6 | Naleśniki i norka ✅

Start from the beginning
                                    

— Alex — na mój głos chłopak od razu się uspokoił i spojrzał na mnie — Gdzie jest Peter?

— Zaraz powinien być. Jak tam Wendy? Wolna chata i takie bajery.

Bajery???

Parsknęłam śmiechem.
— Bez ciebie nie ma zabawy — dałam mu kuksańca w ramię. Dopiero po chwili zrozumiałam, co właśnie powiedziałam i jak dwuznacznie to zabrzmiało. Było już jednak za późno - wszyscy zagwizdali — Nie to miałam ma myśli! — dodałam pospiesznie.

— Wiem — chłopak zaśmiał się, oddając mi.

— Nie przeginajcie — po pokoju rozniósł się lekko zachrypnięty głos, który jednym dźwiękiem uciszył wszystkich.

— Szukałam cię.

— Fajnie.

— Porozmawiamy? — mruknęłam, zupełnie ignorując jego zaczepliwe zdanie. Peter wywrócił oczami, ale nakazał mi iść za sobą i wyszedł z norki.

Nasze wyjście znajdowało się w kącie pokoju i była to gruba lina, którą chłopak szybko złapał i w ułamku sekundy wspiął się po niej. Mi szło o wiele ciężej. Mimo, że dużo trenuję, to w podciąganiu się na linie jestem naprawdę słaba. Chłopak jęknął niezadowolony i wciągnął mnie na górę.

— Przed nami masa treningów — warknął, otrzepując się.

— Peter?

— Mhm? — uniósł brew.

— Czy możesz mi wszystko wyjaśnić? — grzecznie poprosiłam.

— Co masz na myśli?

— Proszę cię. Nie wiem dlaczego tu jestem i jak długo tu będę. Tęsknię za braćmi i czuje się strasznie bezradna. Chciałabym Chcoiaz wiesziec na czym stoję, a oprócz ciebie nikt nie chce mi nic powiedzieć.

— Może to coś znaczy? — wyśmiał mnie.

Nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam na niego spokojnie. Czułam się, jak jakieś bezbronne szczenię labladora przy wielkim rottweilerze, licząc na jego litość.

Żałosne.

Peter westchnął i pociągnął mnie gdzieś dalej w las. Szliśmy nie więcej, niż dwie minuty. Po tym krótkim czasie, dotarliśmy do sporej polany. Chłopak w ułamku sekundy wspiął się na drzewo i usiadł na gałęzi.

— Ty to masz problemy. Jesteś w Nibylandii.

— Czego chciał Hook? — zmarszczyłam brwi, udając, że nie słyszałam co chłopak powiedział.

— Nic ważnego, sprawy biznesowe.

— Biznesowe? — prychnęłam. Na twarz chłopaka wpełzł delikatny uśmiech, co mnie strasznie zdziwiło — Ile zamierzasz mnie tu trzymać? W sensie tu jest fajnie i w ogóle, ale wiesz. Ja chodzę do szkoły, mam rodzeństwo, które pewnie się teraz zamartwia, mam rodziców i...

— Przestań tyle gadać — wycedził przez zęby wyraźnie zirytowany.

Nabrałam głęboko powietrza, żeby się uspokoić.

— Powiedz mi po prostu ile mam tu zostać.

— Informacje kosztują. Co możesz mi za nie dać? — posłał mi arogancki uśmieszek i zawisł do góry nogami na gałęzi.

— No mów! — wyrwało mi się. Chłopak słysząc mój ton, spojrzał na moje dłonie, które zacisnęłam w pięści.

— Ale ty jesteś nerwowa — zszedł z drzewa tak zwinnie i płynnie, że nawet nie wiem kiedy znalazł się obok mnie — Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi — uniósł moją dłoń ze zbielałymi już knykciami — Chociaż nie masz za wiele do stracenia — zaniósł się dziecięcym śmiechem, siadając przy drzewie.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now