepnął ją w bark.
– Możesz, jeśli powiesz mi po co. – położył się spowrotem na leżance i zaczął się bawić telefonem.
– Mam pewne problemy osobiste, przez które nie mogę wrócić do domu. – wzruszyła ramionami. – Nic ciekawego.
– Zadłużyłaś się i zabierają ci mieszkanie? – spojrzał na nią spod byka, a Ushijima przekręciła oczami.
– To nie to. Coś innego, nie pytaj. – burknęła i ubrała na siebie kitel.
– Przecież masz dziś wolne. – powiedział, kiedy zauważył, co robi brunetka.
– I co z tego? Nie mam co robić. – wstała z krzesła. – Jeśli będziesz mnie potrzebował to zadz... – urwała i skrzywiła się nieznacznie.
– Zadzwoń? – roześmiał się. Brązowooka prychnęła i wyjęła z szuflady telefon z klapką.
– Daj mi swój telefon. – wystawiła przed siebie dłoń, szukając czegoś w starym urządzeniu.
– Masz. – wyśpiewał. Lekarka weszła w kontakty, utworzyła nowy i wpisała numer komórki.
– Zadzwoń na ten numer, a będzie ci dane. Idę do stołówki coś zjeść. Jestem głodna. – skłoniła się delikatnie i zaraz nie było jej w biurze. Słyszała tylko za sobą śmiech czerwonowłosego, przez co przekręciła oczami ze zirytowania.

– Uważasz, że w dwie minuty zdążyłaby wyjść z domu, zamordować człowieka, wrócić do domu, zmienić buty i zdążyć wejść z powrotem do mieszkania ofiary, by do mnie zadzwonić? – prychnął, patrząc się spod okularów na śledzczego. – To w ogóle nie trzyma się kupy. – wstał z miejsca i zapiął swoją marynarkę.
– A może zamordowała go jeszcze wcześniej?
– Czas zgonu by się nie zgadzał. Nie ma mowy, że ona by to zrobiła. Ktoś inny go zamordował i musimy jej uwierzyć. – podszedł do automatu z wodą i nalał sobie trochę do kubka. Napił się i stanął przed oknem.
– Jeśli ona tego nie zrobiła, to musimy dać jej ochronę. Nikt inny oprócz niej nie widział zdarzenia, więc pewne jest to, że zabójca widział jak wygląda. Wie też, gdzie mieszka. – oświadczył czarnowłosy.
– Wiadomo już, kim był ten mężczyzna?
– Tak. To był Anzai Toshiyuki, dwadzieścia dziewięć lat, nie miał żony, a jego bliscy, to znaczy rodzice, umarli dwa lata temu w wypadku samochodowym. Pracował w szkole jako nauczyciel biologii. Sprawdziliśmy czy nie ma go w aktach, całkowicie czysto. – odparł i przetarł twarz dłonią.
– W takim razie czas wybrać się do szkoły. Później zobaczymy jeszcze miejsce morderstwa. – odłożył szklankę na biurko, wziął telefon, który schował do kieszeni i wyszedł. Śledczy jeszcze moment siedział w miejscu, a następnie poszedł za prokuratorem.

– Jaka to była szkoła? – mruknął, kiedy czarnowłosy go dogonił.
– To liceum, gdzie kiedyś uczęszczałem. Poprowadzę samochód. – powiedział. Przeszli przez korytarz, zeszli ze schodów i wyszli z budynku prokuratury. Ciemnowłosy otworzył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Tsukishima do niego dołączył i zapieli pasy.
– Im szybciej i dokładniej to załatwimy, tym większe szanse na złapanie zabójcy, więc jedź już. – westchnął Kei i zwrócił twarz w kierunku okna. – Później pojedziemy też na policję, żeby zabrać stamtąd telefon Ushijimy. Albo nie. Najpierw na policję, później na miejsce zdarzenia. Załatwimy to za jednym razem. – oznajmił, poprawiając się w siedzeniu. Auto ruszyło, a śledczy się uśmiechnął wyjeżdżając z parkingu.
– Znasz się z nią?
– Z kim?
– Ze świadkiem. – spojrzał na blondyna kątem oka.
– Jest starą znajomą z liceum. Nic ciekawego. – odparł i spojrzał na czarnowłosego.
– To dlatego jedziesz po jej telefon? Sama powinna po niego pójść.
– Tak, tylko dlatego. – burknął nieco zirytowany zachowaniem kolegi.
– Niech będzie. – odetchnął głośno i zaraz poczuł wibracje telefonu w tylnej kieszeni spodni. Wygiął się i wyjął go, od razu odbierając połączenie. Kei przysłuchiwał się uważnie jego słowom i próbował przy tym dosłyszeć głos pod drugiej stronie słuchawki. Nie udało mu się jednak i dopiero po zakończeniu połączenia mógł zapytać się, o co chodziło.

– Dostałem wiadomość. Kamera zarejestrowała tylko jeden moment, w którym Maki wchodziła do klatki denata. To pierwsza sprawa. Ale jest też druga. Nagrała sprawcę. – westchnął ciężko.
– Czyli wiadomo, że to na pewno nie była ona.

~°~

– Znajomi z pracy nie wiedzą o nim niczego nadzwyczajnego. Chyba, że czymś takim jest chodzenie bez butów po pokoju nauczycielskim. – wzruszył ramionami, a blondyn przewrócił oczami. – Na dodatek w domu ofiary też nie było nic wartego uwagi, oprócz zboczonych pisemek. – westchnął i złapał się za kark rozmasowując go. – Poczekam w aucie, a ty idź i oddaj jej telefon. – pogonił okularnika dłonią, na co ten przytaknął ruchem głowy i wszedł do klatki brunetki, używając kodu pocztowego. Wszedł na ostatnie piętro i zapukał. Nie usłyszał niczego po drugiej stronie i zmarszczył brwi.

Miała mieć wolne.

Prychnął i nacisnął na klamkę. Zamknięte, nie było jej w domu. Zszedł z powrotem i za moment siedział na miejscu pasarzera w samochodzie śledczego.
– I co, oddałeś?
– Nie. – mruknął i wyjął telefon. Wszedł w kontakty i nacisnął na zieloną słuchawkę przy odpowiednim kontakcie. Po drugiej stronie odezwał się zaskoczony głos rudowłosej.
– Tak, to ja. Wiesz, gdzie jest Ushijima?
– Co tak formalnie? Kiedyś mówiłeś do niej Ma...
– Pytam gdzie jest. Nie ma czasu na pogaduszki. – prychnął.
– W szpitalu. Postanowiła się tam zatrzymać na jakiś czas. A coś się stało?
– Nic. – przekręcił oczami i rozłączył się.
– Więc jedziemy do szpitala, do panienki Maki. – zaśmiał się czarnowłosy, a na twarzy okularnika pojawił się grymas.

– Co? – mruknęła idąc powoli do swojego biura.
– Jak już tu jesteś, to wykonasz operacje na pacjencie z zawałem mięśnia sercowego. Potrzebuję bezzwłocznie pomocy, a wszyscy są zajęci pacjentami z wypadku autobusowego. – mruknął Satori. Maki słyszała, że gdzieś szedł.
– A co by było, gdybym dziś nie przyszła? – zapytała, pospiesznie wracając się.
– Trzeba by było wybierać, więc biegnij, ale już. – rozkazał i rozłączył się, a zaskoczona brunetka westchnęła i ruszyła się przebrać.

Do zoba!🍂

Kilka Słów || TSUKISHIMA KEIWhere stories live. Discover now