część 14

207 21 0
                                    

Luhan


Co jest do chuja?

Jest niedziela ranek, siedzę sobie spokojnie z Minseokiem i Jongdae u mnie w mieszkaniu, kiedy nagle ktoś dzwoni do moich drzwi. Poszedłem otworzyć myśląc, że to Yifan z Tao albo Yixing. Jednak gdy otworzyłem drzwi i zobaczyłem dwóch mundurowych to moje serce się zatrzymało.

-Dzień dobry posterunkowy Lee Choseok, czy mam przyjemność z panem Lu Hanem?-o kurwa. Japierdole. W tym momencie w mojej głowie powstał potok wszystkich możliwych przekleństw. Może złapali Krisa lub Laya? Albo Tao? Nie Tao raczej by spierdolił. Przebiegła panda. Ale o chuj chodzi? Czemu psy stoją przed moimi drzwiami? Dobra Luhan zachowaj spokój może nic się nie dzieje.

-Dzień dobry, tak to ja o co chodzi?

-Mamy nakaz zabrać pana na komisariat, jeśli będzie pan stawiał opór mamy nakaz wziąć pana siłą

-A w jakim celu?

-Proszę nie zadawać pytań

-Dobrze-kurwa mam przejebane-Mogę tylko wziąć kurtkę?

-Oczywiście, ale za minutę ma pan się tu stawić-odpowiedział

-Dziękuję-powiedziałem i wszedłem do mieszkania. Od razu podbiegłem do Xiumina i Chena i szybko szepnąłem:

-Kurwa psy po mnie przyszły, nie wiem o co dokładanie chodzi, ale mam jechać na komisariat. Zabierzcie stąd wszystkie rzeczy jeśli coś na mnie mają przeszukają mi mieszkanie i poinformujcie Krisa.

Oczy im się rozszerzyły do rozmiarów talerzy ale odpowiedzieli:

-Jasne

Uśmiechnąłem się słabo i wyszedłem do tych dwóch niebieskich.

Na komisariat jechaliśmy krótko, maksymalnie 10 minut jednak żaden z nich nie chciał mi zjawić dlaczego zostałem zatrzymany dlatego coraz bardziej się denerwowałem o co może chodzić. W końcu na komisariacie dali mi numerek 3 i kazali razem z innymi czterema chłopakami wejść do pokoju, w którym ktoś ma ocenić czy to ja zawiniłem czy nie. Kilka chwil później dali każdemu z nas do założenia czapkę z napisem ochrona. Teraz to już zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. W pewnym momencie usłyszałem:

-Numer trzy powiedz zdania: Wyjeżdżam do Europy, będę studiować w Londynie, nazywam się Lu Han.

Powtórzyłem. Później to samo miał powiedzieć numer 1 i 4. Po chwili do numeru 4 podszedł policjant i zaprowadził w głąb komisariatu, a pozostałych w tym mnie wypuszczono. W końcu jeden z policjantów zlitował się nade mną i powiedział mi o co chodzi.

-Wczoraj w nocy napadnięto na galerię handlową, a jeden z ochroniarzy rozmawiał ze współwinnym, który właśnie powiedział mu, że nosi pana imię i wyjeżdża dzisiaj studiować do Londynu. Pana uratował chiński akcent. Świadek jest w 100% pewny, że rozmawiał z koreańczykiem.

-A wiadomo już coś na temat sprawców?

-Niestety, ale więcej informacji nie mogę panu przekazać. Mam dużo pracy do widzenia.

-Dobrze, dziękuję, do widzenia-pożegnałem się i wyszedłem.

Gdy czekałem na zamówioną wcześniej taksówkę, myślałem kto mógłby się pode mnie podszyć. Gdy wróciłem do mieszkania byli tam wszyscy. Kris, Tao, Lay, Chen i Xiumin. Uśmiechnąłem się na ten widok. To słodkie, że wszyscy się tak martwią. Chociaż jakby aresztowali dajmy przykład, Laya też bym się martwił i o niego i o siebie. Przecież jakbym cokolwiek zdradził było by po nich wszystkich. Gdy usłyszeli, że ktoś wchodzi do pokoju odwrócili się przestraszeni, że to znowu psy lecz gdy zobaczyli, że to ja i to w dodatku uśmiechnięty zgodnie odetchnęli z ulgi, a Xiu i Yixing podbiegli i mnie przytulili.

-Jezu Luhan, nie strasz tak nas. Wiesz jak się baliśmy? O co w ogóle chodziło?

Szybko streściłem im co się stało.

-Czyli ktoś napadł na galerię i podszył się pod ciebie dlatego Xiumin prawie nam zeszedł na zawał serca?-powiedział pół żartem, pół serio Lay. Na co został lekko uderzony w ramie przez Xiu Na słowa o Minseoku kątem oka zobaczyłem, że Chen przewraca oczami.

-Miej więcej tak-odpowiedziałem cicho się śmiejąc

-Dobrze, że chociaż skończyło się tak jak się skończyło-podsumował Yifan

Przez resztę dnia wszyscy siedzieli u mnie. Cieszyłem się. Nie dość, że mi się trochę dzisiaj udało to siedzieliśmy w szóstkę razem spokojnie. Lubiłem takie momenty o wiele bardziej niż nasze wszystkie napady. Chen klejący się do Xiumina, który chyba jeszcze nie zauważył uczuć Jongdae do siebie, Lay siedzący pomiędzy ich nogami prowadzący monolog sam ze sobą i Kris z Tao wymieniający się śliną. No może akurat tych ostatnich jakoś bardzo nie lubiłem oglądać w takiej sytuacji tym bardziej, że robili to coraz bardziej namiętnie, ale aktualnie mnie to nie interesowało. Kochałem ich wszystkich jak braci i nie mógłbym, bez któregokolwiek żyć. Lubiłem ich obserwować a takich normalnych codziennych czynnościach. Zawsze robiło mi się wtedy ciepło na sercu.

Gdy poszedłem do kuchni nalać sobie coś do picia. Podszedł do mnie Tao.

-Zastanawiałeś się może kto mógł cię wkopać?

-Oczywiście, ale nikt konkretny nie przychodzi mi do głowy.


...

Can we are one? HunHan [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now