Dziwne jak w wielu sprawach mieliśmy te same zdania i myśli.

Alex zaśmiał się i zaczął robić fikołki w stronę domu, ale Peter w ogóle poszedł na całego. Wspinał się na ścianki domków, odbijał niczym spiderman i robił bez przerwy salta. A to fiflaka machnął, a to jakieś dziwne przerzuty. Sama się strasznie zdziwiłam jego umiejętnościami. Wiedziałam, że jest silny, ale o jego akrobatycznej stronie pierwszy raz słyszę.

— Gdzie się tego nauczyłeś? — podbiegłam do jego i złapałam za ramię. Powoli wstałam, a pod nogą poczułam wielki kamień, o który potknęłam się i przywaliłam z całej siły plecami w domek. Odbiłam się od razu, ale ból rozszedł się po całym moim kręgosłupie.

— Ciiii... — Peter zakrył mi ust dłonią, co musiał zrobić także u siebie, by nie wybuchnąć śmiechem. Dawno nie widziałam go tak rozbawionego. Prawdopobnie tak, jak mnie, dopadła go głupawka. Przychodzi zawsze, gdy jest na to najgorszy moment.

— Sam bądź cichoooo — zaśmiałam się i przycisnęłam mu rękę do ust. Zrzucił ją i zaniósł się śmiechem, przyjmując najdziwniejsza pozycje do wali, jaką kiedykolwiek widziałam. Stanął na palcach, kucnął tak, że jego nogi stworzyły kwadrat, a nad głową miał obie ręce i machał do mnie samymi palcami, nakłaniając do podejścia — Boże — położyłam się na ziemi zanosząc śmiechem.

— Przestańcie się wygłupiać, bo nas ktoś usłyszy. Wtedy będziemy mieli przerąbane i niech zgadnę przez kogo — spojrzał na nas z politowaniem, a ja wymieniłam z Peterem znaczące spojrzenia. Od momentu przyjazdu ani razu nie bawiłam się z nim tak dobrze.

***

— Musimy jak najciszej — szepnął Zack, przykładając rękę do ściany domku. Nie wiem co to miało na celu, ale wygladalo pożytecznie.

— Bo go obudzimy — dodał Felix i stanął na palcach, by zobaczyć co się dzieję po drugiej stronie okna domku.

Pomyśleć, że we wcześniejszej wielkości nawet nie zauważyłabym tego budynku. Tak, to był ogromny.

— Po co? — zapytał Peter ze swoim słynnym niezrozumieniem na twarzy. Spojrzał na nas pytająco i opuścił ręce tak, że jego obojczyki wyszły wyżej, niż zwykle.

Ceddar zagryzła wargę i wbiła w niego spojrzenie. Jestem pewna, że w mojej szkole miałaby powodzenie. Nibylandia jednak trochę inaczej funkcjonuje, niż szkoła.

— Żeby nas nie zobaczył i nie obudził? — zapytałam ironicznie.

— Sandy przestań używać tego swojego nieśmiesznego sarkazmu, bo nie masz w nim doświadczenia. Ja osiągnąłem maksymalny poziom, więc ucz się od mistrza — założył ręce na piersi. Mimowolnie się zaśmiałam. On naprawdę dobrze władał tą formą wypowiedzi — Rób notatki — pokazał palcem na moje kieszenie, ale zignorowałam jego rozkaz.

— Nie możemy go obudzić — zmienił temat Max i spojrzał na Petera ze zdenerwowaniem.

— Niby czemu?

— No... — chłopak zdał sobie sprawę, że tak naprawdę, to nie ma pojęcia czemu. Intuicja tak podpowiadała, ale powodu nie znaliśmy.

— Mam gdzieś czy się obudzi — zielonooki wzruszył ramionami i zanim zdążyliśmy zaprotestować, podszedł do drzwi i z szatańskim uśmieszkiem kopnął w nie tak, że wyleciały z zawiasów z hukiem.

— Ty jesteś normalny?! — krzyknęłam odbiegając do miejsca przez niego skatowanego.

— Kto tu jest?? — zapytał twardy, męski głos ze środka pokoju. Peter wkroczył tam i zupełnie tak, jakby tam kiedyś był, nawet nie patrząc włączył światło.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now