Colton podał mi pudło, a sam wyjął z niego flakonik z przezroczystą cieczą i podbiegł do Petera. Wyjęłam z niego nić i igłę.

Oj będzie bolało.

W tak prowizorycznych warunkach wątpiłam, żeby nie wdała się żadna infekcja. Organizm Petera sobie jednak poradzi, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Zwykle sam się goił, ale wiedziałam że tym razem potrzebna była pomoc. Nikt nie jest niezniszczalny, prawda?

Podbiegłam do niego w idealnym momencie, gdy Colton otwarł flakonik. Brendan prawie stracił przytomność, więc musiał wstać i odejść pare kroków żeby się pozbierać. Ciarki mnie przeszły. To będzie naprawdę nieprzyjemne. Ethan położył pocieszająco rękę na ramieniu Petera i posłał mu znaczące spijrznie.

Nagle Dzwoneczek wyleciała z jednego z kufrów i zakrywająca usta rękami, podleciała do niego. Tak szybko, że zobaczyłam tylko smugę jasnego światła.

Usiadła mu na ramieniu i oparła się o szyję. Wyszeptała mu coś do ucha, a on uśmiechnął się słabo i mruknął, że później jej wszystko wyjaśni.

Chyba widziała już go w takim stanie, bo spokojnie jak na sytuację zareagowała.

Zielonooki już i tak ledwo się kontaktował.
— Oj teraz zaboli — jęknął Colton i nie myśląc wiele, wylał na niego pół opakowania czegoś do odkażania. Nie spodziewałam się wody utlenionej tutaj.

Peter wydarł się tak głośno, że niemal sama poczułam cierpienie z powodu dezynfekcji. Ceddar złapała go za ramię i przytuliła się do niego od boku próbując pocieszyć i dodać otuchy. Nie zareagował, a wręcz zaczął się rzucać z bólu. Wrzask chłopaka wydał mi się gorszy niż jakikolwiek inny.

Podbiegłam do niego i zobaczyłam jak całe rany pokrywają się białą pianą. Czyli było co odkażać. Odczekałam chwilę, aż chłopak się trochę uspokoi, a płyn przestanie działać.

Gdy to nadeszło, mruknęłam tylko, żeby się nie ruszał i spróbowałam nawlec igłę na nić. Nigdy nie zszywałam rany, a ręce trzęsły mi się tak, jakbym chorowała na parkinsona. Myślałam już, że zawalę wszystko.

— Zaraz ci ta igła spadnie idiotko — szepnął zamykając oczy. Zignorowałam jego zdanie i w dalszym ciągu walczyłam z igłą i nitką. Miałam takie dreszcze, ze mijałam dziurkę o dobre kilka centymetrów. Kolor odpłynął mi z twarzy, ale nagle stało się coś czego się nie spodziewałam.

Ceddar złapała za narzędzie i swoimi spokojniejszymi rękami, nawlekła je na nić.

Zacisnęłam wargi. Duma nie pozwalała mi podziękować, ale wiedziałam że powinnam. Gdyby nie ona, to mogłoby się coś złego stać.

— Dziękuję — wyszeptałam i po przygotowaniu się do zszywania rany, nabrałam głęboki oddech.

Nie wyobrażałam sobie tego, co zaraz miałam zrobić, a bałam się komuś przebijać skórę. Co jak źle zszyję? Przybliżyłam jednak igłę do skóry chłopka i z głośno bijącym sercem, zaszyłam pierwszy moment rany.

Chłopak wzniósł oczy do góry i zacisnął usta.
— Uwierz mi, mnie też to boli — szepnęłam. Widok tego, niemal czułam w organach.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now