Rozdział 25

4.8K 471 336
                                    

We wschodniej części Hopefield, kilka kilometrów od uniwersytetu, znajdował się klub Idylla. To było miejsce tego typu, gdzie człowiek zastanawiał się, czy jest ono może stylizowane na stary, nieco zaniedbany i ponury bar, czy może trafiło się po prostu do zwyczajnej meliny.

Niezależnie jednak od tego, Nate i reszta zamierzali spędzić w nim sobotnią noc, ponieważ według słów Shane'a to właśnie w tym klubie, w co drugą sobotę miesiąca, można było wymienić naklejki.

Abigail opowiedziała im o ich wspaniałej randce oraz o szczątkowych informacjach, które wyciągnęła z bruneta. Koniec końców wyjaśnił jej, co ma zrobić, aby zdobyć towar, ale nie powiedział nic, co jasno by wskazywało na to, że jest odpowiedzialny za dostępność narkotyków w Idylli. Twierdził, że wie o wymianie naklejek z tego samego źródła co wszyscy. Z plotek.

Musieli więc kopać dalej na własną rękę.

Dwie godziny przed północą Nate wraz z Aidenem, Abby i Emmą, wysiedli z taksówki pod samą Idyllą. Martin tym razem im nie towarzyszył. Podczas gdy oni mieli szukać śladów handlu narkotykowego, on był zajęty spędzaniem swojej rocznicy, trzysta kilometrów dalej.

Okolica nie była zbyt przyjemna. Wzdłuż wąskiej ulicy ciągnęły się odpychające spelunki i bary z nachalnymi, neonowymi szyldami. Wszędzie było pełno pijanych ludzi i podejrzanych typów z pod ciemnej gwiazdy. Szatyn był przekonany, że Hopefield było za małe, aby mieć swoją gorszą dzielnice. Najwyraźniej nie miał racji.

Jeszcze przed klubek chłopak zdążył poczuć odór rozlanego piwa, nikotyny i taniego zioła. Do pilnowanego przez ochroniarza wejścia, prowadziła urocza ścieżka z potłuczonego szkła.

Emma wzdrygnęła się.

- Dalej nie wierzę, że tu z wami przyjechałam – powiedziała. – To miejsce jest paskudne. A nie weszliśmy jeszcze nawet do środka.

- Zatem wejdźmy – rzucił z uśmiechem Aiden, ruszając w stronę ochroniarza.

Z dostaniem się do środka nie była żadnego problemu. Musieli pokazać jedynie swoje legitymacje studenckie, po czym ochroniarz skinął tylko głową i otworzył przed nimi drzwi.

Wnętrze okazało się równie paskudne.

Pomieszczenie, chociaż większe niż mogłoby się okazać z zewnątrz miało nisko osadzony sufit i było zatłoczone, a ciemna podłoga, ściany i przydymione światło tylko wszystko optycznie pomniejszały. Powietrze miało dziwnie słodki, duszący zapach i było niesamowicie gorąco.

- Zaraz się porzygam – skomentowała tylko Emma, ściągając kurtkę i zostając w czarnym podkoszulku. – Tu jest jakieś czterdzieści stopni.

- Po prostu sprawdźmy, jak działa ten klub i zjeżdżajmy stąd – zaproponował Nate.

Nie zastanawiając się długo, ruszyli całą czwórką od razu do lady, gdzie ponoć odbywała się wymiana. Dotarcie tam nie było jednak takie łatwe. Ludzie znajdowali się niemal wszędzie. Zajmowali stoliki, nielogicznie rozsiane po całej powierzchni baru, rozkładali się na bordowych, mających zdecydowanie swoje lata kanapach, stali pod ścianami, ale również siedzieli po prostu na podłodze, dosłownie gdzie popadnie, uniemożliwiając bezproblemowe poruszanie się.

Nate szedł powoli, uważając aby na nikogo nie nadepnąć, i jednocześnie rozglądał się dookoła. Większość znajdujących się tu osób, zdawała się być w przybliżonym do niego wieku. Chociaż z głośników leciała całkiem dobra, rockowa muzyka, praktycznie nikt nie tańczył. Ludzie, zbici w mniejsze bądź większe grupki, po prostu śmiali się i gadali ze sobą, żywo gestykulając z kolorowymi drinkami w dłoniach. Większość osób wydawała się być jednak dziwnie nieobecna, ich spojrzenia były puste i odległe.

Fores [boyxboy]Where stories live. Discover now