Rozdział 24

4.7K 485 273
                                    

- To na pewno tutaj?

Aiden stał na chodniku z rękoma schowanymi w kieszeniach kurtki i patrzył z powątpiewaniem na wznoszący się przed nimi budynek.

- Na pewno – oznajmił Nate. – Przynajmniej według notatek Alexa.

- Nie wygląda to na siedzibę zła i rozpusty – mruknął.

Rzeczywiście tak nie wyglądało.

Stali obecnie przed niskim budynkiem sklepu zoologicznego. Z kolorowego szyldu uśmiechały się do nich podobizny dwóch jamników i jeden pręgowany kot. Nad wejściem przyklejono kilka plastikowych kanarków. Do środka wchodziły i wychodziły co chwilę uśmiechnięte dzieciaki. Niedaleko stąd znajdowała się szkoła podstawowa, więc było ich tu całkiem sporo.

To urokliwe, niepozorne miejsce było według Alexa jednym z dwóch placówek w Hopefield, gdzie można było nabyć tajemnicze naklejki. Drugim była niewielka piekarnia przy dworcu kolejowym, gdzie udali się Martin, Emma i Abby.

Wraz z upływem dni i kolejnymi przetłumaczonymi stronami, dowiedzieli się, że naklejki były towarem wymiennym i można było zdobyć za nie coś znacznie lepszego. Alex nie napisał o co chodziło, ale nie musiał. Całą piątką zgodnie stwierdzili, że za naklejki można było dostać jedno. Narkotyki.

Nie mieli pojęcia gdzie, ani na jakich zasadach się je wymieniało, ale póki co postanowili sprawdzić, czy rzeczywiście można je jakoś zdobyć. Nie wiedzieli tylko za bardzo, jak się do tego zabrać.

- To... wchodzimy? – Nate zerknął na blondyna.

Ten wzruszył tylko ramionami i skierował się w stronę drzwi wejściowych. Szatyn ruszył tuż za nim.

To nie był jeden z tych zoologicznych, gdzie oprócz karmy, klatek i ściółki, można zobaczyć jedynie kilka śniętych chomików, dwa króliki i na wpół żywe rybki w akwarium. Mieli tutaj dosłownie wszystko.

Zaraz od progu przywitały ich szynszyle i koszatniczki, kawałek dalej ciągnął się wybieg z puchatymi, białymi króliczkami. Zbierały się przy nich wniebowzięte dzieciaki, których było w sklepie naprawdę sporo.

Nie wiedząc specjalnie co robić, Nate i Aiden spacerowali powoli między regałami, oglądając klatki i terraria. Mijali kanarki, kolorowe papugi i jaszczurki. Mieli tutaj nawet węże i pająki.

- Kto to kupuje? – mruknął pod nosem szatyn, spoglądając na pełzającą za szybą tarantulę. – Zwłaszcza w tak małym mieście.

- Skoro tu są, to chyba jednak jest na nie popyt – stwierdził Aiden, pukając palcem w terrarium gekona. Gad spojrzał na niego jedynie znużony i odwrócił się grzbietem. Blondyn zmrużył oczy. – Chcę takiego.

- Chodźmy dalej. – Nate pociągnął go za rękaw.

W sklepie było głośno, duszno i śmierdziało trocinami oraz suchą karmą, ale nic nie odbiegało specjalnie od normy. Chłopak spodziewał się raczej małego, opuszczonego sklepiku z trzema klatkami na krzyż, robiącego jedynie za przykrywkę, jednak wyglądało na to, że tutejszy zoologiczny jest znanym i dobrze prosperującym miejscem.

- Mówię ci, że Alex się pomylił – szepnął mu nagle do ucha Aiden.

- Tego jeszcze nie wiemy – odparł, zerkając w kierunku kasy.

Stał za nią siwiejący staruszek w okularach i obsługiwał właśnie jakąś dziewczynę, trzymającą ogromne opakowanie psiej karmy. Tak jak reszta tego sklepu, nie wyglądał specjalnie podejrzanie, ale Nate i tak ruszył w jego stronę.

- Chcesz z nim pogadać? – zapytał Aiden.

- A masz jakiś inny pomysł?

- Nie – odpowiedział od razu.

Fores [boyxboy]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora