Rozdział 18

4.9K 492 581
                                    

Wraz z upływem kolejnych dni Hopefield zaczynało żyć zbliżającym się wielkimi krokami Halloween.

Ganki przed domami zdobiły dziesiątki dyń, w oknach wisiały sztuczne pajęczyny i nietoperze z czarnego filcu. Wszystkie dzieciaki w mieście zdawały się być automatycznie weselsze.

Nate zupełnie im się nie dziwił. Klimat Halloween był niepowtarzalny. Kiedy był jeszcze dzieckiem to był jego ulubiony dzień w roku. Nie Gwiazdka, nie Święto Dziękczynienia, kiedy zjeżdżała się cała rodzina i ciotki wsadzały mu z mrugnięciem oka banknoty w dłoń. Najlepsze było Halloween.

Chociaż na samej uczelni nie było jeszcze zbyt wiele dekoracji, akademiki żyły swoim własnym rytmem. Na korytarzach wisiały papierowe duchy, a w holu nieopodal wejścia ktoś postawił naturalnych rozmiarów, pomalowaną, tekturową trumnę, z którą studenci robili sobie zdjęcia.

Martin przywiózł ze sobą z domu świecące w ciemności naklejki z kościotrupami, którymi okleili sobie drzwi do ich pokoju.

- Nie mogę się już doczekać Halloween – powiedział Martin, kiedy przyczepiali do okna sztuczne pajęczyny. – Ale zostały niecałe dwa tygodnie, a ja dalej nie wiem, za kogo się przebrać...

- A musisz? – zapytał Nate.

- Tak? – prychnął z oburzeniem rudowłosy. – Muszę. I ty również.

- Dlaczego? – zaśmiał się szatyn. – Ostatni raz przebierałem się kiedy miałem... trzynaście lat?

- W takim razie przypomnisz sobie dzieciństwo – stwierdził. – Każdego roku nasz uniwersytet organizuje dla studentów zajebistą imprezę Halloweenową. No może nie tyle co organizuje, ale dokłada się do budżetu na dekoracje i udostępnia nam salę, aby wszyscy się pomieścili. Wstęp jest wolny, ale musisz mieć kostium.

- Serio? – jęknął Nate. – Nie mam żadnego.

- Spokojnie, coś się wykombinuje. – Machnął ręką. – Zresztą Emma i tak ci nie odpuści.

- Emma? – zdziwił się. – Szczerze mówiąc, widzę ją ostatnią w kostiumie – stwierdził, przyczepiając kolejną pajęczynę.

- Co nie? – zaśmiał się Martin. – Ale rzecz w tym, że Em kocha Halloween, zwłaszcza część związaną z kostiumami. Ma talent artystyczny i potrafi zdziałać cuda jeśli chodzi też o charakteryzację. Słyszałem, że ona i Abby mają już pomysł na swoje stroje, ale powiem jej, żeby wykombinowała też coś dla ciebie i Aidena.

Nate uśmiechnął się pod nosem.

Miło było słyszeć jak Martin wymawia imię blondyna i nie wzdryga się przy tym ze strachu.

Szatyn miał wrażenie, że od czasu drugiej próby i błyskawicznej interwencji Aidena, kiedy Nate był w opłakanym stanie, relacje w ich paczce uległy diametralnej zmianie.

Najbardziej zmieniło się chyba zachowanie Emmy, kiedy zrozumiała, że blondyn uratował Nate'owi życie. To wystarczyło, aby szala się przeważyła i czarnowłosa ostatecznie zaufała chłopakowi, akceptując go również oficjalnie jako znajomego. Zdecydowanie jeszcze nie przyjaciela, ale kilka razy udało się jej już nawet uśmiechnąć do Aidena, co Nate uznał za krok milowy.

Martin poszedł w jej ślady. Kiedy zrozumiał, że czarnowłosa obdarzyła go zaufaniem, a Aiden w rzeczywistości jest dobrą osobą, jego strach do chłopaka zniknął. Wciąż nie czuł się przy nim tak swobodnie jak przy szatynie, ale traktował go normalnie i nie dostawał na jego widok gęsiej skórki. Nate żałował, że nie może powiedzieć reszcie o tym co usłyszał od Aidena, o tym, że te wszystkie plotki i przyczepione do chłopaka łatki są bezpodstawne. Miał jednak związane ręce. Doceniał, że blondyn się przed nim otworzył i obiecał sobie, że nie piśnie ani słowa na temat jego przeszłości, jeśli ten nie będzie sobie tego życzył.

Fores [boyxboy]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora