10 | Różowa bielizna ✅

Mulai dari awal
                                    

Otworzyłam drzwi. Blondyn siedział na łożku i czytał ulotkę dołączoną do fioletowego napoju. Gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, uniósł głowę i uśmiechnął się.

— Alex... — zaczęłam, siadając obok niego na łożku.

— Yhm? — mruknął wracając do czytania etykiety. Gdy nie odpowiedziałam, chłopak znowu uniósł głowę, a widząc wyraz mojej twarzy, odłożył szybko napój i usiadł na wprost mnie — Wszystko dobrze?

— W zasadzie, to nie.

— No, to mów o co chodzi.

— Mam nadzieję, że zrozumiesz. Jak pewnie wiesz, dziewczyny co miesiąc mają pewien problem — urwałam, doszukując się wszelkich wyrazów na jego twarzy. Nie dostrzegając nic niepokojącego, kontynuowałam — Ja jestem dziewczyną.

— Nie — udał zaskoczonego — Serio? Nie wiedziałem — zaśmiał się, rozładowując napięcie.

— Alex, kojarzysz coś takiego jak okres?

Chłopak zmarszczył brwi.

— Tak — odpowiedział po dłuższej chwili.

— Mam nieco ponad piętnaście lat i z moich obliczeń wynika, że powinien mi się zacząć jakiś tydzień temu — Na twarz chłopaka ewidentnie chciał wpełznąć uśmiech, bo wydawał się być nieco rozbawiony.

— Alex! Nie śmiej się! — krzyknęłam, sama wybuchając śmiechem. Nie wiem co mnie w sumie tak rozbawiło, ale poczułam się o wiele lepiej i swobodniej — To nie jest zabawne! — blondyn zarechotał.

— Rozumiem, że pewnie się martwisz co będzie jak ci się zacznie, a ty będziesz tutaj, tak? — spytał Alex, gdy się już uspokoił.

Pokiwałam głową
— Właśnie.

— Słuchaj, te dni — dwa ostatnie słowa zaakcentował cudzysłowiem w powietrzu — Dowodzą o tym, że w jakiś sposób dojrzałaś przynajmiej fizycznie.

— Tak... — powoli przytaknęłam.

— A to jest Nibylandia. Miejsce dla dzieci. Nie stanie się tu nic, co dowodzi o dorosłości lub czegoś z nią związaną. Nie masz się co martwić i też nie musisz się bać, że to niebezpieczne.

Fajnie.

— Dzięki — przytuliłam chłopaka, a on objął mnie i przyciągnął do siebie — Mam jeszcze jedno pytanie. Jestem tu drugi dzień i wiem, że mam twoje ubrania, ale nie mam bielizny na zmianę — znowu powstrzymałam się od śmiechu.

— Pogadaj z Peterem. Z tego co wiem, to dzisiaj wszystko się wyjaśni, a już jutro...

— Chodźmy na stos, na stos, na stos — drzwi wykopał wysoki brunet, z hordą śpiewających Zaginionych Chłopców — Nigdy nie wrócimy i coś tam, nie pamiętam — chłopak zakończył zwrotkę melodyjnym komentarzem. Ustawili się w rzędzie w malutkim domku blondyna — Pragnę poinformować, iż za dwadzieścia minut odbędzie się wielkie ognisko na polanie numer pięć. I raz i dwa i trzy — zaczął — Chodźmy na stos... — zgraja wyszła z pokoju i kontynuowała koncert.

— ALE BĘDZIESZ TO SPRZĄTAŁ! — krzyknął zbulwersowany Alex.

Zaśmiałam się, uwielbiam tych chłopców. Wszyscy są tacy pozytywni, zabawni i beztroscy. Uwielbiam to miejsce i uwielbiam ich.

Take me to the Neverland Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang