𝒥ℯ𝒹ℯ𝓃🔪

1.4K 132 25
                                    

OKEY MIŚKI!

Zaczynamy z grubej rury xD

Zapraszam do rozdziału!❤️

🦎🦎🦎

Obudziła się wcześnie z męczącym bólem głowy oraz pełnym pęcherzem. Zerknęła na zegarek. Była piąta rano. Westchnęła ciężko i zmusiła się do wstania. Skierowała się do toalety, gdzie zrobiła, co musiała, a następnie wyszła z niej i przestąpiła próg kuchni. Nastawiła sobie wodę na herbatę i zerknęła za okno. W bloku na przeciw niej, w jednym z okien, paliło się światło.
– Pewnie ktoś wrócił z pra... – zaczęła, jednak kiedy wytężyła swój wzrok, doznała szoku. Tam stał człowiek, który także wyglądał przez okno. On jednak wyglądał, jakby był przerażony. Zrobiła krok do przodu i przybliżyła twarz do szyby.
– To mi się śni? – burknęła marszcząc brwi. Westchnęła ciężko i gdy już miała odwrócić wzrok, dowiedziała się dlaczego ten facet był zlękniony. Myślała, że serce zaraz wyskoczy z jej piersi, gdy zobaczyła jak zamaskowany mężczyzna łapie go za twarz, zakrywając dłonią usta. Wiedziała co się dzieje, ale nie umiała oderwać od tego wzroku. Dopiero, gdy powoli upadał zdała sobie sprawę, co tam zaszło. Nieznajomy, jak wywnioskowała z jego postury - mężczyzna, stał teraz i wycierał zakrwawiony nóż w jakąś szmatkę.

– O Boże... – szepnęła i znieruchomiała, kiedy podniósł na nią wzrok. Zesztywniał w bezruchu, zaraz podchodząc do okna. Przechylił głowę lekko w bok. Ushijima mogłaby przysiądź, że właśnie uśmiechał się pod czarną maską. Przechylił głowę na drugą stronę, a następnie podniósł wysoko brodę i przejechał po szyi tępą stroną noża, po czym odwrócił się tyłem do okna, zgasił światło. Najpewniej właśnie wyszedł z domu. Za to brązowowłosa otumaniona tak nagłym wydarzeniem, niemal upadła na podłogę.

On nie żyje?

Pokręciła głową na boki i uszczypnęła się w ramię. Nie spała. Była rozbudzona. Oddaliła się powoli, na nogach jak z waty, od okna, a później szybko pobiegła do drzwi. Był w nich klucz, przekręciła go raz i drugi. Wiedziała, że powinna coś zrobić, jednak na razie, samolubnie, chciała zadbać o własne bezpieczeństwo. Zaraz jednak otrząsnęła się.
– Co ja do cholery robię? – zapytała samą siebie. – On może jeszcze żyć, a ja myślę o sobie. – złapała się za głowę. Miała na sobie wczorajsze ciuchy, więc wzięła ze sobą tylko telefon, ubrała buty, otworzyła drzwi, zamknęła je z powrotem na klucz i zaczęła szybko zbiegać po schodach. Wcześniej przed wyjściem obliczyła, jaki numer miało to mieszkanie. Westchnęła ciężko, mając nieciekawy mętlik w głowie. Trzymała mocno telefon w dłoni. Wybiegła z klatki i szybko zaczęła się kierować do bloku na przeciw niej.

On na pewno sobie poszedł. Nie martw się. Będzie dobrze.

Zatrzymała się skanując klatki wzrokiem. Kiedy napotkała na tą właściwą, wpisała kod dla listonoszy. Bez problemu drzwi się otworzyły, a ona sama zaczęła biec po schodach z nadzieją, że on żyje i jeszcze zdąży mu jakoś pomóc. Odetchnęła głęboko i stanęła przed właściwymi drzwiami. Zapukała w nie raz, a później jeszcze dwa razy. Zadzwoniła też dzwonkiem. Nikt nie otwierał. Przymknęła na moment powieki, myśląc co ma robić. Nacisnęła łokciem na klamkę. Drzwi uchyliły się, a Maki prawie nie zeszła na zawał. Wsłuchiwała się przez moment w ciszę, a gdy nie usłyszała nic podejrzanego, weszła do mieszkania, nie zamykając go.

– Ktoś tu jest? – zapytała, nie za głośno, lecz można ją było usłyszeć. Przełknęła ciężko ślinę i weszła w głąb domu. Do jej nozdrzy dotarł metaliczny zapach krwi. Już była pewna, że niczego nie pomyliła. Zapaliła szybko światło i powstrzymała się od wydania jakiegokolwiek dźwięku. Od razu podeszła do mężczyzny, omijając kałuże krwi. Sprawdziła jego puls. Nic nie wyczuła. Spojrzała na jego plecy i już wiedziała, dlaczego. Morderca trafił w płuca i serce. Nie mogła już go uratować, bo nie żył. Odetchnęła kilka razy głęboko. Odblokowała telefon drżącymi dłońmi. Wiedziała do kogo zadzwonić. Pewien prokurator wczoraj dał jej swój numer.

~°~

– Czemu nie zadzwoniłaś od razu, kiedy to zobaczyłaś? – burknął, poprawiając swoje okulary i patrząc na godzinę, na zegarku założonym na nadgarstek.
– Najpierw pomyślałam, że to sen. Gdybym zadzwoniła na alarmowy i tak by było, to musiałabym zapłacić karę. Chciałam się upewnić, więc poszłam na miejsce zdarzenia, żeby udzielić pomocy poszkodowanemu, ale kiedy sprawdzałam puls, to go nie wyczułam. Był martwy, więc wtedy zadzwoniłam do ciebie. – odparła i ziewnęła. Była zmęczona. Zapewne blondyn także.
– Dotykałaś czegokolwiek? – zadał kolejne pytanie. Ushijima pokręciła głową na boki.
– Kiedyś chciałam zostać adwokatem. Oglądałam trochę filmów i w ogóle, dlatego kiedy otwierałam drzwi, zrobiłam to łokciem. Musiałam tylko dotknąć jego szyi, żeby sprawdzić, czy nie jest martwy. – mruknęła, patrząc się przed siebie.
– Więc widziałaś całe zajście... Co dokładnie się wydarzyło? Jak on wyglądał? – spojrzał się na nią kątem oka. Jej oczy wyrażały strach, ale nie pokazywała go.

– Obudziłam się. Poszłam do toalety. Wiedziałam, że już nie zasnę przez ból głowy, więc skierowałam się do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. – westchnęła na moment milknąc. – Zerknęłam wtedy w okno. W bloku na przeciwko, tylko za jednym oknem paliło się światło. Pomyślałam, że ktoś właśnie wrócił z pracy, albo się do niej szykował. Chciałam już odwrócić wzrok i zalać herbatę wodą, ale wtedy ten mężczyzna, który został zamordowany znalazł się przy oknie. Miał przerażoną twarz. Zaraz za nim pojawił się drugi, wyższy od niego, szczupły. Miał założoną na głowę czapkę z daszkiem, a na twarz maskę. Wtedy... Złapał tego mężczyznę za buzię, pewnie, żeby nie wydał żadnego krzyku. Było przecież bardzo wcześnie, ludzie spali. – przetarła twarz dłońmi i nabrała głęboko powietrza w płuca. – Zadźgał go. Kiedy on upadł na podłogę, wyczyścił nóż jakąś chustką i zerknął w okno. – złapała się za czoło i pokręciła głową na boki. – Nie mogłam się ruszyć. Sparaliżowało mnie. On podniósł wzrok w górę. Miał bladą karnacje, przynajmniej tak mi się wydawało. Zauważył mnie. Podszedł bliżej okna, uniósł w górę brodę i nożem wykonał gest poderżnięcia gardła. – uniosła wzrok w górę. Niebo zaczęło się rozjaśniać już kilka minut temu. Miała wory pod oczami i silnego kaca. Nic jednak nie umywało się do tego, co teraz czuła. A czuła ekstremalne przerażenie.
– Jesteś pewna, że ten gest był skierowany w twoją stronę? – zadał pytanie, a Maki przez moment stała, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Nie. W tamtej chwili przez okno nie musiałam wyglądać tylko ja. Jednak... Jestem przerażona na samą myśl, że to mogło być do mnie. – wzdrygnęła się.

– W mieszkaniu znaleźliśmy ślady butów. Na klatce także są pozostałości krwi. – powiedział policjant podchodząc do nich. Kei kiwnął mu głową. – Morderca miał na podeszwach rąby. – dodał za moment, patrząc się na brunetkę, która zmarszczyła brwi. – Może pani pokazać swoje podeszwy? – zapytał po chwili ciszy. Ushijima milczała przez moment, po czym zdjęła buta i pokazała go śledczemu. – Paski... – westchnął. Tsukishima przyjrzał się temu z uwagą. – Wychodziła gdzieś pani po tym, jak weszła do tego mieszkania?
– Nie.
– A ma pani na to jakiś dowód? Świadków? – mruknął wlepiając w nią przenikliwy wzrok. Maki zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Mam kamerę w oknie skierowaną na parking przed blokiem. Na telefon pobrałam też aplikacje o zdrowiu. Kiedy chodzę, ona liczy kroki i pokazuje moją trasę. Mogę ją panu pokazać. – mruknęła wyciągając telefon i włączając aplikacje. Podała mu urządzenie. Dokładnie przyjrzał się temu co widział i westchnął.
– Musimy to wziąć i zobaczyć, czy nic pani nie zmieniła. Musi nam też pani dać kamerę. Jeśli była nakierowana w dobre miejsce, nagranie powinno udowodnić pani niewinność. – westchnął patrząc się na nią. Piwnooka wzruszyła ramionami.
– Nie ma sprawy. Dam sobie radę jakiś czas bez telefonu. – oświadczyła. Mężczyzna ubrany na granatowo kiwnął głową i spakował telefon w foliową torebkę.
– Proszę nigdzie nie wyjeżdżać. Jest pani świadkiem, ale także podejrzanym. Proszę się zastosować do tej prośby, będzie miała pani przydzielonego policjanta. Nie odczuje tego pani tak bardzo. – oświadczył. Brunetka przytaknęła i jeszcze po krótkiej wymianie zdań ruszyli do jej domu, po jej alibi.

Do zoba!🦕

Kilka Słów || TSUKISHIMA KEIWhere stories live. Discover now